Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą droga krzyżowa

Moja litanijo.

Stacja XIV. Pan Jezus złożony do grobu

Stacja XIV. Pan Jezus złożony do grobu zamykając w powłoce gleby zawsze będziesz siewcą. bo wszystko ma początek w ziemi i wszystko do niej powraca by mógł powstać zupełnie nowy twór. nawet skała nie powstrzyma rzeki. zawsze znajdzie sobie szczelinkę nadziei. kiedy odchodził twój ojciec myślałeś że nigdy już nie spojrzysz mu w oczy. teraz sam jesteś własnym ojcem i ojcem swoich dzieci. może kiedyś ktoś spojrzy w czyjeś oczy i zobaczy w nich twoją miłość i ból i całe twoje człowieczeństwo. kiedyś ktoś zamknął w ziemi ziarenko. kiedyś ktoś zamknie w ziemi ziarno jego ziarna bo miłość i ból będą płodami ziemi dopóki będzie istnieć jakaś mała grudka.

Stacja XIV Pon Boczek wrażony do grobu

Stacja XIV Niż wrazili starka ziorko w czornej ziymi, piastowali ziorko rynkami swojimi. Wiedzieli, że ujrzi zajś klara wysoko, chcioż   niy poznajom go starka na łoko. Jak starka umrzyli tyż sie ziorkiym stali. Ludzie starka w ziymia czorno zakopali,   stali sie   zielinom.   Bajtle sie zrodziły, potym sie podane do starki zrobiły. Miały jejich łoczy , łod nich zwyki miały I maluśki ziorka w gorściach piastowały. Potym ich wraziły do pojstrzodka ziymi. Czakały aż kożde ziorko sie przemiyni. Wiedziały,   że ujrzą zajś klara wysoko, chociaż niy poznajom ich bajtle na łoko.

Stacjas XIII Pon Boczek syjmniony z krziża.

Stacja XIII Uciyrają ciompa, sztyjc cie obciyrajom, klupiom cie po puklu – bezmała ci przajom. Czoszom twoji szkuty, choćby boły cudze. Pojeść ci dowajom jacyś cudzi ludzie. Ty, jak sztajfny kulok, cołki rozciągniony z przilepionom maskom, leżysz uśmiychniony i rozkłodosz rynce bardzo zchacharzone, gorści przebodzone, szłapy poranione od starej egzymy. Kuckosz, jak nojynty, a Anioł nad tobom godo, zejś je świynty. Syjmujom cie z pryka, jak Pon Boczka z krziża, niesom cie do siyni, mijosz siebie w dźwiyrzach. Pasujom do skrzinki twoji chude kości, a ty sie uśmiychosz do swoich starości, bo tys je jak rzeka, swoji prądy miywosz, dali żejś je sobom, choć sie niy odzywosz. Furgosz nad szłapami, nad karkiym, nad głowom, je żejś taki sztajfny, a dali żejś sobom.

Stacja XIII. Pan Jezus zdjęty z krzyża

Stacja XIII. Pan Jezus zdjęty z krzyża ktoś kiedyś przebił ci bok za pomocą plastikowej rurki. ktoś próbował zamrozić ci krew w żyłach za pomocą lęku. chciałeś przetłumaczyć radość cierpienia kiedy ktoś pochylał się nad twoją twarzą widząc tylko światło. jesteś rzeką.   nie można jej zwijać   ani przesuwać. ktoś wiele razy próbował kalać jej nurt. ktoś nadal przechodzi na drugi brzeg.   brodząc rani własne ciało – kropla krwi miesza się z kroplą potu. ktoś zlizuje swój ból.   czy potrafisz rozłożyć ramiona nie poddając się prądom?   iść po ruchliwej ulicy z zawiązanymi oczami. pokochać cudze historie odwracając wzrok od własnego życia . rozkładasz ramiona jak skrzydła. jesteś przeźroczystym ptakiem który spadł z drzewa. inni patrzą na ciebie z dołu stojąc nad tobą. nikt nie zdoła cię okaleczyć   kiedy wkraczasz w ciemny chłód ukryty w jaskiniach   twoich gasnących oczu.

Stacja XII Pon boczek umiyro na krziżu.

Stacja XII Brakło sztromu w doma, Hanrich szukoł świyczki, wtynczas zejrzoł w szranku dwie małe krzineczki, a w nich stare pisma od jego niebogi. Wtynczas wyjon pisma, czytoł ich roz drugi. Pojon co w nich stoło przi drugim czytaniu i terozki wiy już, że zajś czakoł na ni. Pisma od niebogi zza grobu posłane, drugi roz szkryflane, po drugi czytane. Cofają sie wajzry we starym zygorze, Ślubno zajś je mlodo, wszystko zajś być może. Czy je na zakryncie, czy na końcu drogi? Mono swiat sie zaczon dlo jego niebogi? A łon, jak nasiono dziepiyro kiełkuje. Śmiertka ni ma końcym – fest to Hanrich czuje

Stacja XII. Jezus umiera na krzyżu

Stacja XII. Jezus umiera na krzyżu są listy które dopiero po latach przychodzą po raz kolejny. w środku tygodnia pomiędzy jedną godziną a drugą coś do nas dociera. litery układają się w słowa czas wędruje w odwrotną stronę. ktoś kiedyś mieszkał w tym domu ktoś tu właśnie umiera po raz kolejny. moje życie znów wychodzi na ulicę. tylko ja widzę w tej chwili że cofanie zegarów może być udręką i radością jednocześnie. śmierć jest jak poród. ktoś właśnie pisze do mnie ten sam list   po raz kolejny. dopiero odchodząc czytam go ze zrozumieniem.

