Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą dla dzieci

Bajka o śwince po śląsku

Bajka o śwince                                     Babuć Kulo sie po placu babuć we marasie, rod w gnojoku ryje, po pije w kalfasie, kaj je reszta wopna i stare pająki, co się przipryczyły zza płota łod łąki. Gryzie babuć   wongel jak słodki bombony, po pije go wodom, kaj gebiz łod omy leżoł zmoczony. Woda zzielyniała, skuli tego bardzij mu tyż szmakowała. Zeżro wieprzek mucha,   ślywki ze swaczyny, po ym se po prawi resztom pajynczyny. Godali nom   oma, że nikierzi ludzie som gynau zmazani, choćby te babucie. Dejmy na to ujec, jak przidzie naprany, tyż jak wieprzek śmierdzi i je okulany. Śmiejymy sie z wieprzkow, ale wszyscy wiedzom- kożdego   babucia kiedyś ludzie zjedzą.

Ewelina Kuśka- Bachrato królewna bajka po śląsku

Bachrato królewna- Po śląsku Bachrato królewna Za groniami, za stromami, za strymi krzipopami przed rokami tymu wiela żoł krol z babom.   Mieli cera. Choć krolewna piykno była rada jadła, rada piła. Fet i woszty robiom swoji. A ku tymu, drodzy moi keks, bombony, kreple, moczka. Rynce załomała szwoczka. Ni ma tela sztofu w mieście, knefli brakło już wkrolestwie. Wszystki klajdy popukały, a strzewiki sie zdeptały. Krol już ślimce, bo niestety w mieście kończom sie maszkety. A krolewna wszystko smoże. Łoto-   zawaliła łoże. Chned łordeka sie zapadnie, a królestwo się rozpadnie. Zawezwano w końcu wróżka, co je lekko, choćby muszka. W lufcie furgo jak rakieta, choć na karku ciynżko keta. Niech krolewna zaczaruje, abo myni jom futruje. Przileciała wróżka chned. Piyrsze ji wyciepła fet. Woszty biydnym rozdziylała, a królewnie tak padała: - Jak chcesz ksiyncia kiejś zapoznać, muszą skończyć się te błozna. Czas gymizom ło

Jak wyglądo smok- Po śląsku

Smok Jo już myśla nad tym rok,                                 jak wyglondać może smok, cobych poznoł go z daleka, bo łon może zjeść człowieka. Czy je wielki? Czy mo skrzidła? Czy ksiynżniczka mu sie zbrzidła I na dzieci by mioł szmak? Kierejś zeżrać by chcioł tak? Coby wartko tu niy wskoczył i mie naroz niy zaskoczył musza już się prziszykować jako zbroja narychtować. Miecz, to zrobia se z patyka i wypija garniec mlyka, cobych siły mioł niymało, by smokowi się niy zdało, że mo z chuchrym do czyniynio, co się poddo bez walczynio. Jak go dziubna tym patykiym, smok uciecze zaroz z rykiym i sie wiyncyj niy pokoże Ślad zaginie po potworze

Kurzynta- Po śląsku

Kurzynta- Po śląsku Straciła sie z placu kwuczka jarzymbiatka. Szukali jom starka, szukali somsiadka. Tako była gryfno, tak jajca snosiła, a tu naroz jak kamfora   flot sie ulotniła. Położyli kryska już na nij mamulka. Już sie łopytali u ujca Paulka czy im nowo kupiom jak na torg pojadom, bo chcieli kurzynta se uhować latoś. Ujec łobiecali. A tu dnia piyknego wylazła ta kwuczka zza winkla jednego. Wylazła, a za niom jak wojoki rajom Kurzynta żołciuśki   sie drogom kulajom. Żodne nic podane je do jarzymbiatki. Czyby łone boły z jakij inkszej matki? Najpewnij se znodła kajś gniozdo z jajcami, siadła na tym gnioździe i łobejrzcie sami… Wysiedziała kurzont chyba ze szternoście. Teroz na plac idom, choćby jaki goście. Chciała ich Halinka pohalać palcami, A tu wroz ich ni ma – siedzom pod skrzidłami. Przicisła ich kwuczka, łobejrzeć niy dała. Jak kożdo   mamulka sie o nich lynkała.

