Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą wiersze

Tajemnice

  Tajemnice wieczorem puder ślizga się po twarzy matki. uśmiech wypełza z jej ust. język rozsypuje słowa. z drobinami śliny o północy następuje koniec jęków a potem już cisza szeleści za tapetą. załamuje się pod naporem kaszlu zza ściany. matka lubi przeładowane popielniczki. układa w nich swoje tajemnice. dziecięce tajemnice ukrywa się pod łóżkiem dopóki nie zostaną zamiecione szufelką i zapomniane.

Tłok.

Tłok okazuje się że śmierć nie jest kobietą.widziałam anioła jako snop światła karmazynowego albo filetowego bo fiolet oznacza królewskość. śmierć nie jest osobą lecz światłem przychodzacym z niedalekiego wszechświata którego jesteśmy częścią. oswoiłam się ze światłem. jest moją nadzieją od ostatniego odejścia. teraz ugniatam wspomnienia jak ciasto. piekę go w ziemi by wyrosła miłość którą się żywię. tak być musi przynajmniej do końca psa i do końca zakupów raz w tygodniu. w moim domu jest tloczno. kobaltowe postacie – kubełki światła kłócą się o przeszłość. znałam je wszystkie gdy były ludźmi. niektóre nadal są dziećmi. namawiają mnie bym udała się w podróż. jednak mój samolot się popsuł a zdrowie wciąz dopisuje.

Wybuch

  Wybuch. dziś boimy się że nastąpi wybuch. zebraliśmy trupy karaluchów z podłogi. pies wrócił do naszego łóżka. nadal pozwala się drapać za uchem. herbata matki przestała być słodka. matka przystawia do ucha komórkę z ojcem zamkniętym w środku ale on tylko milczy. boimy się coś wybuchnie. a przed wybuchem najgorsza jest cisza. drzewa kwitną po cichu i nieme motyle drapią bezgłośnie powietrze. nocą przychodzi mora i siada nam bezgłośnie na piersiach. rankiem trawa rośnie po cichu czekając aż nastąpi wybuch – kara za nasze grzechy.

Moj z mojom

  Moj z mojom. W czasach , kierych ani nojstarsi staroszkowie niy pamiyntajom chodzoł se Pon Jezus ze świyntym Pietrym po świecie i nauczoł. Jednego razu pogoda boła piykno, aże piykno. Polne leluje aż biole gymbiczki pozawiyrały, coby klara ich niy popolyła, roztomańte chroboczki kryły się do ziymi, a ludziska przerywali robota i lygali do ciynia. Ponu Jezusowi tyż fest sie pić chciało, toż wyglondol za jakom studniom, a już nojlepszy by boło, jakby kole nij rosnyl srogi strom, coby szło pod nim dychnyć, bo na szłapach już sie plynskyrze robiły od deptanio polnych drogach. Wtynczas świynty Pieter ujrzoł łogromnie gryfno dziołszka w polu kole studnie, kiero nabiyrała ciynżki kible wody, a uśmiychniono przi tymu boła, choćby we gorściach dzierżała font piyrzo, a ni taki sromotny ciynżor. Świynty wroz z Pon Boczkiym podeszli bliżyj, a frelka bez godki podała im po szolce wody. Piyknie podziynkowali, a Pon Boczek jeszcze jom poblogosławili za ta posługa. Ciekawe jakigo tyż galana

Płomienie

  Płomienie. tego roku mamy plomienie w sercach. zaczęło się od zgnilizny która się zaparzyła. teraz mamy pożar. przez to nasze serca mają palpitacje i sadza zbiera się w nas. jesteśmy niczym zapchane kominy - .pali się w nas choć brakuje powietrza. tego roku ciągle ktoś rozdmuchuje żar. brakuje nam światła.i ktoś donosi nowe znicze. tego roku znów zbyt mało wiemy. znów pragniemy patrzeć tylko na śmiech naszych dzieci. chyba na nowo zaczynamy rozumieć czym jest szczęście.

Danuta goni Anioły - Srebrzysty

  Srebrzysty. Danuta biegnie. jeszcze siedzi w niej sen.  jak ma biec skoro jest człowiekiem miejsca? jeszcze sen w niej siedzi. pozbyć się biletu.  zabrać walizkę napełnioną snem. podobnie jak człowiek przecinający ścieżki kotów - wierzchołki dachów przekroje płotów puste piwnice. nie miał czasu na zetknięcie. za bardzo wierzył w siłę pożegnań. ten moment gdy sekunda decyduje. jej wieczność w kosmosie kiedy nie boisz się że poranisz stopy i jest ci obojętne czy umrzesz na raka - byle nie teraz. zegar jest na tak. Anioł utkany ze srebrnych nitek przyciąga wzrok poświatą. jest w połowie tam choć jego dłoń zakłóca porządek rzeczy. drga nerwowo bo nie wiadomo czy zapytał Boga. zawodzi wiatrem. skomli jak czworonóg  uciekający przed klaksonem. myśli że wybuchła wojna. dziś go już nie zobaczy.

