VII
Od kilkunastu minut leżała na wznak i patrzyła w śnieżnobiały
sufit. Pokój, który przeznaczyły dla nich dzieci na czas pobytu był bardzo
przytulny, przypominał cukierkowy pokoik dla lalek – wyłożony miękką
wykładziną, na łóżku równie miękki, puszysty koc, podobnie jak na ogromnym,
wygodnym fotelu, wszystko w pastelowych kolorach, nie wyłączając mebli i ścian.
W takim pokoju można spędzić piękne chwile, można w nim marzyć i kochać się na
dużym wyścielonym miękkościami łóżku, można też rozmawiać do rana , by ulepszyć
coś w swoim pustym jak bańka mydlana związku. W takim pokoju, daleko od domu
nie powinna budzić się sama, dlatego wpatruje się w biały sufit – właściwie
pozornie biały, bo na samym środku w miejscu, gdzie wisiał duży seledynowy
żyrandol można było dostrzec ciemną, podłużną rysę, zupełnie jak w jej
małżeństwie. Marian wstał wcześnie rano. Właściwie robił tak od zawsze, zrywał
się na równe nogi jeszcze przed świtem kiedy ona przewracała się na drugi bok.
Teraz jednak wyraźnie odczuwała, że zaczyna jej to ciążyć, szczególnie w tym
miejscu, w tym kraju, w tym pokoju, w tej podróży, po której tak wiele sobie
obiecywała. Tu chciała budzić się obok niego, czuć go w pobliżu, bo wydawało
jej się, że gdyby tak było, wtedy coś zmieniłoby się na lepsze. A jednak
właśnie minęła kolejna noc, a po niej nadszedł kolejny poranek ciepły i pogodny,
a ona znów obudziła się sama. Zapowiadał się kolejny, ciekawy dzień, jak
zresztą każdy, od kiedy przyjechali odwiedzić Darka z rodziną.
Po śniadaniu mieli pojechać na wycieczkę po mieście.
Wieczorem zrobią sobie grilla, dzieci będą opowiadać o swojej pracy, znów
będzie mogła pobawić się ze swoją wspaniałą wnuczką w ogrodzie, być może uda
jej się nawet pogawędzić sam na sam z Darkiem – uwielbiała przecież rozmawiać z
synem, bo tylko przy nim potrafiła się otworzyć. No, może nie do końca... nie
powiedziała mu przecież o Jerzym. Nie pisnęła ani słowem o tym, jak bardzo jej
go brakuje, jak chciałaby usłyszeć jego głos. Obiecała sobie, że czas spędzony
w Szwecji poświęci tylko i wyłącznie swojej rodzinie, nie będzie dzwonić, SMS
ować, ani myśleć o tym co on może właśnie porabiać , czy ściga ją myślami,
podobnie jak ona jego każdego dnia – po prostu nie mogła o nim nie myśleć.
Wciąż miała przed oczami ich ostatnie spotkanie, kiedy nie poszli w niedzielę
na mityng, po prostu brakło im na to czasu. Rozmawiali o tym jak czują się
samotni u boku swych współmałżonków, jak bardzo są do siebie podobni. Teraz
wciąż o tym myśli, choć tak bardzo chce myśleć tylko o swoim mężu, jak kiedyś,
jak dawniej, gdy byli sobie tacy bliscy. Chciałaby pragnąć, by Marian wziął ją
za rękę, chciałby pożądać jego pieszczot, kiedy odwraca się tyłem zmęczony,
chciałaby być o niego zazdrosna jak kiedyś, gdy widziała na ulicy wlepione w
niego spojrzenia kobiet – ale tak naprawdę jest jej to coraz bardziej obojętne.
