Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2018

Przepisy - Maszket z rabarberu

Maszket z rabarberu Bierymy 40 g maki, 200 g masła, 100 g cukru pudru, 20 g śmietonki, 4 żołtka z jajec, tyteczka cukru waniliowego i poł tyteczki proszku do pieczynio. Wszystko fyrlomy i uciaprujymy i robiymy ciasto. Potym wrażujymy do zimnego. Robiymy posypka ze 200g mąki, 100g masła, 100g cukru, sok ze cytryny, może być trocha łobdartej skory ze apluzyny, troszka proszku do pieczynio, szolka śmietonki krymowki. Puczymy fajnie posypka i tyż styrkomy do zimnego na godzina. Rabarber pokroć na konski bodziokiym i posuć fajnie cukrym. Potym ciasto rozkulać nudelkulom, wrazić na blacha, a na wiyrch rabarber. Na koniec posuć hrubo posypkom i wrazić do ruły. Za trzisztwierci godziny je upieczony.

Irka cz, III i IV

III Wraz z Irką jest ich teraz dziesięciu. Łączy ich fakt, że są niepijącymi alkoholikami. Irka jest wyjątkowa, ponieważ sama nie ma problemu z alkoholem. Na pierwszym spotkaniu opowiedziała w sposób lakoniczny o tym, że jej zdaniem Marian jest pijakiem, że w ich związku brakuje porozumienia, że cierpi z tego powodu i że nie może poradzić sobie z uzależnieniem męża. Nie do końca mówiła prawdę, zdawała sobie sprawę z tego, że ostro przesadziła z tym upijaniem się jej partnera, ale bardzo chciała się do nich zbliżyć, mieć z nimi wspólne tematy, mieć kogoś z kim mogłaby się spotykać w wolne i samotne dni. Ewa niczemu nie zaprzeczała, nie było jej przecież z nimi kiedy spędzali ze sobą popołudnia i wieczory jako małżeństwo, więc nie mogła wiedzieć jak to jest w ich związku. Tworzący grupę mieli aktualne problemy małżeńskie, albo mieli to już za sobą i teraz żyli samotnie, albo nie chcąc mieć takich problemów świadomie wybrali samotność. Zastanawiała się dlaczego stworzyli własną grupę

Ewelina Kuśka- Bachrato królewna bajka po śląsku

Bachrato królewna- Po śląsku Bachrato królewna Za groniami, za stromami, za strymi krzipopami przed rokami tymu wiela żoł krol z babom.   Mieli cera. Choć krolewna piykno była rada jadła, rada piła. Fet i woszty robiom swoji. A ku tymu, drodzy moi keks, bombony, kreple, moczka. Rynce załomała szwoczka. Ni ma tela sztofu w mieście, knefli brakło już wkrolestwie. Wszystki klajdy popukały, a strzewiki sie zdeptały. Krol już ślimce, bo niestety w mieście kończom sie maszkety. A krolewna wszystko smoże. Łoto-   zawaliła łoże. Chned łordeka sie zapadnie, a królestwo się rozpadnie. Zawezwano w końcu wróżka, co je lekko, choćby muszka. W lufcie furgo jak rakieta, choć na karku ciynżko keta. Niech krolewna zaczaruje, abo myni jom futruje. Przileciała wróżka chned. Piyrsze ji wyciepła fet. Woszty biydnym rozdziylała, a królewnie tak padała: - Jak chcesz ksiyncia kiejś zapoznać, muszą skończyć się te błozna. Czas gymizom ło