Znaki

  Znaki dziś rysujesz znaki zaostrzonym rysikiem na grzbiecie  kamienia sprzed twojego życia. co to jest że musisz mówić choć już nie potrafisz? co to jest że ja nie mogę przestać pisać wierszy? mówisz że ciemna ciecz na końcu twojego języka to wody płodowe matki. przewietrzę dom by świeże powietrze zmieniło nas z powrotem w ludzi. zacznij kojarzyć fakty nim staniesz się plemnikiem z pełzającym ogonkiem po kamieniu śmierci. narysuj piorun zapach jajecznicy i psa spragnionego  drapania za uchem. lepiej umierać z miłości niż  wpatrywać się w roztocza. ułóż się w puzzle począwszy od brzucha matki aż do brzucha tego kamienia. niemowlę w tobie śni o nowo wyrosłym drzewie z kamienia przez którego płyną znaki całej piękności świata. warto dla tego jeszcze trochę pożyć.

Danuta goni Anioły - Ogorzały

 Ogorzały. Danuta idzie sprzątać miasto. w miejscu spalonego domu rozsypuje popiół -  prochem jesteś. niechciana mucha brzęczy  niemrawo. Danuta myśli że jest gładka. nie wystaje z niej gniew ani cudza skóra.  w powietrzu trzyma ją grawitacja. dzieci kopią kawał zdrowej deski. a byłaby z niej piękna trumna w miejscu spalonego domu. robotnik o drelichowej twarzy sieje  młode domy zaszczepia płoty posypuje popiołem zranienia. ktoś  ukradł mu narzędzia dlatego chce przeskoczyć dzień albo jedną godzinę.  nie ma własnej piżamy ani garnituru. przykręca siebie za pomocą  śrubek by się nie rozpaść. a przecież zrodziła go miłość. wyrastają  przed nim betonowe ptaki. daje nowy początek. uzdrawia swojego Anioła  bo wypadają mu włosy bo pocą mu się stopy w gumowych butach.  uzdrawia Anioła o ogorzałej twarzy. uzdrawia Anioła który czeka  na półmrok bo miłość lubi półmrok. idą nowi ludzie do granicy nowego  domu.  idą ludzie ułożyć  swoją podłogę. zasadzą w niej swoje cienie.  będzie można oglądać

Danuta goni Anioły - Pisklę

 Pisklę odkąd czworonóg ma sierść  coraz rzadszą pozwala głaskać się  byle komu. Danuta idzie sprzątać miasto. myśli że czworonóg  wolno  uczy się wymawiać jej imię. Danuta zbiera do worka odłamki muru w miejscu gdzie straszy. kruszeje tynk w miejscu gdzie straszy. stary człowiek przez lata pisał skargi na murach. ziemia uciekała spod niego kiedy zrozumiał że jest nagi. Anioł stróżujący przystaje pod murem. nawet on musi ściągać buty  by chodzić po chmurach. stary człowiek mówi że zrozumiał.  przez lata nie rozumiał a teraz zrozumiał dlatego tańczy boso po śniegu. Danuta usuwa zwały brudnego śniegu. widzi Anioła jako pisklę. opuszcza gniazdo. a zrodził się w drugim dniu stworzenia gdy powstawały gwiazdy. usuwa spod jego stóp brudne zwały śniegu. stary człowiek mówi jej że zrozumiał a ludzie mówią że oszalał. wolno uczy się wymawiać  czyjeś imię. pozwala się głaskać. skóra mu linieje.

Ten wiersz jest miejscem dla zapomnianych i nieodnalezionych.

  Ten wiersz jest miejscem dla zapomnianych   i nieodnalezionych.     mężczyzną co biegnie nie wiadomo skąd   i nie może zatrzymać się gdzieś.   robakiem co wszedł pod ziemię i nigdy   nie wrócił.   ptakiem unoszonym przez prąd powietrza   donikąd.   muzykiem co utknął we własnych nutach.   dziewczyną utopioną w miłości – nigdy nie   wypłynie.   strofą zapomnianą przez własnego poetę.   czymś co zrodziło się we śnie i nie dotarło   do rana – może zbudzi się w jakiejś przyszłości   jeśli będzie wciąż istnieć poezja – miejsce   dla zapomnianych i nie odnalezionych.        