Zamiast tego wszystkiego coraz bardziej tęskni za Jerzym i nie wiadomo
dlaczego, wciąż zastanawia się, czy czasem on nie spaceruje za rękę ze swoją
żoną, albo nie przytula się do niej wieczorem w łóżku. Potem znów myślała o tym
jak Jerzy opowiadał jej o tym , że
oddalili się z żoną od siebie - raczej więc jej obawy nie były uzasadnione. Ale
przecież powinno jej to być obojętne, relacje w małżeństwie Jerzego nie powinny
ją obchodzić, tak samo jak Jerzy nie powinien zastanawiać się nad tym, czy ona
sypia z Marianem. A jednak chciała żeby się tym martwił. Nie był jej
kochankiem, nazywała go przyjacielem i on nazywał ją przyjaciółką, ale coraz
częściej łapała się na tym, że w myślach nazywała go ukochanym. To było
niemądre, bo przecież on być może wcale nie był w niej zakochany, choć podczas
ostatniego spotkania tak na nią patrzył, że czuła jak krople potu zbierają jej
się na szyi.
Podobno Marek organizował jakąś wycieczkę w góry dla całej
grupy z noclegiem w jakimś pensjonacie. Dowiedziała się o tym od Ewy. Kilka dni
przed jej wyjazdem spotkały się na zakupach.
–
Jeśli chcesz jechać, powinnaś od razu podjąć
decyzję, powiem o tym Markowi – paplała podniecona, co mogło oznaczać, że
cieszyła się na myśl o wyjeździe – Rozumiesz chyba, że musi zaklepać miejsca, a
ty przecież wyjeżdżasz do Szwecji. Nie wiem też, czy Jerzy zdecyduje się
jechać, nie było go ostatnio na grupie... podobnie jak ciebie – spojrzała jej w
oczy podkreślając ostatnie słowa.
Opuściła wzrok obawiając się, że zacznie się czerwienić. Nie
cierpiała, kiedy Ewa patrzyła jej w oczy, miała wtedy wrażenie, że jej wzrok
prześwietla ją na wylot uniemożliwiając naginanie prawdy.
–
Nic o tym nie wiem, nie widziałam się z nim –
skłamała – A jeśli o mnie chodzi, – dodała po krótkim namyśle – musiałam
przygotować się do wyjazdu.
–
Długo ci zeszło – uśmiechnęła się dwuznacznie.
Znów miała wrażenie, że wyczuwa jej kłamstwo. Denerwowało ją
wścibstwo Ewy, w końcu to nie jej sprawa.
–
Musiałam kupić prezenty – palnęła, choć od razu
pomyślała, że Ewa zwróci jej uwagę na to, że mogła to zrobić w tygodniu, a nie
w niedzielę, kiedy wiele sklepów jest nieczynnych.
Ale nie zrobiła tego. Zmieniła temat i nie wspomniała też
więcej o Jerzym. Spytała tylko o wycieczkę.
–
Oczywiście, że pojadę – zapewniła, a kiedy tylko
Ewa odeszła wysłała Jerzemu SMS a z informacją o wyjeździe na wypadek, gdyby
nikt z grupy tego nie zrobił.
Za nic w świecie nie chciała, żeby został w domu, podczas gdy
taki wyjazd byłby okazją, by mogli być ze sobą bez przerwy przez dwa dni i
lepiej się poznać. To nic, że towarzyszyć im będzie reszta grupy, ważne, że
będzie czuła w pobliżu jego obecność.
Teraz też zamiast myśleć o urokach Szwecji nie mogła nie
wyobrażać sobie jak będzie wspaniale na wycieczce i nie martwić się o to czy
Jerzy na czas zdążył potwierdzić swoje uczestnictwo. Na SMS odpisał zwykłe
:”ok” i nie wiedziała do końca co to oznacza, miała jedynie pewność, że przyjął
jej informację do wiadomości, ale czy :” ok” znaczy, że jedzie, czy też, że wie
o wycieczce, ale chyba nie zdecyduje się na wyjazd spędzało jej sen z powiek.
Najprościej byłoby zwyczajnie zadzwonić, spytać, ale obiecała sobie, że nie
będzie dzwonić, ani pisać. Powiedziała mu nawet o tym , a on zaakceptował jej
decyzję. Sama też nie otrzymywała od niego żadnych wiadomości, co oznaczało
dostosował się do jej sugestii, albo...że nie zależało mu tak jak tego się
spodziewała,
Zza ściany dał się słyszeć wesoły szczebiot Martynki. Skoro
wnuczka już wstała czas i na nią. Powinna pomóc przygotować synowej śniadanie.