Stacja XI Pon Boczek przibity do krziża

Stacja XI Dziołcha je uparto, chce przetwać boleści, skuli tego kwiotek w bladej gorści pieści. Zaglondo bez szyba na swoja zegroda, pieści w gorści kwiotek, fest go je ji   szkoda. Kwiotek i tak uschnie, jak łona we pryku, sztyjc w tej samej izbie, sztyjc jedyn luft dycho przibito do miejsca na jednej delowce. Jak je trocha lepszo, tam i nazod depce. Przicisko do szyby nos zimny i mokry, sztyjc w tej samej izbie, sztyjc w tym samym łoknie.

Stacja XI. Pan Jezus przybity do krzyża

Stacja XI. Pan Jezus przybity do krzyża bańki deszczu tańczą podbijane wiatrem. fontanna kwiatów układa się w puchowy dywan w zagłębieniu kałuży. dziewczyna przykłada zimny nos do szyby. oddycha spadającym kwieciem. deszcz tętni w jej żyłach. śmierć stoi za jej plecami. śpiewa głosem poranionego owada uderzając o szyby. ból zamieszkał w jej domu. dziewczyna jest jego matką połyka go szlocha w niej deszczem. wyje zasypiając gdy niebo wolno zlewa się z ziemią.

Stacja X Pon Boczek sebleczony z lontow.

Stacja X Kiejś tu gorało, stromy jynczały z wielkij boleści. Sagi zostały yno korzynie.  Terozki woda tu yno płynie w małej krzipopie pełnej marasu. Wielaż potrzeba tyż bydzie czasu, niż przidzie tukyj jyż, ptok przileci, niż piykno klara w gorze zaświyci. Kiejś tu strach miyszkoł, ziymia jynczała, tu sago ziymia z gańby gorała.

Stacja X. Jezus z szat obnażony

Stacja X Stacja X. Jezus z szat obnażony kiedyś tu płonęły lasy. rozżarzone syczące chrabąszcze wzbijały się w niebo. drzewa z dzikim rykiem spopielały zwierzęta. rozsierdzone demony rzucały chmurami rozbijały je o sczerniałe pnie wygięte jak ich poskładane skrzydła. ich dziki śmiech przerażał ludzi ukrytych za murami z kamieni i cegieł. umarłe drzewa zachowały tylko cienie by życie mogło wejść na kolejny poziom. czas pozszywał rozdarte szaty zieleni. światło przedziera się przez liście. rysuje mi białe pancerzyki chrabąszczy na rozpalonych policzkach.

stacja IX Pon Boczek buli sie trzeci roz.

Stacja IX Padze zajś na dworze, klupiom dźwiyrze w siyni. Tak se mysla, ze mój Hanys już sie niy odmiyni. Gańba o tym godać nojlepszej kamratce, Hanys wyloz zajś na wieczor, tompie już na klatce. Słysza jak gelynderr tam sie zy mnie śmieje, Hanys wyloz zajś na wieczor, choć na dworze leje. Zdo mi się, że pukna zaroz od pojstrzodka. Niy pomogom żodne płaczki, ani moja godka. Hanys idzie, a jo leża, niy poradzą stoć, a na dworze już niy padze, a zaczyno loć. Jak mom stanyć jutro rano i zrobić   śniodani, kie rozpadło sie na konski moji miłowani.

Stacja IX. Jezus upada po raz trzeci

Stacja IX. Jezus upada po raz trzeci wychodzisz z mieszkania mówiąc że to już ostatni raz. chcę wybiec za tobą jednak przygniatają mnie drzwi wyjściowe. nagle stają się ciężkie jak stalowe wrota a pod spodem czarna dziura. nie mam nawet na czym oprzeć dłoni. jak z wielkiej pustki utworzyć nową materię? Musi wydarzyć się jakiś cud bym mogła powstać po raz kolejny. musi wydarzyć się cud bym mogła podnieść się z tego upadku.

Stacja VIII Pon Boczek napotyko ślimtajace baby.

Stacja VIII Niy ślimtej Gynia, nic ci to niy do, zamiast na spodek , wejrzij na niebo. Niy ślimtej Krista już skuli chłopa, wejrzij na swoja Krista utropa. Już niy zaglondej Francka na spodek Wejrzij se Francka do sia w pojstrzodek. Wejrzij se Fela jakoś zmazano, całoś w pojstrzodku je obciorano - ty wiysz nojlepszy. Zrob cojś z tym Krista zamiast chalatać i yno dżistać. Ślimtej nad sobom, niy nad inkszymi. a mono cud się stanie na ziymi.

