Przejdź do głównej zawartości

Posty

Oskubane gołębie - Danuta goni Anioły

  Oskubane gołębie.   Danuta idzie sprzątać miasto. czworonóg kwitnie na przystanku. ogon – drut telegraficzny będzie nadawał sygnały. spod krawężnika wychodzą twarde chrabąszcze. Danuta tnie je metalową motyką. piszczą jak niemowlęta. krwawią na fioletowo.   dzieci tną drzewo plastikowymi mieczami. drzewo mdleje z bólu I strachu. gromada zielonych Cherubinów przerywa w popłochu drzemkę. są jak gołębie oskubane z piór. skóra koloru liści migocze w słonecznej poświacie. są niedojrzali bo wyręczają ich rodzice dzieci.   Danuta ratuje drzewo. sprząta resztki piór rozrzuconych dokoła zamordowanych chrabąszczy. pozwoli drzewu wchłonąć ich siłę I twardość. nakarmi je ciszą zebraną z przedmieścia. napoi je krwią chrabąszczy by mogło kiedyś zakwitnąć na fioletowo.  

Mruk cz. VI

  VI   Prosto z poczty, pan Eugeniusz udał się na działkę. Miał nadzieję, że zatapiając się w pracy, pośród przyrody podreperuje zszarpane nerwy. Udając się do jakichkolwiek urzędów, czy instytucji, trzeba uzbroić się w anielską cierpliwość, której ostatnio mu brakowało i zdawał sobie z tego sprawę. Nie był już młodzieniaszkiem, a na poczcie zawsze ta sama długa kolejka i ludzie marudzą przy okienkach kasowych - nie wiedzą gdzie coś podpisać, o niczym nie mają zielonego pojęcia. Pan Eugeniusz nie mógł tego zrozumieć. Kiedy on udawał się regulować rachunki, miał zawsze przygotowane, wypisane i podpisane wszelkie druczki i blankiety. A tu – przychodzi taki jeden z drugim, robi głupie miny i tylko blokuje kolejkę. Kiedy tylko o tym pomyślał,   nadal wszystko się w nim gotowało. W domu też trzeba się ciągle o coś denerwować. Dobrze więc, że teraz jest już za miastem i zaraz znajdzie się na swojej ukochanej działce, gdzie wszystko jest o wiele prostsze. Człowiek wie, co trzeba wypieli

Jabłoń i starzik

  Jabłoń i starzik   Uchlasnył gałąź jabłoni podejcie rynka starziku spod cicho owoc ze stroma starzik umrzyli po cichu starzik umrzyli jak ptoszek zawrzyli łoczy zmynczone zaciśli sine pazury i książki w gości zamknione sztyjc gasnie świyczka i gaśnie wiater liściami ruszo jabłoń sadzili nosz starzik a somsiod jom dzisio spuszczo    

Danuta goni Anioły - Murzyn

  Murzyn. Danuta idzie sprzątać miasto. czworonóg prowadzi ją do przystanku. oboje tropią motyle. wbijają się w mgłę. sięga im do pasa. czworonóg tonie. macha ogonem – mówi własnym głosem. motyle głośno uderzają skrzydłami w zagęszczone powietrze. słychać bicie ich serc   za ścianą mgły.   Danuta opuszcza przedmieście – najpiękniejszą z krain gdzie żywi się ciszą. chowa ją do pudełka z zapałkami. odpala. pierwszy pojawia się śmieciarz przyklejony do warczącej   maszyny. mówi że pan z pierwszego piętra tej nocy grał w karty ze śmiercią.   Anioł o twarzy Murzyna wychodzi ze śmieciarki jak z bulgoczącego garnka. ma szeroki nos od wąchania przykrych zapachów. dotyka mgły. na policzku stygnie mu kropla. pęka gdy czarny kot przebiega mu drogę. Danuta sprząta rozrzucone kości kurczaka. wielka śmieciarka jak gwiezdna kula zastyga w próżni.    

Mruk cz. V

  V   Na korytarzu znów wysiadła żarówka. Pan Eugeniusz wyraźnie słyszał jak coś w niej pyknęło, kiedy wieczorem wychodził, żeby wyrzucić śmieci. Swoją drogą, ową czynność powinna wykonywać jego żona i gdyby nie to, że tego dnia był   piękny wieczór, a on bardzo lubił tą porę dnia i chętnie wychodził na podwórko, żeby się przewietrzyć – wiec, gdyby nie ten pogodny wieczór z pewnością wymusiłby na pani Wiesławie wyrzucenie śmieci. W niepogodne dni zawsze to robiła, jednak gdy było tak pięknie uprzedził ją, by polepszyć sobie samopoczucie przed snem. Niestety, jak na złość, akurat popsuła się żarówka. Korytarz, a właściwie ta jego cześć, która sąsiadowała z jego mieszkaniem osnuły egipskie ciemności i teraz trzeba było bardzo uważać, żeby nie potknąć się na schodach. Na pierwszym stopniu, który był już nieco lepiej oświetlony, gdyż żarówka   wisząca na środku korytarza działała, przystanął i zaczął przyglądać się lampie, w której usadowiona była przepalona szklana bańka. Od dawna

Cholerna pleśń

  Cholerna pleśń. najpierw myślała że to kurz – stary przyjaciel skóry i łupieżu. ulubiona kurtka od lat nie noszona. cholerna pleśń w samym środku lata. zaczyna się proces rozkładu.   boska litość kończy się gdzie robak umiera i gdzie zaczyna się pleśń. od jakiegoś czasu poszukuje rekwizytów reliktów talizmanów. chce je połączyć w rodzinkę nieco patologiczną ale pasującą do wszelkich emocji składających się na powolne umieranie.   na godzenie się z tym że nigdy nie była ciałem stałym. biały nalot na kurtce pojawił się jak rozpędzony samochód nad urwiskiem. czas chyba nie ma szacunku do samego siebie. czas chyba lubi zaskakiwać samego siebie.  

Słownik śląski część VI