Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą Informacje ogólne

Jabłoń i starzik

  Jabłoń i starzik   Uchlasnył gałąź jabłoni podejcie rynka starziku spod cicho owoc ze stroma starzik umrzyli po cichu starzik umrzyli jak ptoszek zawrzyli łoczy zmynczone zaciśli sine pazury i książki w gości zamknione sztyjc gasnie świyczka i gaśnie wiater liściami ruszo jabłoń sadzili nosz starzik a somsiod jom dzisio spuszczo    

Danuta goni Anioły - Murzyn

  Murzyn. Danuta idzie sprzątać miasto. czworonóg prowadzi ją do przystanku. oboje tropią motyle. wbijają się w mgłę. sięga im do pasa. czworonóg tonie. macha ogonem – mówi własnym głosem. motyle głośno uderzają skrzydłami w zagęszczone powietrze. słychać bicie ich serc   za ścianą mgły.   Danuta opuszcza przedmieście – najpiękniejszą z krain gdzie żywi się ciszą. chowa ją do pudełka z zapałkami. odpala. pierwszy pojawia się śmieciarz przyklejony do warczącej   maszyny. mówi że pan z pierwszego piętra tej nocy grał w karty ze śmiercią.   Anioł o twarzy Murzyna wychodzi ze śmieciarki jak z bulgoczącego garnka. ma szeroki nos od wąchania przykrych zapachów. dotyka mgły. na policzku stygnie mu kropla. pęka gdy czarny kot przebiega mu drogę. Danuta sprząta rozrzucone kości kurczaka. wielka śmieciarka jak gwiezdna kula zastyga w próżni.    

Mruk cz. V

  V   Na korytarzu znów wysiadła żarówka. Pan Eugeniusz wyraźnie słyszał jak coś w niej pyknęło, kiedy wieczorem wychodził, żeby wyrzucić śmieci. Swoją drogą, ową czynność powinna wykonywać jego żona i gdyby nie to, że tego dnia był   piękny wieczór, a on bardzo lubił tą porę dnia i chętnie wychodził na podwórko, żeby się przewietrzyć – wiec, gdyby nie ten pogodny wieczór z pewnością wymusiłby na pani Wiesławie wyrzucenie śmieci. W niepogodne dni zawsze to robiła, jednak gdy było tak pięknie uprzedził ją, by polepszyć sobie samopoczucie przed snem. Niestety, jak na złość, akurat popsuła się żarówka. Korytarz, a właściwie ta jego cześć, która sąsiadowała z jego mieszkaniem osnuły egipskie ciemności i teraz trzeba było bardzo uważać, żeby nie potknąć się na schodach. Na pierwszym stopniu, który był już nieco lepiej oświetlony, gdyż żarówka   wisząca na środku korytarza działała, przystanął i zaczął przyglądać się lampie, w której usadowiona była przepalona szklana bańka. Od dawna

Cholerna pleśń

  Cholerna pleśń. najpierw myślała że to kurz – stary przyjaciel skóry i łupieżu. ulubiona kurtka od lat nie noszona. cholerna pleśń w samym środku lata. zaczyna się proces rozkładu.   boska litość kończy się gdzie robak umiera i gdzie zaczyna się pleśń. od jakiegoś czasu poszukuje rekwizytów reliktów talizmanów. chce je połączyć w rodzinkę nieco patologiczną ale pasującą do wszelkich emocji składających się na powolne umieranie.   na godzenie się z tym że nigdy nie była ciałem stałym. biały nalot na kurtce pojawił się jak rozpędzony samochód nad urwiskiem. czas chyba nie ma szacunku do samego siebie. czas chyba lubi zaskakiwać samego siebie.  

