Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wieczerzo

Wieczerzo. A w tyj gołce, w tyj czerwionej gymba starki urobionej, zmarszczkom gymba przełorano, stojom starka zadumano, zaglądajom na betlejka, kaj Dzieciątko małe, spomniajom se ta starka swoji życi całe. Rychtuj synku talyrz wiyncyj, bo tak zrobić trzeba, trza pamiyntać o żebrokach , co niy majom chleba. I o bajtlach trza pamiyntać, o tych wszystkich małych, co mamulki na swaczyna jeść im nic niy dały. O starzikach trza pamiyntać, kierzi już niy żyjom, ale serca jejich synku w nos tu dali bijom. Dzisio noc je wielkich cudow, ta noc je magiczno, pozaglondej jak uśmiycho sie Paniynka śliczno - Dobrze jakby dzisio rano jaki chłop piyrszy wloz do naszej chałpy, a jeszcze kieby tak boł młody – padali mamulka bajtlom we Wilijo z rana – bo chłop wroży szczynści bez cołki rok. Gorszy jak baba wlezie, a już najgorszy jakby to boła jako klaprula, dejmy na tyn przikłod Nesia Kopyrtka, wtynczas cołki rok z obrządzanio niy wylezymy. Jeszcze tego dobrze niy skończyli godać, a tu kieryś zaklupo

Sztama

Patrzy na kobietę śpiącą kobietę z otwartymi ustami i ogarnia go czułość choć on jest młody a ona jest stara. jej otwarte usta układają się w zeschnięty owoc pomarańczy. jej cienkie wargi sylabizują słowo które on chce rozszyfrować dla innych kobiet które dopiero spotka a tymczasem ogarnia go czułość choć wyraźnie słyszy pisk wydobywający się z jej nozdrzy coś jakby drżenie ząbków piłki do metalu. ta kobieta w nikim nie może wzbudzić pożądania kiedy śpi demonstrując swoją starość a jednak wzbudza jego czułość dla kobiet które kiedyś pokocha a wtedy na nie przeleje czułość od której uwolni kobietę śpiącą w autobusie choć ona będzie wtedy podążać donikąd albo do słowa które sylabizowała tego dnia gdy wydała mu się snem o którym zapomniał na kolejnym przystanku. Sztama Po raz pierwszy nie chcę iść z wami koledzy zwyczajnie się boję, czasem myślę że będziemy znów siłować się na ręce albo wywołamy kolejną wojnę. wiem jednak że dziś nie dałbym rady przejść

Starzikowe pszczoły

Starzikowe pszczoły. Teklin starzik pszczoły mioł, kierym fest, ale fest przoł. W rownej raji hule stoły wele chałpy, a w nich pszczoły. Pszczoły tak starzika znały, że go yno niy szczypały. A w kumorze miodu beczka, pojodała go Tekleczka, przichodzili ludzie ze wsi, bo starzikow miod nojlepszy. Krauza dycko kupowali, kosztowali, wychwolali. Na wilijo roz się miało, w zimie pszczoły w hulu spały. A w wilijo, to padajom, że zwierzynta se godajom, gospodorzi obgadujom, czy tyż dobrze ich futrujom. Ale żodyn niych niy słocho, lepszy gażom zaciść ucho, kto podsłyszy, niy dożyje do tyj na bezrok wilije. Ale starzik chcieli wiedzieć, Jak się w hulu pszczołom wiedzie. Czy go chwolom? Czy mu przajom? Co tyż ło nim se godajom? Po wiliji familijo na pastyrka już się zbiyro. Ale starzik jakoś zwlyko, przeca kościół je daleko, a we krziżu fonsok łupie, lepszy zostać se w chałupie. Po pastyrce Tekla idzie, a na fol łotwarte dźwiyrze. Szuko łociec, matka, oma, b

