Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wampirzyca cz. IV

IV Kobieta z porodówki. Właśnie zaparzyła sobie herbaty z pokrzywy, kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi. Poderwała się gwałtownie i z wrażenia przelała wodę w filiżance. Wyjęła ścierkę i zajęła się rozlaną palmą, pamiętając o tym, że wskazane jest odczekać chwilę, żeby pokazać, iż potrzebuje trochę czasu, by pokonać odcinek od kuchni do wiatrołapu. Pomyślała, że być może, Monika lepiej się poczuła i przyszła do niej zajrzeć, tym bardziej, że była to pora, w której najczęściej się pojawiała. Ku swojemu zaskoczeniu w drzwiach zastała   swoją siostrzenicę, Ernę, córkę Trudki wraz ze swoją najmłodszą latoroślą, Emilią i jeszcze jakimś młodzieńcem, który, jak się domyśliła, musiał być jej chłopakiem. - Szczęść wom   Boże, ciotko! –Erna była zawsze wylewna i za to ją najbardziej lubiła. Była też jedyną siostrzenicą, która o niej pamiętała. - Erna! – ucieszyła się – I Mila przyszła z galanym. Wlyźcie do pojstrzodka. Goście nie dali się długo prosić i już po chwili rozsiedli się na

Jyż

Danuta choruje

Danuta choruje                                                               ogląda swój napuchnięty bok. za parawanem widzi siebie jako dziecko. będzie uczyć się raczkować. podobno ktoś chce narysować jej twarz wykrzywioną w bólu. mówi że jest piękna w bezdźwięcznym wykrzywianiu ust i w cieniu jęku na tle białej ściany. jest idealnie blada z wiatrem który umarł w jej włosach dlatego chowa go pod bandażem. ktoś mówi do widzenia nie patrząc. jest dla niego ślimakiem przyklejonym do plastikowej rurki. Danuta czuje jak życie wychodzi jej bokiem. pochyla się nad nią. łza jest teraz drogocenną perłą sztywną i martwą Jak meteoryt który zapomniał już z jakiej planety odleciał. podobno mówił jej do widzenia albo tylko pomachał na pożegnanie. obleci część wszechświata. może kiedyś powróci.

Wampirzyca cz, III

III   Jan. Następnego dnia Monika także się nie pojawiła. Chciała do niej zadzwonić, ale brakło jej odwagi. Oczyma wyobraźni widziała ja słaba i cierpiącą. Powtarzała sobie, że jej odejście może być kwestią kilku dni. Żałowała, że w ogóle ją do siebie zapraszała po odejściu Agnieszki. Wtedy na pogrzebie dziewczyna wydała jej się taka krucha i nieszczęśliwa, chciała ją jakoś pocieszyć, przytulić, chciała usprawiedliwić się przed samą sobą, chciała być dobra. A Monika widocznie potrzebowała kogoś takiego, jak ona – kogoś, kto byłby przynajmniej namiastką tego, co właśnie utraciła. - Moja mama bardzo panią lubiła – wyszeptała jej do ucha, a ona poczuła się jak faryzeusz. Pomyślała, że może wynagrodzić jej stratę matki w jakimś niewielkim stopniu. Przecież lubiła Agnieszkę, była jej wdzięczna za wszelką pomoc i towarzystwo. Agnieszka była jej jedyną opiekunką. Po jej śmierci obiecała sobie, że już nigdy nikogo takiego nie zatrudni, przecież znakomicie sobie radziła. I tak, zazw

Danuta rysuje swój własny świat

Danuta rysuje swój własny świat                            bez polowania na ludzi. ziemia zebrana z kretowin wyjęta z głębokiego matrixu. wszystko co na niej rośnie żyje i krwawi. godła i sztandary ukryte pod korzeniami drzew butwieją. echo zamknięte w ciemnej jaskini. ślady na śniegu za progiem. na krzewach dzikie dzieci ćwierkają radośnie z wróblami. mali mężczyźni ukryci w macicach w pozycjach embrionalnych. matka zrodzona z wody zupełnie przeźroczysta odnalazła swe źródło. gwiazdy pachną czosnkiem i miętą. kiedy je rozczłonkowuje bladym tasakiem księżyca otwierają się jak kwiaty nabierają barw tęczy. drzewa jak krucyfiksy dają schronienie w cieniu swojego dostojeństwa. dom biały jak lniana chusta rozłożony na miękkim zielonym dywanie. w jedynym pokoju łóżko oddycha równomiernie. a pod poduszką brązowy kasztan pogromca reumatyzmu.

Moja litanijo.

Wampirzyca cz. II

II Lucynka. „ Pani Zo- Zo –Zo, pani sia- sia, sia, pani Zo- pani sia, pani Zosia męża ma” Dłonie dziewczynek nie trafiają . Śmieją się głośno, aż ktoś zwraca im uwagę. To pani rechtorka. W szkole nie wolno mówić po polsku, ani w gwarze . Dziewczynki milkną. Stefa szepcze do ucha koleżance, że zabrała   mały zielony grzebyczek z komody mamy. Jest nieużywany, matka trzyma go na wypadek, gdyby stary, lezący pod toaletką gdzieś przepadł. W końcu w domu jest sześcioro dzieci, przy takiej gromadce, co jakiś czas coś ginie, choć matka jest bardzo oszczędna. W domu nigdy się nie przelewało, a teraz, odkąd ojciec poszedł na front, tym bardziej. Dobrze, że rodzina ma kawałek pola i krowę, którą dzieci nazwały wdzięcznym imieniem Wiśnia. Dzięki krowie w domu jest zawsze świeże mleko i masło. A więc Stefa szepcze koleżance do ucha, że po lekcjach na łące za szkolą uczesze jej włosy zielonym grzebykiem. Stefa uwielbia rozczesywać grube, jasne warkocze   Lucynki. Takie warkocze, to nie