Stacja VII Pon Boczek buli sie drugi roz

Stacja VII Mamulka oblykli czorny plyjd na miasto, Hanuś łoto jadła czorny chlyb z umastom. Rano po delowce deptoł pająk czorny, zjod se masno mucha, wcale niy zno wojny. Mamulka wylyźli, drzwiyrze zaskrzipiały. Za łoknym w połednie masary lotały. Kiejś, jak warczoł fliger bajtle przistowały i wszystki na placu w gora zaglądały. Teroz plac je cichy, choćby na kiyrchowie. Depcą se tam yno mamulka po trowie. Hanuś łoto jadła czorny chlyb z umastom, terozki zaglondo bez łokno na miasto I dałaby słowo, że widzi Anioła i wcale sie Hanuś Anioła niy boła. Tam, kaj matka stoli na trowie przed bramą, widziala Anioła z gymbom przełoranom.

Stacja VII. Jezus upada po raz drugi

Stacja VII. Jezus upada po raz drugi liście grają na palcach poranionych gałązek. śpiewają o ptakach które odleciały zeszłego roku. dziewczynka domaga się lodów waniliowych. niedługo liście odlecą i nadejdzie zima. matka osłania głowę żałobną chustą. na ulicy nie rozdają chleba. tylko muchy rozbijają się   o ściany budynków. jeszcze liście grają bezduszną melodię. nadchodzi burza. dziewczynka nasłuchuje. na ulicy upadł właśnie Anioł z przestrzeloną piersią.

Stacja VI Wercia uciyro gymba Pon Boczkowi

Stacja VI Zostawiom siebie na wszystkich szolkach, na taszyntuchach i na rogolkach, na wszystkich lontach zostawiom siebie, na wszystkich gorczkach, na czornym chlebie. I zbiyrom inkszych ludzi po trochu – jednych mom w sercu, inkszych mom w łoku. Zbiyrom tak ślady ludzi po konskach, W duszy mom yno ślady Pon Boczka. Łon zbiyro wszystkich ludzi po trochu – wszystkich mo w sercu, wszystkich mo w łoku. Biołym szlajerym gymby ociyro. Do Swoji duszy kożdego zbiyro. Zostawiom siebie w hefcie po trochu, mono łostana tu w czyjimś łoku.

Stacja VI - Weronika ociera twarz Jezusowi

Stacja VI Stacja VI. Weronika ociera twarz Jezusa ścieram się dzień po dniu zostawiając siebie na szmatkach meblach chustach prześcieradłach. ktoś układa obraz ze zlepków mojej skóry. może kiedyś oprawi   go w ramki. czasem wieszam za pomocą klamerek do bielizny własne linie papilarne na podwórkowym trzepaku. wystawiam na widok publiczny drzazgi zza paznokci i   wszystkie wydzieliny. wcieram je w ciała i w myśli obcych ludzi. maluję ich obrazy pod własną skórą. spodobało się artyście malować nasz obraz grupowy. mieszać farby do włosów wraz z pigmentami skóry. kiedyś oprawi w ramki nasz grupowy obraz i będzie to piękny obraz który przetrwa wieczność. może będzie   na chuście   albo w czyjeś w pamięci.

Stacja V - Szymon ze Cyryny pomogo pryczyć krziż Pon Boczkowi.

Stacja V Kiej cie widza na szesyji, jak kwionczysz zraniony, choćby chadra roztargano leżysz poraniony. Kiej cie widza jako brata, choć cie niy znom wiela, ale znom te gwiozdy w łoczach, jak u Zbawiciela. Mosz ta dynga w swoich łoczach bardzo mi znajomo. Mosz to światło w łoczach twoich, jak byrna różniono. Kiej sie schyloom do cia, bracie, rynka ci podowom, wtynczas sie do Zbawiciela mojigo prziznowom. Mom na miano Szymon, bracie i chcą ulżyć ciebie, bo mosz tako dynga w łoczach, co bywo na niebie. Chca podźwignyć ciebie bracie, pryczyć krziż wroz z tobom. Joch je Szymon i sie bracie do ciebie prziznowom

Stacja V Szymon pomaga nieść krzyż Jezusowi

Stacja V. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi mężczyzna wydawał się być skrawkiem brudnego materiału. a jednak jego bezwładna dłoń   poruszyła gwiazdy. niebo opadało w dół a jego ból wszedł w moje trzewia. noc była spokojna jak ten mężczyzna i tylko w moich trzewiach coś poruszało się niespokojnie. podniosłam to w górę nie ruszając się z miejsca. dalekie światła reflektorów prześwietliły mnie I byłam zdjęciem rentgenowskim. zlepkiem kości ukrytych pod brudną szmatą jak ten nieznajomy mężczyzna który był moim bratem.