Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

Irka cz. VII i VIII

VII Od kilkunastu minut leżała na wznak i patrzyła w śnieżnobiały sufit. Pokój, który przeznaczyły dla nich dzieci na czas pobytu był bardzo przytulny, przypominał cukierkowy pokoik dla lalek – wyłożony miękką wykładziną, na łóżku równie miękki, puszysty koc, podobnie jak na ogromnym, wygodnym fotelu, wszystko w pastelowych kolorach, nie wyłączając mebli i ścian. W takim pokoju można spędzić piękne chwile, można w nim marzyć i kochać się na dużym wyścielonym miękkościami łóżku, można też rozmawiać do rana , by ulepszyć coś w swoim pustym jak bańka mydlana związku. W takim pokoju, daleko od domu nie powinna budzić się sama, dlatego wpatruje się w biały sufit – właściwie pozornie biały, bo na samym środku w miejscu, gdzie wisiał duży seledynowy żyrandol można było dostrzec ciemną, podłużną rysę, zupełnie jak w jej małżeństwie. Marian wstał wcześnie rano. Właściwie robił tak od zawsze, zrywał się na równe nogi jeszcze przed świtem kiedy ona przewracała się na drugi bok. Teraz jednak w

Bania

Bania. . Urosła przy płocie bania, choćby beczka. Fest jom podziwiała maluśko Hildeczka. Choć kole nij rosły kwak i oberiba, a dali marekwia i dłogo pokrziwa, to dziołszka na bania yno zaglonadała, aż w końcu do starki tak kiedyś padała: - Jak już przidzie jesiyń, to zrobia ś ni straszka. Do pojstrzodka wraża jako staro flaszka   i świyczka różniono, coby sie świyciła i coby przed siyniom tak bajtle straszyła. Bania je markotno na taki godania, bo przaje fandzoli, sztyjc poglondo na nia. Choć je fest bachrato, a fandzola chudo, to gorko w to wierzi, że kiejś im sie udo. Toż niy chce być straszkiym, a bardzij idolym, coby sie poasić przed calutkim polym.

Więzienie

Więzienie ktoś patrzy w głębinę studzienki kanalizacyjnej. świecą w niej oczka zardzewiałych kluczy I kotyliony bilonu – kawałki życia za kratami. ktoś widzi twarze więźniów znikające we mgle. czuć dymem z papierosów albo siarką z piekła. Danuta milczy                                      za oknem mruga tylko śnieg. nawet czerwony kogut zamknął zielonkawe światełka oczu. w pokoju cisza rozjaśnia tęczę śnieżnej poświaty. w przytulnym jasnym domu za miedzą przykucnęła   pod łóżkiem choroba. Danuta widzi białe plamy na ścianie podobnie jak człowiek który właśnie zdjął różowe okulary. oboje nie poddają się prawu ciążenia. fruwają wraz z płatkami śniegu. są podobni kształtem. oboje są gwiazdkami na ciemniejącej kopule nieba. oboje mijają przeźroczyste ptaki. jednak Danuta jest tu cudzoziemką która zbyt wcześnie zawisła pomiędzy podwórkiem a chmurą rozpłaszczoną nad horyzontem. musi więc wrócić za stół gdzie leży chleb i rozgrzewająca herbata
Kopruch Boł se jedyn kopruch, co mioł chude szłapy, boł jeszcze karlusym i niy boł żyniaty. Lotoł nad barzoły we postrzodku nocy, coby znojść se baba i być u nij w zocy. Praje sie zdarziło, że blank blisko wody stoł se namiot ,w kierym społ se synek młody. Toż dziołchy kopruchy wyjyny trompety, coby   trocha popić krwie z jego klepety. Kopruch karlus furgoł som nad barzołami, bo dziołchy se poszły – spiom pod namiotami. Wtynczas ujrzoł karlus nad wodom świytlika, co tancowoł, chociaż niy grała muzyka. Blyszczoł przi tym w trowie jak różniono świyca aż sie kopruchowi czerwiyniły lica. Praje hercklekoty go przi tym chyciły, zaprzoł świytlikowi – ni ma na to siły. Lotoł za nim dłogo, a świytlik uciekoł. Aż sie znod tyn kopruch   przi glajzach nad rzekom. Stracioł mu sie z łoczow tam świytlik na chwila i wroz sie   hormiojo świytlikow zjawiła. Ogup borok kopruch, bo zaprzoł jednymu, chcioł go wartko łapnyć i oświadczyć sie mu. W koń

Irka cz. V i VI

V Od trzech dni przystaje przed tym samym sklepem i   przygląda się ekskluzywnej bieliźnie z wystawy. Czarny komplet był uszyty jakby z myślą o niej – wysokie, koronkowe majteczki mogłyby ukryć nieco pomarszczony brzuszek, a biustonosz z push upem wspaniale podkreśli piersi, ramiączka piękne, dosyć szerokie i wszędzie te koronki. –          Lubię kiedy kobieta nosi koronkową bieliznę – wyznanie Jerzego wywołało uśmiech na twarzach całej grupy. Pewnie uznali to za dobry żart – rozmawiali przecież o ulubionych potrawach i o tym co kto lubi robić w wolnym czasie. A tu nagle takie stwierdzenie! Od tygodnia ciągle zastanawia się czy to zdanie było skierowane do niej. Może Jerzy chciał jej w ten sposób coś zasugerować, a może się myli, ale i tak codziennie przystaje przed sklepem i wciąż zastanawia się, czy ten komplet dobrze by na niej leżał. I nie może też pozbyć się   myśli, że Jerzy pewnie byłby zachwycony gdyby go na niej zobaczył. Wszystko w tym sklepie było drogie, nie miała

Wiersz szaro - bury

Wiersz szaro – bury podwórko jest ciasne i brudne. mały chłopiec spluwa przez otwarte okno. środkiem przechadza się szara zakonnica i mały wróbel. oboje skubią skórkę z chleba. kobieta z nogami do pasa kłania się zakonnicy ukazując majtki w żółte pomidory. mięsokrwiste wargi układają się w burą podkówkę. nie wiem dlaczego klnę i złorzeczę ludziom – może z przepracowania. starszy pan który nienawidzi polityków przegląda gazetę. muszę zrobić coś bo zwariuję albo popełnię samobójstwo nie robiąc nic. uspakajam siebie obejmując się wpół. myślę o wszystkich małych draństwach których się dopuszczam. klnę i palę papierosy. myślę że mój ostatni dzień będzie dniem powszednim i spędzę go na tym podwórku w objęciach małego wróbla karmiąc skórką z chleba szarą zakonnicę a wtedy może uśmiechnie się do mnie.

Bajka o śwince po śląsku

Bajka o śwince                                     Babuć Kulo sie po placu babuć we marasie, rod w gnojoku ryje, po pije w kalfasie, kaj je reszta wopna i stare pająki, co się przipryczyły zza płota łod łąki. Gryzie babuć   wongel jak słodki bombony, po pije go wodom, kaj gebiz łod omy leżoł zmoczony. Woda zzielyniała, skuli tego bardzij mu tyż szmakowała. Zeżro wieprzek mucha,   ślywki ze swaczyny, po ym se po prawi resztom pajynczyny. Godali nom   oma, że nikierzi ludzie som gynau zmazani, choćby te babucie. Dejmy na to ujec, jak przidzie naprany, tyż jak wieprzek śmierdzi i je okulany. Śmiejymy sie z wieprzkow, ale wszyscy wiedzom- kożdego   babucia kiedyś ludzie zjedzą.