Bezpański

    Bezpański.   roślina została wchłonięta przez oddech psa który był śmiercią.   pił krew polnych kretów   co wyszły spod ziemi – tak bardzo   chciał trzymać się życia ale pod ziemią są tylko zmarli.     każdy bezpański pies trzyma się ziemi gdy prosi o miłość   ale od człowieka jej nie dostaje. idzie więc gdzie odcisk skrzydeł   na kretowinie.     motyl ma wiele oczu i widzi wiele obrazów – w tym ruch psa.   czasem to wystarczy by wejść do wieczności.        

Podaj kamień

  Podaj kamień.   nadejdzie czas że ludzie będą szaleni.   tylko kamienie nadal będą głuche i ślepe.       odzyskasz spokój patrząc na wyblakłe   zdjęcie kobiety z dzieckiem którego   nie poznajesz. stałaś tam patrząc aż   światełko mignie zmartwiona że możesz   nie zmieścić się w aparacie.     nie ma już tego miejsca ale pozostał   mały pękaty kamień spod ostatniego schodka   na śmietnisku twojej historii.     nadejdzie czas że połkniesz swój język.   zapomnisz słów. będziesz sepleniła jak dziecko   a wszyscy wokół będą szaleni. tylko kamień   spod schodka pozostanie zwyczajnie twardy.   on będzie twoją historią. podaj go dalej.     niy trop sie bo co mo prziść i tak przidzie. - tak godali twoji staroszkowie i mieli recht.  

Ścieżka

  Ścieżka.   zgasło światło nad cienistą doliną. ktoś wyłączył   neony. w oczach odbija się tylko blask księżyca.   trudno złapać oddech stojąc naprzeciwko   wszechświata.     człowiek XXI wieku nie jest dzieckiem – ptakiem   ani nie jest dzieckiem – zwierzem. zatykamy usta   przed powietrzem z zewnątrz. czekam   aż napełni   się próżnia we mnie.     sekretna ścieżka wiedzie blisko domu. nie dojdę   nią do przychodni ani na pocztę. mogę nią podążać   w każdą pogodę. mogę tam umierać po trochu ale nie   umrzeć o żadnej porze dnia ani o żadnej porze roku.     nie muszę zabierać tam nic oprócz siebie. nie ma się   czego chwycić ani unieść wiele. najlepiej mogę dojrzeć   kiedy gaśnie światło. mogę wtedy zniknąć w wierszu.   mogę do niego dojść.        

Krwawiący

  Krwawiący Danuta idzie sprzątać miasto. czworonóg nauczył się czekać. nie mając wpływu na psi los po prostu go akceptuje. Danuta czesze trawę. musi zdążyć przed wiosną. zaplata nową zieleń w warkocze by było coś świeżego dla zakochanych.   nowa trawa ubrana w warkocze   jest jak nowa planeta gdzie ludzie rozmawiają stojąc naprzeciwko siebie. kobieta której wieku nie da się określić rozstała się z piwem. czuje jakby odszedł ktoś bliski. dotyka zielonych warkoczy trawy.   podobno jej syn mawiał że nie chce umierać na wiosnę. Danuta czesze trawę czując łamanie w barkach podobne do bólu jaki przenikał świętych. kobieta o niezapamiętanej twarzy mówi że nastąpił właśnie kompletny rozkład jej konkubinatu.   dlatego sam książę z chóru tronów złocistych przychodzi. książę z chórów alabastrowych przychodzi obmyć jej ręce. stopy mu krwawią gdy   idzie przez ciernie. krwawią mu stopy gdy idzie codziennie do nijakiej kobiety. wchodzi po schodach nie używając

Narodziny wiersza.

  Narodziny wiersza.   robi się we mnie przemoc – mówił gdy robił się   we mnie smutek. coś mnie szatkowało po biodrze   po różnych narządach i po duszy której uchwycić   nie mogłam choć zawsze była moją własnością.     to zabijało w nim miłość. a ja znikałam po trochu   jako kobieta choć nadal udawałam że jestem kobietą.   prałam. sprzątałam. tworzyłam małych ludzi.   krzątałam się koło swojej kobiecości, żeby więcej   sprzątać prać i gotować. żeby zapobiegać pisaniu.   o czym nie powinno się pisać ale trzeba choć   się nie powinno.    

Danuta goni Anioły - Wróbel

  Wróbel czworonóg jest wolny. nie potrzebuje kagańców ani smyczy żeby czuwać. sam wybiera kogo pilnować. Danuta myśli co kryją ściany. ludzie rozmawiają o pogodzie. wygasł w nich ogień. wezbrał w nich deszcz.   Danuta wstępuje w deszcz. krople łaskoczą ją pod koszulą. słyszy jak rośnie trawa. zmartwychwstają w niej drobne meszki i ziarna piasku z ustami pełnymi kropel. wyrywa ziarna piasku spod stóp młodzieńca z wygaszonym papierosem w ustach.   wszystko w nim moknie i gnije. Anioł z chóru mocy a szary I niepozorny. Anioł wszędobylski ze zmiętym papierosem w ustach sprawia że ciało młodzieńca napełnia się światłem. zeszłoroczne liście znów zielenieją. ich układ nerwowy napełnia się nabrzmiewa świeżością. od wschodu idzie paruzja.  

