Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Lothar cz. XIX - XXI

XIX Ryba mignęła mu przed oczami, ledwo zdołał dostrzec jej obłe, srebrzyste ciało poddające się z łatwością szybkiemu nurtowi wody. Zazdrościł jej zdolności poruszania się pod jej powierzchnią, tej szybkości, zwinności i znajomości środowiska, które jemu było zupełnie obce. Woda w rzece była lodowata i przejrzysta, wyraźnie widział z brzegu sporej wielkości kamienie osadzone na dnie. Nie miał pojęcia czy miejsce, do którego dotarł jest tym, o którym wspominała Matar. Woda w tej części rzeki wydawała się być o wiele płytsza niż gdzie indziej, trudno było jednak to ocenić. Nie miał pojęcia czy wchodząc w nurt rzeki nie okaże się, że dno jest osadzone o wiele dalej niż wydaje się z miejsca, gdzie stał. Kamienie były z pewnością śliskie, trudno mu będzie przedostać się po nich na drugą stronę. Istniało wielkie niebezpieczeństwo, że potknie się i utonie. Nie wiedział tez czy zdoła oprzeć się porywistemu nurtowi, jednak skoro doszedł tak daleko nie było innego sposobu, by się o tym przek

Danuta pragnie

Rankiem gdy kanapka odwróciła się do góry nogami ciotka powiedziała że umarło w niej życie poszło na drugą stronę serca i dlatego płacze. łzy mieszały się ze śliną. było śmiesznie. starzy ludzie nie powinni płakać starzy ludzie powinni uśmiechać się dobrotliwie nawet gdy leżą jak szmaciane lalki z nieruchomymi zmarszczkami na oczach nawet gdy siedzą z ciszą na uszach powinni uśmiechać się dobrotliwe żeby wszyscy wiedzieli że są pogodzeni z naszym beztroskim zapominaniem. Danuta słucha muzyki. wyniosły kogut spaceruje po podwórku miarowo klapie trójkątem palców. błoto zmieszało się z odchodami kur. odchody plaskają między ziarenkami pszenicy. na piecu garnek nieco okopcony z naderwanym uchem. rosół w nim pyka. podłoga skrzypi pod piecem z porządnym paleniskiem. śpiewają w nim kawałki drewna. rzężą pękając. jęcząc z bólu zmieniają się w popiół. krzycząc spadają w przepaść paleniska koniec uwertury. w dachu coś piszczy. tańczą nad nim chmury. zaganiają kury dokoła koryta. pośrodku kogut

Dziwne przipadki Zigusia Kryki cz. VI

VI Zigusiowe ptoki. Mioł Ziguś jedne łogromne przoci bez cołki życi, a tym przocim boła muzyka i wesołe, śląski pieśniczki. Łod malutkości mioł ptoka na puncie granio i śpiywanio, a to grani słyszoł wszyndzi – i we trowie, jak w ni wiater szuścił, kiedy letnio klara jom łogrzywała i we stromach, co gałynziami ruszały i mindzy cilipami, kierych moc dycko wele jego chałpy lotało i na grubie w rułach i w sztomplach, kiere pukały i strzylały i wszyndzi kaj yno zaszoł słyszoł muzyka. ] Staro Kryczyno, jak jeszcze żyli wiedzieli, że synek mo grajfka do muzykowanio i skuli tego wrożyli mu wielko prziszłość. Namowiali starego Kryki, coby jedynokowi jaki instrumynta pokupić, by mogf sie uczyć na nich grać, kie taki zdolności mioł. Piyrsze wynokwili, że kupiom mu gitara. Łobiecali mu, że dostanie jom na geburstag, eli bydzie grzeczny. A że Ziguś uważoł sie za fest grzecznego, już ni poradzioł sie doczkać na tyn geburstag i yno szkartowoł kartki we kalyndorzu, wiela mu jeszcze do niego zostało. K