Marian z Darkiem zapewne pojechali na zakupy – syn podobnie jak ojciec był
rannym ptaszkiem i to była chyba jedyna cecha, która odziedziczył po Marianie.
Poza tym w przeciwieństwie do ojca był mężczyzną niezwykle ciepłym, delikatnym
i potrafił rozmawiać o swoich uczuciach. Podobnie jak ona zachwycał się pięknem
przyrody i zawsze dbał o swój wygląd Miał doskonały gust jeśli idzie o stroje,
co również odziedziczył po niej i wcale nie dziwił jej fakt, że synowa była o
niego zazdrosna i być może dlatego wciąż miała wrażenie, że nie jest ona
wymarzoną partnerką dla syna. Wiedziała to, bo przecież z Darkiem zawsze
stanowili jedność, dopełniali się wzajemnie, stanowili najlepszą esencję
miłości jaka powinna łączyć matkę z synem, nawet kiedy ten syn jest już
dorosły. Chciała, żeby Martynka była kiedyś taka jak Darek, nie chodziło tu
nawet o wygląd – już można było zauważyć, że wyrośnie kiedyś na piękną kobietę,
ale o te cechy charakteru, które najbardziej ceniła i kochała w swoim synu.
Wiedziała, że jego uczucia do niej są podobne i że Darek zaakceptuje każdą jej
decyzję. Ale czy zaakceptowałby jej odejście od ojca? Czy, gdyby kiedykolwiek
zdecydowałaby się zostawić Mariana dla kogoś takiego jak Jerzy, czy Darek
wybaczyłby jej taką decyzję i czy zrozumiałby ją? Tego nie mogła wiedzieć na
pewno i nie wiadomo dlaczego zaczęło ją to nagle martwić.
VIII
Dopóki jesteśmy tam, wiele rzeczy jest zakrytych dla naszych
oczu. Dzieje się tak dlatego, że nie chcemy widzieć, pragniemy tylko tego, co
jest cielesne. Wielu temu zaprzecza, wydaje im się, że widzą coś więcej, ale i
dla nich najważniejsze jest tu i teraz. Wszyscy chcą być szczęśliwi, ale nie
wiedzą jaką drogę wybrać, by móc za szczęściem podążać, bo szczęście zawsze w
jakiś sposób kojarzy się z ciałem. W końcu popadają w sidła cielesności, nie
dostrzegają niczego poza nią, przestają widzieć innych, czasem nawet nie
zauważają kiedy ranią najbliższych. Nikt nie chce nawet przyjąć do wiadomości
tego, że droga do szczęścia wiedzie przez poniżenie własnego ciała, bo to
właśnie ciało przysłania nam wzrok. Szczęście może być długotrwałe, a nawet
wieczne, ale nie chcemy w to wierzyć, bo wciąż poszukujemy, a często nie możemy
odnaleźć nawet jego namiastki. Tak wielu szuka go nawet będąc po drugiej
stronie, byli tak zagubieni za życia, że nie dostrzegają tego co ważne nawet po
śmierci. Nadal tęsknią za tym co nieosiągalne i próbują cofać się do ciała, do
którego kiedyś przykładali tak wielką wagę, bo wciąż nie rozumieją tego, że to
właśnie poza ciałem można odnaleźć prawdziwe szczęście.
Jest ich tu wielu – takich, którzy nadal nie wiedzą jak zabiegać
o szczęście. Szukają więc sposobów porozumienia się z ciałami myśląc, że pomogą
tamtym ciałom mając także nadzieję, że uszczkną dla siebie kawałek szczęścia
innych. To dlatego ci po drugiej stronie doświadczają tajemniczych podpowiedzi
i dlatego trudno jest im rozpoznać szlachetne szepty od tych, które prowadzą do
zguby. Nie łatwo jest żyć, ani niełatwo jest być martwym – nic nie jest proste,
niewielu spogląda mądrze, niewielu wybiera dobrze.