Ktoś chodzi po wodzie

Człowiek z naprzeciwka nie pasuje do uśmiechów przechodniów ani do gładkości   drogi. mówi że ma piękne włosy. ludzie przemawiają do jego podkoszulka do śmiesznie podwiniętych nogawek. I tylko blada dziewczyna która   wie że śmierć zawita do niej tego roku   śpiewa że prawdziwe światło płynie prosto z wnętrza. nauczyła się strachu kiedy wiele razy zawracała w progu. wpatrując się w siebie może patrzeć we mnie. mówi że tylko w niej   może spotkać   siebie I że jest piękną mozaiką w której brakuje kilku elementów. Na drugim końcu miasta. śmiech dzieci z biednej dzielnicy rozbraja szczerością. pogoń za starym szczurem . szczyt na kominie w cieniu odrapanej cegły. brak światła. powolne wkraczanie w butelkę napełnioną śmiercią. zabawa w pociąg zbudowany z kapsli - rój świetlików wyznacza koniec trasy na zakręcie tej samej ulicy. ktoś właśnie idzie po wodzie. ktoś podrzuca w górę wagony. trzęsie całą dzielnicą. ktoś powtórzy z d

Irka cz. I i II

„Być może, iż dokoła ciebie krąży zawsze niewidzialny duch, żądny twego towarzystwa, który w atmosferze twego umysłu znajduje spokój i bezpieczne schronisko, którego gdzie indziej znaleźć nie może, a w tym obcowaniu z tobą pochłania twoje myśli i świadomość. Uczucie ulgi, jakie taki dezinkarnowany duch   doświadcza w pokrewnym sobie, obdarzonym ciałem, porównać można z uczuciem wytchnienia, jakiego doznajemy w skwarny, letni dzień, wchodząc do zacisznego domu, choćby pustego i niezamieszkałego.”                                                                                                           Prentice Mulford I Irka Najpiękniejszą jest melodia ciszy, cudownie napawać się jej spokojem, bo prawdziwa harmonia jest tylko w ciszy. Tak długo tego nie dostrzegałam, chciałam być w centrum, w nieustannym zgiełku, pośrodku świateł. Teraz widzę piękno prawdziwego światła, jego ciepło – oni są ciepłem, nie mogę ich dotykać a i tak tworzymy jedność, najwspania

Jak wyglądo smok- Po śląsku

Smok Jo już myśla nad tym rok,                                 jak wyglondać może smok, cobych poznoł go z daleka, bo łon może zjeść człowieka. Czy je wielki? Czy mo skrzidła? Czy ksiynżniczka mu sie zbrzidła I na dzieci by mioł szmak? Kierejś zeżrać by chcioł tak? Coby wartko tu niy wskoczył i mie naroz niy zaskoczył musza już się prziszykować jako zbroja narychtować. Miecz, to zrobia se z patyka i wypija garniec mlyka, cobych siły mioł niymało, by smokowi się niy zdało, że mo z chuchrym do czyniynio, co się poddo bez walczynio. Jak go dziubna tym patykiym, smok uciecze zaroz z rykiym i sie wiyncyj niy pokoże Ślad zaginie po potworze

Kurzynta- Po śląsku

Kurzynta- Po śląsku Straciła sie z placu kwuczka jarzymbiatka. Szukali jom starka, szukali somsiadka. Tako była gryfno, tak jajca snosiła, a tu naroz jak kamfora   flot sie ulotniła. Położyli kryska już na nij mamulka. Już sie łopytali u ujca Paulka czy im nowo kupiom jak na torg pojadom, bo chcieli kurzynta se uhować latoś. Ujec łobiecali. A tu dnia piyknego wylazła ta kwuczka zza winkla jednego. Wylazła, a za niom jak wojoki rajom Kurzynta żołciuśki   sie drogom kulajom. Żodne nic podane je do jarzymbiatki. Czyby łone boły z jakij inkszej matki? Najpewnij se znodła kajś gniozdo z jajcami, siadła na tym gnioździe i łobejrzcie sami… Wysiedziała kurzont chyba ze szternoście. Teroz na plac idom, choćby jaki goście. Chciała ich Halinka pohalać palcami, A tu wroz ich ni ma – siedzom pod skrzidłami. Przicisła ich kwuczka, łobejrzeć niy dała. Jak kożdo   mamulka sie o nich lynkała.