Strzewiczek - Po śląsku

Strzewiczek - Po śląsku  Strzewiczek Poszoł na łąka roz mały Zefliczek i w trowce wysoki se straciuł strzewiczek. Powiydzcie mi ptoszki cojście tu lotały Czy żejście strzewiczka dzisio niy widziały? A mono ty w trowce brzynczoncy świerszczyku wiysz co o mojim jednym strzewiku? A mono zajączki we trowce kicały znodły mój strzewiczek i mi go zebrały? Niy wiy już co robić i ślimce Zefliczek Kto mi teroz łoddo mój drugi strzewiczek? Powiydz mi boczoniu mój kochany ptoku jak jo teroz pójda du dom po   bosoku? Aż tu naroz prziszła siostrziczka Zefliczka Poszukała w trowce i znodła strzewiczka Utrziła mu płaczki sznuptechlom ze liczka Jak dobrze je mieć starszo siostrziczka!

Szprytno Koczka

Szprytno Koczka Szprytno koczka Tam w antryju na bifyju stoji mlyka szolka czako koczka aż wylezie mama, tata, Jolka. Jak wylyźli na zegrodka, to koczka skoczyła, cołki mlyczko ze szoleczki, wartko- chlaps- wypiła. Prziszła Jolka ze zegrodki, a pić ji sie chciało, wtym zaglondo, a tu mlyko kajś wyparowało. Inkszym razym szprytno koczka z kąta zaglondała jak w niedziela mama miynso w kuchni rychtowała. W cołki chałpie już woniało piyknie roladami, ale tata mama woło na film z kowbojami. Jedna baba do kowboja na koniu strzylała, a tam w kuchni se rolady koczka wyżyrała. Jak rodzinka już po filmie za stoł chciała siodać, to niy było już do klusek i zołzy co podać.

Ewelina Kuśka- Bajka o śmieciu

Ewelina Kuśka- Bajka o śmieciu

Opowieść wigilijna

OPOWIEŚĆ WIGILIJNA Pokój w starym domu. Na środku stoi stół, obok dzieci dekorują choinkę. Z tyłu stoi chór. Chór śpiewa „ Cicha noc”. Babcia kręci się wokół stołu, mama przygotowuje kolację wigilijną. Dziadek siada na niskim krzesełku. Ruchem ręki przywołuje dzieci. Dziadek: Podejdźcie, opowiem wam coś zanim babcia i mama przygotują kolację. Jestem już stary i pamiętam wiele wigilii i tych spędzonych z waszą mamą, kiedy była jeszcze małą dziewczynką i tych wcześniejszych, gdy żyli jeszcze moi rodzice i dziadkowie. Gdy byłem małym chłopcem, takim jak ty Jacusiu [ dziadek głaszcze chłopca po głowie] mój dziadek zabrał mnie do lasu w wigilijny poranek, żeby ściąć niską sosenkę, taką, jak ta , która stoi tu obok, ale różniła się tym, że była żywym drzewkiem. Kiedy byliśmy w lesie zobaczyłem piękną choinkę na środku polany. Dziadek wyjął z koszyka siekierę i zaczął ją ścinać. Nudziło mi się, więc zacząłem rozglądać się po lesie. Wszędzie było biało, gdyż śnie

Utopiec Rympa

Utopiec Rympa Utopiec Rympa i niedźwiedź   Tam, kaj rzyki fale gnały koła młynow sie zwyrtały, bulko woda pod kołami, idzie ludzi moc z miyszkami. Zwyrtu, zwyrtu, koło miele, bydom chleby na niedziele, bydzie biołej mąki moc. Poszli ludzie. Idzie noc. Bulko woda, gyrglasuje, kieryś z rzyki wylazuje i do młyna wartko kroczy. Sierść zielono, żabi łoczy i kopyta zamiast szłapy. Ciepie młynorz mu na łapy Zboża, mąki biołej tyż. Czy to człowiek? Czy to zwiyrz? To utopiec Rympa prziszoł. Je w noc kożdo, je i dzisio. Na delowce, tam, kaj stanie szlom i woda sie łostanie. Jak marasić łon tak może!? I wychciywo jeszcze zboże! Choć chalace młynorz fest, to duch wodny przeca jest, totyż gorszyć go niy może, już mu lepszy dować zboże. Ale roz ktojś bez dziyń klupie. -           Czy je młynorz we chałupie? Joch je Cygon, stary Tarka, co sztyjc chodzi po jarmarkach i niedźwiedzia z sobom wodzi. Przipion żech go sam przi wodzie

