Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2017

Szkuciato hrabianka

Szkuciato hrabianka Przed wiekami, kajś za rzykom, stoł tu pałac niedaleko. Żoł w nim hrabia fest bogaty, co ze złota nosioł szaty, a łod skarbca dekel puko. Czego śmiertka tukuj szuko?! Łonej tam je wszystko jedno, czy bogato, czy tyż biydno, kożdo dusza śmierć porywo. Toż zebrała tyż hrabiygo. Jedna cera hrabia mioł, kierej fest, ale fest przoł, aż rozbestwioł jom łokropnie, a czas mysleć już o chłopie. - Kie sie stracioł fater, teraz trza sie wydać – myśli cera. Już łod downa lotoł za niom zakochany bardzo baron, piykny synek, czorno broda, tako wtedy boła moda, jak boł kiery łogolony, wzbudzoł wszyndzi śmiych szalony. Prziszoł baron wysztryndzony prosić hrabianka za żona. A hrabianka tak mu pado: - Łoddom ci jo rynka rado jak miłości dosz dowody i pozbydziesz sie tyj brody. Boł tyn baron sie łokropnie. - Coż pomyślom wszyscy o mie?! Jak bez szkuta sie pokoża?! Bardzo sie tym upokorza! Ale przoci udowodnia, zgolić broda to niy zbrodnia. I łogoloł

Zwykły niezwykły

Zwykły niezwykły Przez lekko uchylone drzwi słychać równomierne chrapanie. Wydalany oddech świszczy jednostajnym rytmem, brzmi to nawet usypiająco jak miarowy śpiew kołysanki do chwili aż nagły ryk, wściekłe wypchniecie wichru z wąskiego otworu ust Ani postawiłoby na nogi umarłego. Chrapanie jest takie pospolite, podobnie jak to, ze żona utyła zbyt mocno w ciąży, a teraz kiedy dziecko od kilku miesięcy jest już na świecie nie zrzuciła zbędnych kilogramów. Bardzo chciałbym umieć nie przywiązywać do tego wagi, wciąż powtarzam sobie, ze to naturalne, zwykła kolej rzeczy, to tycie, brak romantyzmu i to chrapanie, ale ty jeden aniele tylko wiesz jakie to trudne. Marze o tym, by móc podejść do niej, tak spontanicznie objąć ją, zapewnić o swojej miłości, sam nie wiem, co mnie przed tym powstrzymuje, czy to głupie chrapanie, zakola potu na białej bluzce, czy może ciągłe narzekanie, zrzędzenie, wypominanie, że nie mam stałej pracy. Ta radość, ze mała zrobiła dużą kupkę, albo, ze odbiło jej się

Fedziuszka

Fedziuszka Podyndź diewuszka, to dla ciebie – wyciągła posmrszczano rynka. Dała mi piykny, kolorowy lampion, dycko mi sie takigo chciało. Naokoło świyczki, powyszczigowane z czerwinych, modrych i złotych papiorkow miyniły sie małe gwiozdeczki, spod kierych zaglonadało na mie Dzieciątko ze żłobka. Wejź, diewuszka na roraty – zaśpiywała. Dycko zdało mi się że śpiwała, tako miała dziwno, ukraińsko godka. Tako jom pamiyntom, dycko uśmiychniono starka z inakszy sfjonzanom chustkom niż nasze baby. Do Jastrzymbio skludziła sie zarozki po wojnie z chłopym i dwoma synkami. Ale niy boły to jeji bajtle. Fedziuch mioł przed niom piyrszo baba, kiero umrzyła. Łona zostawiła mu troje dziecek. Jak wdowiec zaczon zolycić z Agneszkom, kiero boła starom dziywkom, jego nojstarszej cerze szoł piytnosty rok. Agneszka zaprzoła tym bajtlom cołkim sercym, tak jak przoła swojimu pirszymu galanowi. Cołki życi myślała jaki tyż bydzie tyn jeji istny, czy aby piykny, wysoki, robotny, a jako ji bydzie prziga

Nie chcę być stara jak babka

Nie chcę być stara jak babka. Rysujemy portrety tych których kochamy a Madzia stworzyła gładką twarzyczkę i wszystkie dzieci pięknie narysowały a ja musiałam ryć zmarszczki chciałam ołówkiem na szaro lecz babka żyje a szara wygląda na nieboszczyka a każda z jej zmarszczek ma własną historię a ja nie lubię takich bajeczek że ta na środku podłużna jest od myślenia gdy jeden chłopak oświadczył się a ona myślała o sukni z welonem a zamiast obrączki została zmarszczka a te wokół oczu pazurki gdy dziadek poszedł do jednej pani i długo nie wracał a babka chciała rozdrapać jej twarz a te dwie przy ustach pionowe i smutne gdy tata powiedział że w nosie ma rady i zrobi co zechce a rady z jego nosa usiadły przy ustach babki a te na policzkach nierówne nakrapiane łzami gdy dziadka na święta potracił autobus a potem nie był już dziadkiem i mężem babki a ta najgłębsza na lewym policzki po jednym panu co palił klubowe a kiedy poszedł babka tej zmarszczki dostała i zmieści się do niej papieros z tej

Czarci las

Czarci las I Joachim z zębami - Och, laboga, a cóż złego zrobiłam, że takie nieszczęście spotkało mojego syneczka! - biadoliła mamulka pochylając się nad kołyską małego Joachimka. Stara sąsiadka Byzdrowa pocieszała ją jak mogła: - Nie frasujcie się Anno, przecie to jeszcze nie koniec świata. Zdarzały się przypadki, że i po cztery zęby przebiły się niemowlęciu nowonarodzonemu i nic złego się nie stało.. O, chociażby taka Jadwiga z Mszany, też miała ząb trzonowy od urodzenia. I co z tego wynikło? Zielarką została, ludziom pomaga. Nie każdy więc urodzony z zębami, jak widzicie strzygoniem, albo czarnoksiężnikiem się staje. Wasz synek może wyrosnąć na dobrego i porządnego człowieka, może owczarzem być, albo uzdrowicielem. Mamulka jednak była niepocieszona. - Tak uważałam będąc jeszcze z moim syneczkiem przy nadziei. Nigdy nie przechodziłam pod sznurami żeby pępowina dziecka nie zadusiła, ciepłego garnka nie opierałam na brzuchu, żeby łatwiej się dziecku rodziło. Żebym się w jaką ż