Słownik śląski część VI

 

Mruk cz. IV

  IV Na jabłoni, pod którą ustawił zreperowaną ławkę usiadła sroka. Nigdy nie przepadał za tymi ptakami – wyjadają jaja z gniazd i pisklęta innych ptaków, podobno lubią błyskotki, bo są urodzonymi złodziejkami.   A pan Eugeniusz brzydził się wszelkim złodziejstwem, prawie tak samo mocno, jak lenistwem. Zawsze mawiał, że połowa ludzi na świecie jest zwyczajnymi leniami, z czego kolejna połowa, to złodzieje, którzy kradną z powodu swojego lenistwa. Ono sprawia, że nie starają się zarabiać swoich pieniędzy w uczciwy sposób. Podobnie jest ze zwierzętami. Sroki są złodziejkami z powodu swojego wrodzonego lenistwa. Są przy tym głośne i nieznośne, a pan Eugeniusz cenił sobie spokój i nie lubił, ani ludzi, ani zwierząt, które go zakłócały. Sroka na jabłoni zachowywała się jednak dość spokojnie, dzięki czemu obserwator mógł stwierdzić, że pomimo swoich licznych wad jest pięknie upierzona. Przez dłuższą chwilę przyglądał się ptakowi mając przy tym mieszane uczucia. Miał nadzieję, że siedzą

Krzipopa

 

Mruk cz. III

  III Na dworze od rana padało. Poprzedniego dnia, pan Eugeniusz zaplanował sobie, że będzie reperował ławkę . Miała ona już trochę lat i jedna z desek służących za oparcie trochę się poluzowała. Przygotował więc sobie wkrętarkę i śruby, by za pomocą odpowiednich narzędzi unieruchomić deskę. Było to dla niego ważne, ponieważ ławka była miejscem jego wypoczynku - usytuowana pod sporych rozmiarów gruszą, dawała cień i dobre miejsce do obserwacji, zarówno swojego niewielkiego ogrodu, jak i posesji sąsiadów. Siedząc na niej, pan Eugeniusz czasem denerwował się widząc, jak ludzie zza płotu marnują czas spacerując tam i z powrotem, lub wylegują się na kocach, podczas, gdy ich rabaty wymagają pielenia, a trawniki aż proszą się o koszenie. Jednak mimo tych wszystkich rzeczy, które skutecznie psuły mu humor, ławka dawała jakieś wytchnienie po dobrze wykonanej pracy. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z tego, że staruszka odsłużyła już swoje, będąc narażoną na deszcz, śnieg i inne niepogody, je

Danuta goni tęczę.

  Danuta goni tęczę                     niebo opuszcza się na podwórko szarfą kolorowych neonów żeby zareklamować deszcz. Danuta sama sobie podaje chusteczkę gdy wzrusza ją pieśń wróbli tańczących nad brudną miską napełnioną deszczówką.   Danuta goni tęczę. wierzy że po drugiej stronie spotka ptaka o ludzkiej twarzy. trzepot jego białych skrzydeł rozproszy wszystkie zmarszczki z jej czoła. we wnętrzu tęczy zobaczy siebie taką o jakiej marzyła.   będzie pijana kolorami jak tańcząca pszczoła której skrzydełka zzieleniały od nadmiaru adrenaliny. gdy anioły czyszczą piórka w kałużach licząc krople rosy   na porannych łąkach. zbierają nektar z kwiatów do plastikowych pudełek po kremach do demakijażu. Danuta goni tęczę. wracając do domu będzie stąpać po wierzchołkach   drzew ostrożnie by nie poranić liści.

Ktoś zagląda przez niedomkniętą bramę.

  Ktoś zagląda przez niedomkniętą bramę.      pozginane drzewa jabłoni – gatunki jabłek – gatunki ciał - gatunki mowy ludzkiej i ptasiej. bukszpan dokoła kostki brukowanej wyjętej spod końskich kopyt.   kiedyś parkował tu furman. teraz w cieniu bukszpanu leży sczerniały wróbel nadgryziony przez kota. dziewczyna w oknie śpiewa do zamkniętych drzwi.   do zaryglowanych okiennic. do miasta przesłoniętego węglowym pyłem. pada. ciche wiersze płyną rynsztokiem ciche wiersze wypływają z nieba. nocą dziewczynie   wyrastają rzęsy by mogła lepiej zakrywać oczy. by mogła je chronić. W rogu kępki pokrzyw jak kaflowe piece czekają na położenie rąk . dziecko zawieszone na trzepaku   żyje prawdziwie i kulawy staruszek żyje prawdziwie przytupując laską gdy sąsiad wraca późną nocą wrzeszcząc że czytał plakat o zbliżającym się festynie osiedlowym.   stary człowiek patrzy jak niebo obniża się z dnia na dzień. pytano go kiedyś   gdzie chciałby mieszkać. – gdzie