Znikanie

U starki                                                                             Cisza w chryzantemach Zamknięta błękitem umytych szyb Cisza w wargach starki podskakujących niemo modlitwa starki bezszelestna a brodaty Bóg najbardziej ją sobie upodobał Oko Opatrzności wrysowane w zmarszczki Biel włosów starki Biel włosów Boga Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo   Znikanie   Spowita w biel Umykała Nagle przypomniała sobie obie wojny A nawet dzieciństwo Powróciwszy do niemowlęctwa Wolno zamieniała się w płód Patrzyliśmy zebrani z różnych zakątków Patrzyliśmy oczami kowali górników piekarzy Bardzo chcieliśmy zajrzeć przez chwilę w bramę W którą wchodziła uśmiechając się

Lothar cz. XV - XVIII

XV Stara kobieta czekała na nich z tyłu za swoim domostwem. Pośpieszcie się – ponaglała. Chciała wrócić jak najszybciej do swego domu, by nie wzbudzić podejrzeń ziomków z osady, nie mogła jednak doczekać się powrotu wnuczki. Gdzie Jowita? - rozejrzała się trwożnie wokół. Została z tyłu – poinformował Lothar – Wyprowadź moją matkę poza osadę i wracaj do lepianki, ja wrócę po twoją wnuczkę – wyszeptał jej prosto w twarz i nie czekając na dalsze pytania staruszki pognał z powrotem. Serce biło mu jak oszalałe. Wiedział, że nie powinien zostawiać dziewczyny samej w lepiance Kritesa, jednak troska o matkę przemogła wszelkie obawy. Teraz wiedząc, że uda jej się wyjść poza teren osady drżał z lęku o Jowitę. Pełen złych przeczuć dotarł do miejsca, gdzie musiał przebiec na drugą stronę ścieżki pomiędzy lepiankami. Przez cały czas miał jeszcze nadzieję, że zobaczy postać dziewczyny wynurzającą się z mroku, kiedy jednak rozejrzał się po ścieżce zrozumiał, że jest ona nadal w środku. Zdecydowanym r

Momy kreple

Momy kreple w doma Słowa starej śląskij pieśniczki som taki: „ A my momy krepli w doma do pierona! Pełny bifyj, cołko roma. A my momy krepli w doma do pierona! Pełny bifyj, cołki szrank.” A prowda je tako, że dycko Ślązoczki rade piykły kreple, a już nojbardzij we „tłosty czwortek”, Ja, kiejś ludzie surowo przestrzegali postu, niy jodali masnego, aże do Wielkanocy, toż niy dziwota, że w tyn ostatni tydziyń zapustow kożdy musowo najod się słodkich krepli. O swoja figura niy starały się baby, tak jak to terozki, przeca stare porzekadło godo wyraźnie, że „ baba bez brzucha je jak garniec bez ucha”, a śląski stroje szyte boły tak, że jeszcze czyniły figura takij babeczki bachratszom, a bez co chłopeczkom jeszcze zocniejszom, bo przecyż mieli terozki wiyncyj miejsca do kuskanio. Niy boło sie tyż co dziwować młodym dziołszkom na wydaniu, że pojadły krepli, coby osłodzić se ostatni dni zapustow. We Popielcowo Środa młode synki rade obgadowały taki frelki, że niy znodły se galana bez cołki cza

Smocza góra cz. III

III Wiesz, Ambrozjo, – powiedziała Martynka do klaczy pewnego ranka, kiedy po nocnym odpoczynku ruszyli właśnie w dalszą drogę – zastanawiam się czy te wszystkie życzenia i marzenia , do których dążyły wszystkie zwierzęta proszące swoje dobre duchy o pomoc nie zostały spełnione w momencie, gdy znalazły się na szczycie góry. W normalnym świecie nie ma przecież tak pięknych miejsc, takich niespotykanych roślin, takiego krajobrazu, zawsze cudownej pogody i nieba jak z bajki. Zwierzęta, które tu trafiły cierpiały ból, głód, albo przytrafiały im się inne nieszczęścia, których sprawcami często byli ludzie. Tu nikt nie czuje głodu, pragnienia, ani bólu, poza tym nie ma tu ludzi, a te istoty, które zwykle dla siebie bywają wrogami, albo pożerają się nawzajem, tu potrafią żyć w harmonii. Nikt tu nikogo nie krzywdzi, ani nie wygania z miejsc, które wybrał sobie na dom. Takim przykładem może być koza, która spełniła tu swoje marzenia, Fafik, bezdomny kundelek marzący o przyjacielu, tu odnalazł mo