Spójrz na piękno przyrody i na górskie ścieżki pnące się w
górę, czasem prawie pionowo w stronę jasnych obłoków i na te biegnące w dół,
gdzie źródła rzek, które gaszą pragnienie ciała i miasta ze swoim zgiełkiem i
obfitością tego, co wygodne dla ciała. Łatwiej wybrać ścieżkę wiodącą w dół,
prościej zbiegać, niż wdrapywać się na górę, gdzie surowe piękno dzikiej
przyrody. Wspinam się z tobą na szczyt, pomagam ci kłaść stopy tak, byś nie
upadła. Tam na górze poczujesz satysfakcję,
kiedy uda ci się dotrzeć do miejsca, które dla niektórych jest
nieosiągalne, a nawet niewidoczne z kotlin, gdzie knajpki z muzyką i alkoholem
dla ceniących sobie wygodę i rozrywkę. Ale ty zrozumiesz, że tylko na szczycie
można odetchnąć pełną piersią, być może nawet spojrzeć poza ciało, albo poczuć
Laurę. Ona kiedyś wybrała ścieżkę wiodącą w dół. Te chwile nadal w niej są,
choć minęło wiele czasu, czasu, który tak naprawdę zatacza krąg i nigdy nie
będzie go dostatecznie dużo, bo przecież nigdy się nie kończy. Pamiętaj, że
kiedy chcemy robić coś tylko dla ciała ranimy własną duszę, czyli coś, co jest
niezniszczalne. Laura wybrała ciało, kiedy odrzuciła człowieka, który trwał przy niej wiernie przez wiele
lat. Zraniła go tak bardzo swoją naiwną miłostką, że zabił swoje ciało. Czy
wiesz jak trudno jest umierać, kiedy tam czeka ktoś, kto nie wybaczy ci przez
całą wieczność?
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Kilkanaście metrów poniżej szczytu zrobili sobie krótki
odpoczynek. Przewodnik bez przerwy opowiadał o pojedynczych skałkach, które
mijali po drodze, znał każde drzewo i chyba nawet każdą roślinkę porastającą
zbocze. Przy okazji udzielił im także niezłej lekcji historii regionu. Obiecał,
że następnego dnia zabierze wszystkich do miejscowego muzeum, ale nie dziś, bo
przed nimi szczyt do zdobycia, gdzie mieli zrobić krótki postój, a potem
schodzenie w dół i po drodze kiełbaski z grilla w schronisku. Leon przyglądał
się Beacie, która sapała niczym stary parowóz, Irka mogłaby iść o zakład, że miał ochotę wziąć ją
za rękę, ale Beata skupiała się głównie na tym, żeby nie wyzionąć ducha przed
dotarciem na szczyt, więc nawet nie zauważała co się wokół niej dzieje.
Przewodnika też nie słuchała w przeciwieństwie do Kazika, który raz po raz
wdawał się z nim w dyskusję. Po krótkiej chwili odpoczynku ruszyli zdobyć
szczyt. Pierwszy wspiął się Marek, musiał znów wszystkim udowodnić, że jest
najbardziej wysportowaną osobą w całym towarzystwie, więc nie mógł dać się
wyprzedzić nawet przewodnikowi. Irka z Ewą wlokły się na samym końcu za Kamilą
i Jerzym, który raz po raz oglądał się za siebie, ale nie miał dość odwagi, by
kroczyć ramię w ramię z obiektem swoich uczuć – nie w czasie, kiedy Ewa nie
odstępuje jej na krok. Miała ochotę choćby musnąć dłonią ubranie Jerzego, na
którym skupiła swój wzrok i całą uwagę, dlatego nie słuchała narzekań
przyjaciółki, że kondycja ją zawodzi i że następnego dnia będzie miała zakwasy.