August

August Remont przeciągał się. Po korytarzach w tę i z powrotem przechadzali się robotnicy w czerwonych i żółtych kaskach, gapili się przez otwarte drzwi na sale, gdzie wycieńczeni ciągłymi odgłosami stukania, wiercenia, piłowania i kruszenia murów leżeli pensjonariusze ośrodka. Niektórzy krepowali się kiedy co rusz do okien zaglądali inni robotnicy w przeważnie brązowych kaskach raz po raz coś przyklejając do wewnętrznych parapetów, albo dobijając jakieś gwoździe, szczególnie, że tego dnia panowała biegunka wraz z wymiotami. Pielęgniarki były naprawdę wściekłe, gdyż od rana wciąż wzywane były do podkładania basenów pod tyłki i misek pod brody oraz do podawania papieru toaletowego i podcierania tyłków podczas, gdy zarówno ci przemieszczający się po korytarzach jak i ci pracujący na zewnątrz murarze i malarze kręcili nosami nie mogąc znieść fetoru jaki unosił się wokół i głupkowato uśmiechali się widząc wypięte tu i tam zarówno damskie jak i męskie zadki. Salowe klęły po cichu nie mogą

Budujemy płoty

Drogi Antka. Wszystkie drogi Antka prowadziły do tej jedynej, rozstajnej, gdzie figurka świętej Barbary z mieczem wyszczerbionym, jakby nigdy nie był w użyciu. Przyglądały się temu leniwe jęzory łopianu i tłuste kiście dymu z pobliskiego komina, który powiódł go w końcu ku ciemnym światom rozjuszonego żywiołu. Mali śmiałkowie o czarnych naciekach wokół oczu próbowali okiełznać go za pomocą strumyczków świateł zawieszonych na czołach. Światełko Antka było tylko lśnieniem pośród tysięcy istnień upchanych w pokładach czasu. Najbardziej martwił go fakt, że nie posiada odpowiednich butów. Poznał ją po wyszczerbionym mieczu. Otuliła go drewnianym płaszczem, o który opierały się latem pisklęta jarzębiny przydrożnej. I pofrunęli. Leżymy na balkonach mamy piasek na stopach na stopach mamy jeszcze piasek z plaży i klapki mamy na stopach nasiąknięte wilgocią. nad nami ptaki podobne do tych z dalekich krain na niebie wszystkie ptaki są podobne. w kieszeniach

Rychtowani betlejki

Rychtowani betlejki. Spod chojinki Zeflik świynty, krykom ruszo uśmiychniynty, wcisko Dziecia sie w Maryje. Toż siodejmy do Wilije Wielki wychraniani i rychtowani do Godow zaczynało sie na świynto Łucyjo. Łod tego czasu bajtle zaczynały wyszczigować roztomańte lańcuszki na chojinka z kolorowych papiorow, ze starych tytek robiły gryfne, skrzydlate aniołki, a łorzechy łowijały pozłotkom, kiere starka cołki rok zbiyrali na przileżytość Godow. Rade chytały sie tej roboty, a potym jedne przed drugimi sie przekazowały, kiery zrobioł najdłogszy lańcuszek, abo nojpiykniejszo gwiozdeczka. A u Antończykow bajtli boło łosiym, toż czym bliżyj Godow, tym ta hołda cackow do łobstrojynio stromka rosła i rosła. Starzik zajś wysmyczyli ze kumory staro drzewiano skrzinia, we kierej trzymali betlejka jeszcze po swojich łojcach i szacowali kożdo figurka, kierych stoło moc przi stajynce. Latoś uznali, że trza bydzie betlejka cołko łodnowić i posztrajchować, bo już yjzel i kamela zamiast bronotnej

Miron Szybkoręki

Miron Szybkoręki I Okna salonu hrabiny Aleksandry wychodziły na południe. Latem trudno więc było wysiedzieć na szerokiej, wygodnej kanapie wystawionej naprzeciwko szyby po to, by móc obserwować ulicę Centralną. Bo pałac zbudowany był w samym środku miasta, co dodawało prestiżu jego właścicielce. Miron rozsiadł się wygodnie na kanapie, nie przeszkadzał mu upał, lubił takie skwarne dni kiedy rozrzedzone powietrze unosiło się ciężko ponad ulicą, umęczone rośliny parowały, a miasto pustoszało. Aleks wolała bardziej zacienione miejsce za okrągłym, dębowym stołem w rogu salonu, gdzie oddawała się swemu ulubionemu zajęciu jakim było czytanie książek przyrodniczych. Kątem oka obserwował to ją to pustą brukowaną ulicę. Od dawna przestało mu przeszkadzać to, ze ma tylko jedno oko na środku, jak wszyscy Centnerowie, za to doceniał jej inne zalety – mały, zgrabny nosek, kształtne, wydatne usta, gęste, ciemne włosy bez śladu siwizny, mimo iż Aleks skończyła już jakiś czas temu czterdzieści lat