Mruk cz. II

  II   Przesunął palcem po kaloryferze. Jego zdaniem nadal zalegał na nim kurz, choć wydawało mu się, że tym razem sprzątaczka użyła choć raz swojej szmaty i nieco przetarła poręcz i rurki wiodące do grzejnika. Zrobiła to jednak niedokładnie. Dobrze, że przynajmniej umyła schody, a po klatce schodowej unosił się przyjemny zapach płynu do podłóg. Pan Eugeniusz pomyślał jednak, że celowo wlała większą ilość płynu, żeby przyjemny zapach zatuszował inne niedoskonałości. Skoro jednak raczyła przyjść i jako tako wykonać swoje obowiązki, nie było sensu, by dzwonić już do biura administracji osiedla, co nie zmienia faktu, że tego dnia przyszła nieco później, niż zwykle. Pan Eugeniusz przekonał się niejednokrotnie, że uwagi, które wnosi u jej przełożonych   pozostają bez echa, gdyż   ludzie ci uparcie twierdzą, że powinna wykonać swoje czynności w ciągu swojej dniówki i wcale nie musi to być o określonej godzinie. Tak wiec, żeby nie stracić zupełnie humoru, lepiej było nie zwracać uwagi p

Elefant - słoń

 

W rajza po skarb.

W rajza po skarb Jak yno zaczynają sie feryje zarozki i bajtle i wielcy myślom o dalekich rajzach. Ci, kierzi majom wiyncyj w kabzie mogom wybrać sie fligrym na jaki rajski wyspy za sztyry morza, a zajś inkszym muszom styknyć wywczasy pod starom dobrom gruszom. A kaj bez lato razowali nasi prastarziki? Niykierzi tyż zwiydzali daleki krainy, ale boli i tacy, co wybiyrali się do gor coby szukać skarbow, kierych we skałach skryły diobły i inksze szprytne stwory przed ludzkimi łoczami. Tam, we ciymnych zapadlinach i pod ziymiom wachowały tego złota. Myślicie mono że to som yno bojki? Ale, kaj tam! Nojczynścij wysznupować skarbow wybiyrały sie nasze śląski i słowacki grubiorze, kiere miały doświadczyni w kopaniu pod ziymiom. Niż taki sznupok złota zajechał na koniu, abo i zaszoł piechty we Karkonosze, abo w bardzij niebezpieczne Tatry, piyrsze musioł se narychtować roztoliczne klamory, jak na tyn przikłod świyncono kreda, sznorek naszmarowany wynżowym sadłym i żołciom szczuki, magnes,

Koty

Koty     na hałdzie gdzie nadal tli się węgiel rośnie najpiękniejszy klon. nad jego korzeniem unosi się cień szarego demona. chmury tu   nie bieleją. w czarnej trawie śpiewają koty spragnione miłości.   blada kobieta gryzie węgiel. rodzi on ślepe myszy i ludzi z chorymi płucami. cierpią bo musza być blisko siebie. uciekają więc w przyjaźnie z istotami żyjącymi w Internecie. w ten sposób wychodzą z miasta węgla. nikt nie dostrzega drzewa żyjącego w ogniu. obezwładnione trucizną dzielnie matkuje bezdomnym kotom które budzą się z krzykiem gdy   śnią im się straszne proroctwa o końcu hałdy.

Pieśniczki - Wionku moj

Pieśniczki dla zespołu „ Jastrzymbioki” Wionku mój. I Wionku   mój niech rzeka cie poniesie W cicho noc po falach wody płyń. Niech zowiszczom mi przocio duchy w lesie, Niech zowiszczom przocio duchy w sercu mym. II Synku mój wypatruj wionka mego. W cicho noc niech niesie go mój głos. Fale rzyki zanieście go do niego. Wodo niyś daleko utynskniony głos. III Serce me ucholkej wody rzeki, Serce stoj! Na chwila przestoń bić. Cichnie sowy hukani fest daleki. Niech ustanie świat, aż serce zacznie bić.