Smocza góra cz. III

III Wiesz, Ambrozjo, – powiedziała Martynka do klaczy pewnego ranka, kiedy po nocnym odpoczynku ruszyli właśnie w dalszą drogę – zastanawiam się czy te wszystkie życzenia i marzenia , do których dążyły wszystkie zwierzęta proszące swoje dobre duchy o pomoc nie zostały spełnione w momencie, gdy znalazły się na szczycie góry. W normalnym świecie nie ma przecież tak pięknych miejsc, takich niespotykanych roślin, takiego krajobrazu, zawsze cudownej pogody i nieba jak z bajki. Zwierzęta, które tu trafiły cierpiały ból, głód, albo przytrafiały im się inne nieszczęścia, których sprawcami często byli ludzie. Tu nikt nie czuje głodu, pragnienia, ani bólu, poza tym nie ma tu ludzi, a te istoty, które zwykle dla siebie bywają wrogami, albo pożerają się nawzajem, tu potrafią żyć w harmonii. Nikt tu nikogo nie krzywdzi, ani nie wygania z miejsc, które wybrał sobie na dom. Takim przykładem może być koza, która spełniła tu swoje marzenia, Fafik, bezdomny kundelek marzący o przyjacielu, tu odnalazł mo

Smocza góra cz. II

VIII Wędrowcy wciąż spotykali na swej drodze dopiero co przybyłe, albo już oswojone z nowym światem zwierzęta smutne, kalekie, czekające na poprawę losu, albo takie, które tu znalazły swój dom i nie chcą wracać do świata pełnego nieżyczliwych im i agresywnych stworzeń. Na przemierzaniu Smoczej Góry mijały im dni i noce. Dawno już minęli niewielkie laski, łąki, okrągłe stawy i malownicze jeziora, nad którymi kwitło życie. Teraz wkroczyli w kraj górzysty, bardziej surowy z nachylonymi skałami pokrytymi najprzeróżniejszą roślinnością, ale równie piękny jak równiny, które minęli, a być może nawet jeszcze bardziej malowniczy. Martynka w czasie swej wędrówki poznała wiele gatunków zwierząt, z wieloma rozmawiała, a nawet zaprzyjaźniła się, nie mówiąc już o piesku Fafiku, który został jej pupilem, a także klaczy Ambrozji wciąż uparcie poszukującej smoka. Wieczorami, kiedy wielki niczym płaski talerz, idealnie okrągły, blady księżyc rozświetlał łąki i drzewa, pod którymi siadywali, zazwyczaj

Smocza góra cz. I

SMOCZA GÓRA Nie założę tej sukienki! Jest stara! – Martynka podświadomie czuła, że rodzice prędzej czy później ulegną jej naciskom. Aby dosadniej pokazać, że nie zamieni zdania w tej kwestii tupnęła nogą. Mama z pewnością już dawno zaczęłaby namawiać tatę na zakup nowej części garderoby dla jedynaczki, gdyby nie babcia. To ona była tą najbardziej twardą osobą z całej rodziny i jako jedyna nie ulegała kaprysom jedynaczki. Jej opowieści o tym, jak to w dalekich krajach dzieci nie mają co włożyć do ust, nie mówiąc już o porządnym ubiorze tylko pogłębiały jej bunt. - Ale tu nie ma biednych dzieci! – tupała nogą na uwagi starszej pani i nieugięcie kaprysiła przy jedzeniu. - Inne dzieci nie maja takich pięknych tornistrów jak ty ! - babcia uparcie prawiła morały. - Ale ja uczę się najlepiej z całej klasy. – odparła patrząc z ukosa na mamę, która wpatrywała się w nią z uwielbieniem jak w najdrogocenniejszy skarb. - Już dobrze, – klepała babcię po ramieniu – stać nas przecież na to, by dawać n