W końcu dotarli na szczyt i mogła nareszcie stanąć obok Jerzego nie wzbudzając
niczyich podejrzeń. Opuszkami palców musnęła zewnętrzną część jego dłoni tylko
przez krótką chwilę,ale on od razu wyczuł dotyk, spojrzał i uśmiechnął się.
Nikt nie zwrócił na nich uwagi, wszyscy uśmiechali się, bo udało im się zdobyć
szczyt, ale Irka wiedziała, że on uśmiechał się tylko do niej i że w tej chwili
oboje byli bliżej nieba i to nie tylko dlatego, że widzieli chmury pod swoimi
stopami. Była piękna pogoda, wszyscy czuli się świetnie i byli w dobrych
humorach pomimo tego, że musieli sporo się namęczyć żeby tu dotrzeć. Podziwiali
widoki w milczeniu, a ona nie myślała o tym, co zostało tam na dole, to
wszystko było w tej chwili takie odległe – Marian, praca, rodzina, wszystko
zostało w dole.
W końcu jednak przewodnik zaczął ponaglać całe towarzystwo do
zejścia w dół południową, łagodną stroną
zbocza, gdzie mogli zatrzymać się w schronisku. Beata wydawała się być
najbardziej zadowolona z perspektywy zjedzenia ciepłego posiłku, pewnie już od
dłuższego czasu jej rozciągnięty żołądek domagał się tego, do czego został
przyzwyczajony. Zeszli szybko i wkrótce potem siedzieli już w schronisku zajadając ciepłe kiełbaski ze
świeżymi bułkami. Wszystko było takie piękne. Jerzy siedział przy stoliku
zresztą facetów, podczas gdy ona dotrzymywała towarzystwa panią. Rozmawiały o
kosmetykach i o najnowszej kuracji odchudzającej, którą zaczęła ostatnio
stosować Kamila. W końcu opuścili schronisko i ruszyli w kierunku miasteczka. W
górach szybko zapada zmrok. Jeszcze przez kilkanaście minut siedzieli przed
pensjonatem. Mężczyźni palili papierosy i zastanawiali się, gdzie zorganizują kolejny
wyjazd. W końcu wszyscy poszli spać – faceci w swoim towarzystwie, Irka z
dziewczynami w pokoju obok.
Następnego dnia
zwiedzili miejscowe muzeum, kościół i jeszcze kilka innych obiektów.
Zrobili sobie grupowe zdjęcia, zdjęcia samych dziewczyn, zdjęcie z Ewą i
jeszcze z Kamilą – ani jednego zdjęcia z Jerzym. Po południu szykowali się do
drogi powrotnej. Całe towarzystwo zapakowało swoje bagaże, pamiątki i
wspomnienia do busa, którym udali się w drogę powrotną Przypominali sobie stare
piosenki, których uczyli się kiedyś w harcerstwie, szkole, na koloniach –
śpiewali. Robiło się ciemno i Stefan zadzwonił do dzieci. Irka nabrała ochoty
żeby też zadzwonić, ale po chwili zrezygnowała – nikt inny nie dzwonił.
Po kilku godzinach byli na miejscu, było późni każdy pobiegł
do swojego samochodu. Irka pobiegła do samochodu Jerzego, umówili się wcześniej
, że on podrzuci ją do domu, nikt nawet tego nie zauważył, każdy chciał jak
najszybciej znaleźć się w łóżku.
W samochodzie Jerzego od razu zrobiło się duszno. Wiedziała,
że za chwilę przyjdzie jej wysiąść. Nie chciała tego, ale nic nie mówiła,
wpatrywała się tylko w jego dłonie położone na kierownicy.
–
Mówiłaś o której będziesz? - spytał w połowie
drogi
–
Nie – odpowiedziała tak cicho, że pomyślała iż
nie dosłyszał.
–
Nie – powiedziała głośniej
–
To może skoczymy napić się kawy? - uśmiechnął
się
–
O tej porze?
–
Czemu nie.
–
Czemu nie – powtórzyła jak echo.
Komentarze
Prześlij komentarz