Wampirzyca XV - koniec

XV Wampiry też miewają wypadki. - Dziękuję, że powiadomiła mnie pani o pogrzebie – Monika czuła się zobowiązana dodatkowo podziękować, mimo , że złożyła już Ernie kondolencje. - To ja dziękuję, że pani przyszła, – Erna powtórnie ucałowała ją w oba policzki – ciotka bardzo panią lubiła, mówiła, że była jej pani bardzo pomocna. Dziewczyna zaczerwieniła się, miała wrażenie, że słowa Erny są na wyrost. Nigdy przecież nie zrobiła staruszce zakupów, ani nie była z nią u lekarza, choć wszyscy wokół są przekonani, że robiła to stale. Erna zadała sobie wiele trudu, żeby   dowiedzieć się o jej adres, a potem osobiście przyjechała powiadomić ją o pogrzebie. To wszystko było dla dziewczyny przygnębiające, tym bardziej, że ostatnio bardzo zaniedbała wizyt u staruszki. Być może, Stefa potrzebowała jej   towarzystwa, zapewne czekała na jej odwiedziny, ona zaś zajęta była w ostatnim czasie swoją nową miłością. Umówiły się ze starszą panią jakiś czas temu, ale ona po prostu zapomniała o swoje

Staro pieśniczka

Staro pieśniczka

W samo południe

W samo południe przyszedł człowiek łaknący. nie dziwi jej że łaknie a ona jest nasycona. przejadła już swoje życie choć jeszcze go nie przeżyła. oboje są zesłańcami z nieba – on drapieżnie łaknący życia ona z myślami o śmieci – koniec z początkiem idą pod rękę. a za oknem Ziemia wciąż kreci się jak zardzewiała karuzela i jakieś cienie wolno wędrują po ścianie. bukiet zasuszonych kwiatów zamkniętych w czasie kiwa się z powodu braku zmęczenia. mów mi Panie głośniej do ucha bo słabo słyszę. nadal jestem brzoskwinią trochę zasuszoną z pestką pośrodku piersi. nie ma tam miejsca na nienawiść odkąd   poumierali wszyscy wrogowie. w samo południe przyszedł człowiek łaknący. stał w progu zawstydzony. mówił że deszcz go oczyścił. światło go rozświetla choć przyszedł z ciemności łaknący. wyciąga do niego rękę. powinna mieć jakieś plany choćby jej   przyszłość miała trwać jeszcze tylko jeden dzień.

Pamiynci potka

Pamiynci potka.  Szoł Jerzik do nieba na jednej szłapie a wartko choć kryka pociep we trule. i po co żejście dowali tyn kulas sztuczny do ziymie? Tam cilip w glasce maluśki niesie mi głos z gałynzi stroma mały chroboczek co żyje z kiyrchowa jak tyn kopidoł skrzidłami szuści. maj idzie krzipopom od płota. chalo mie anioł po licu skrzidłym swojigo przocio.   cicho noc przidzie tukyj -   tam wiecznie modro. niy ślimtej potek na cyji ci gro.                                                                     

Wampirzyca cz. XIV

XIV Agnieszka. Wstała późno. Jednak nocne życie pomagało na bezsenność. Tej krótkiej nocy nie obudziła się ani razu, choć śnili jej się zmarli. Taki sen wcale jej nie zdziwił – odkąd   duchy przestały nawiedzać jej dom o różnych porach, przychodziły nocą. We śnie zmarli byli bardziej aktywni i widoczni. Nie ukazywali się, jako cienie, a jako ludzie dokładnie tacy, jakimi ich zapamiętała. Czasem coś do niej mówili, rankiem jednak rzadko pamiętała co chcieli jej przekazać. Tym razem w ich towarzystwie zobaczyła Monikę. Przeraził ją ten widok, sprawił, że po przebudzeniu czuła się przybita i nie miała na nic ochoty, choć poprzedniego dnia, zaglądając do lodówki uświadomiła sobie, że świeci już pustkami. Powinna ubrać się i pójść na zakupy. Może w sklepie dowie się czegoś o Monice, mogłaby też pójść zajrzeć na tablicę informacyjną, obok kościoła, gdzie zazwyczaj wywieszano klepsydry. Bała się jednak, że zobaczy tam jej nazwisko. Zajrzała do szafki w poszukiwaniu herbaty, na szczęście