Szarość

  Szarość   drepcze za oknem. zagląda przez szyby. sypie popiół pod stopy człowieka zamroczonego wódką. człowiek ubrany w szarość przynosi deszcz na końcach palców.   jest ogniem. odlew człowieka utkanego z ognia sprowadza straż pożarną. gdzieś wybuchają butle gazowe i autobusy rozbijają się o drzewa. ludzie gubią drogę i stają się tułaczami.   kocham swe mury. jestem w nich pomnikiem odpornym na słońce i wodę wierszem zamkniętym w ramce piwnicy. jestem głosem i ciszą zamkniętą   w   pomniku.   poza murem szaleją żywioły. lepiej być pustym dzbanem w którym nie mieszka żywioł. trzymam serce za murem. ktoś ma pozwolenie na broń i zagraża miastu.   ktoś nieustannie myśli o cudzej śmierci. ktoś chce zobaczyć czyjeś oczy zamienione w beton. ktoś jest zdobywcą.   ktoś nie ma ucieczki. dziś ktoś nie przetrwa. ktoś już nie zaśpiewa.   ktoś nic nie napisze. ktoś wyskoczy oknem. ktoś odnajdzie drogę do własnej wolności. ktoś odnajdzie klucze   do moj

Chodźmy na miasto

  Chodźmy na miasto. wyjdźmy dziś z piwnicy i chodźmy na miasto. słońce rzuca na nas swój cudowny blask. powiedz mi kochany czego się boimy umrzemy przecież i tak tylko raz.   jeszcze w ciemnych murach słychać jęk choroby jeszcze kolec strachu wbity   w serca głaz. powiedz mi kochany czego się boimy umrzemy przecież i tak tylko raz.   idźmy na polanę gdzie rodzi się lato. dziś mamy Sobótki kwitną wieńce w nas. powiedz mi kochany czego się boimy umrzemy przecież i tak tylko raz.   w naszym domu tańczą jeszcze mroczne cienie na ścianach rysują runy raz po raz. powiedz mi kochany czego się boimy umrzemy przecież i tak tylko raz.   nie gardźmy przyszłością w każdym życia wieku. bądźmy tylko ciałem wszak żyjemy raz. powiedz mi kochany czego się boimy umrzemy przecież i tak tylko raz.   zostawmy   żołądki przez chwilę w spokoju. wątroby zostawmy by nie gniły w nas. powiedz mi kochany czego się boimy umrzemy przecież i tak tylko raz.

Danuta goni Anioły - Miedziany

  Miedziany. Danuta idzie sprzątać miasto. czworonóg trąca kolano lodowatym nosem. wszczepia w nią jedność by mogła patrzeć jego oczami. jest pośrednikiem pomiędzy śmieciami a trawą między miotłą a trotuarem między stopami a światem podziemia.   księżycowi od rana zbiera się na pełnię. dojrzewa. dobrze będzie dzisiaj we śnie. tymczasem pada.   zbiera mokre kamyczki i butwiejące liście. układa je w klocki. potem wyrzuci jak zwiędłe wspomnienia. staruszka idzie wolno odgarniając laską krople deszczu. patrzy w między światy. na twarzy ma nieistnienie. Seraf o twarzy miedzi zagradza jej drogę a chciała spytać tylko o toaletę. po deszczu słońce wiruje jak kłębek żółtej włóczki.   nawija tęczę. chyba nic się nie stało. nikt nie zabrał ani kawałka ułożonego w klocki świata.  

Rozstanie

  Rozstanie. ta sama gwiazda dla nas – spalmy ją w kominku. księżyc krwawi . glos w telefonie: ten pan już tu nie mieszka. w jednej chwili można utracić kolory duszy.   ktoś szepcze że tylko pszczoły i motyle od setek lat mają takie same twarze i mają taka sama mowę. czasem szatan mieści się w uchu.   dopiero tańczyła na chmurze w zielonym kapeluszu. nawet jeśli jesteś daleką gwiazdą w końcu powrócisz by wypłowieć   jak ścięta ryba. otwierasz usta nie mogąc wypowiedzieć słów.   jeszcze niedawno dzielili się ta sama gwiazdą. jeszcze niedawno byli jedna gwiazdą. teraz pali ją w kominku. jakiś obcy anioł z płonącym mieczem uniesionym w górę   uparcie powtarza że tylko będąc w niebie można poczuć   wieczność.