Przejdź do głównej zawartości

Posty

Kolędy - Już złoty miesiączek

Już złoty miesiączek – pastorałka wykonuje zespół "Jastrzymbioki" I Już złoty miesiączek na niebo wychodzi, Gwiozdka piyknie nom blynduje, Pon Boczek sie rodzi. II Ludzie odciepujom wszystki swoji złości, Pon Jezusek som przichodzi nom do izby w gości. III Pokosztuje kapra i moczki popije I pogodo z nami o tym jak sie nom sam żyje. IV Bydzie z nami rzykoł i śpiywoł kolyndy I łobieco, że już dycko bydzie przi nas   wszyndy.

Wielki warzyni

Wielki warzyni Rychtuj synku do Wilije bo już gwiozdka blysko, złotym blyskiym topi serca i łoświytlo wszystko. Rychtuj wartko łobrus, swiyca! Piyczcie muter ryba, bo Dzieciątko już do łokna klupie w ciymno szyba. Najgorszy z bajtlami je dycko do połenia we Wilijo. Przecyż już dycko starzi ludzie godali, że jak łojce ryczom po swoich pociechach w tyn dziyń to potym już bez cołki rok bydzie yno jedyn butel w doma, jedne wadzyni i nerwowani. Ja, dobrze sie tym starzikom godało, ale jako tu niy ryczec jak sie mo szejść synczyskow i to tak łokropnie zmierzłych jak u Gruchlikow z Cyntnerowca. Loboga, coż to   boły za synczyska utropione! Niy boło dnia żeby co niy napochały! A to prziszły uciaprane z wiyrchu na doł od marasu, a to po stromach skokały, a to zajś poprały sie z bajtlami od somsiadow. A już najgorszy boło z lontami, sztyjc prziszły w potarganych na konski galotach. Boroka Gruchliczka już se z tym ficowaniym rady niy dowała. Nojwiyncyj galot natargali Leuś i Piete

Danuta świętuje

Danuta świętuje.                         grudniowy wiatr rozdrapał ciszę podwórka na dwie równe części. czerwony kogut czeka na odpadki. grudniowy wiatr zerwał mu pióro z głowy. Danuta zanurza dłonie w lodowatej wodzie. przerażony karp otwiera usta jakby chciał zaprotestować. Danuta maluje paznokcie na czerwono. dziś śmierć   i narodziny połączą się w jedno dlatego   nie musi   bać się przekraczania progów. Danuta liczy lampki. oświetlą jej drogę do nakrytego stołu. przełamie opłatek na dwie równe części. czyjeś usta są daleko stąd.

Bydymy piyc pierniki

Bydymy piyc pierniki. Tam za łoknym noc sie szkli, gwiozdki jak łogniki, galan na mie czako zły, byda piyc pierniki Trzi dni bolo jeszcze do Wilije, a u Marcolow wiela roboty już niy zostało. Marcolka byli obrotno baba, toz chałapa mieli na czas przerobiono. W byfeju wszystki szolki, tayrze i byszteki aż sie miechtały, co tak boły wyglancowane, a gardiny i deczki boły tak wyszkrobione, że ciynżko ich boło złomać na poł. Helcia, cerka od Marcolki, kiero mamulce przi tymu całymu schranianiu pomogała myślała, ze pójdzie se terozki pokiołzać trocha po lodzie z kamratkami, abo ulepić jakigo bałwanka, bo sniyg boł taki mokry, praje do lepiynio roztomańtych kulek, ale Marcolka zajś zakozali ji z chałpy wylazować. - Dzisio bydymy piykły pierniki, a je z tym dużo roboty , musisz mi pomogać – padali. Boroka Helcia, choć od rana rychtowała sie do tego lotanio po dworze, to nic niy padała, yno pokiwała głowom, ze sie zgodzo, bo przeca mamulki słochać trza. Marcolka zaczyni rychto

Szmaterlok

Szmaterlok Śmioł sie szmaterlok z muchy masary, że jodo ściepki i ni mo miary, toż je bachrato, czorno, ciciato, a że je szpetno, ni może za to. Śmioł sie z koprucha, że je lichawy, ni to ryszawy, ni to czornawy, a skrzidła blade mo jak nieboszczyk. Lepszy by kopruch te skrzidła łoszczig. Śmioł sie szmaterlok z moty i z osy, że szkoda na te, łowady rosy I szkoda pary już na godani, bo styknie yno wejrzeć se na ni, a już śmiych biere na taki straszki. Lepszy niech noszom na gymbach maski. Śmioł sie szmaterlok z robotnej pszczoły. Lepszy by miała łyknyć gorzoły, niż sztyjc   harować we dni i w nocy, a żodyn ni mo jom za to w zocy. Zajś szmaterlokow sztyjc podziwiają, za to , że szumnie, leko furgajom, że majom skrzidła fest kolorowe, bo szmaterloki, to som królowe. Wszyscy im przajom i się dziwiają, jak nad łąkami piyknie lotajom. Yno zapomnioł szmaterlok isto, że blank niedowno boł szpetnom glizdom, cołkom fusiatom i fest szłapat

Renia cz. V i VI

V Przez kolejne trzy dni chodziła jak struta. Jej mąż zajmował się sprawami w gospodarstwie i ciągle patrzył jej na ręce, zupełnie jakby podejrzewał, że nie może się doczekać aż wreszcie wybierze się do stolarni, a ona w końcu zostanie sama przez kilka godzin. Wyrzuty sumienia i zasada, że nie grzebie się w cudzych rzeczach poszły w niepamięć. Nie mogła doczekać się, aż będzie miała okazję udać się do domu Natalii i przeszukać jej rzeczy. Zbliżał się koniec tygodnia, a wraz z nim chwila kiedy obie córki wrócą do domu. Wtedy nie będzie miała okazji, by zniknąć na jakiś czas i znów pozostanie jej czekać do przyszłego tygodnia. Nikt nie może się dowiedzieć, że ma klucz Natalii. Damian wciąż kręcił się wokół domu i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że także   czeka na okazję, by pobiec do pustego domu. On jednak nie miał klucza, więc nie mógł tak po prostu wejść do środka, musiałby się włamać. Zastanawiała się, czy stać by go było na tak desperacki krok. Wreszcie pod koniec tygodnia, dz

Strzała

Strzała dziadek był przyklejony do domu z ogrodem I do dobrego bujanego fotela. mawiał że jest strzałą Pana naostrzoną i gotową. wciąż mówimy tą samą mową   ale w różnych językach. nadal chodzę na jego pielgrzymki – moje wydłużają się. dziadkowe dziewczynki w bieli noszące święte figury. noszę własną duszę na stelażach pamięci. jest we mnie grot strzały i cień kopalni z jego młodości kiedy jeszcze nie był wrośnięty w bujany fotel. ale korzeniem tkwił w ziemi i w węglu i w kawałku zardzewiałej łopaty w kształcie kobiecych pośladków. dziś tkwi we mnie grot jego strzały w kształcie słowa biada. szepczę więc z trupami ciotek ubranych w kwieciste długie fartuchy i z wronami powracającymi wciąż na to samo podwórko I z jego cieniem wrośniętym w bujany fotel   że biada mi jeśli wyrwę z serca strzałę Pana. tego który dał mi kawałek ziemi osiadłej na opoce z węgla na której jestem kamieniem wyrzuconym z kosmosu wbitym w miejsce przeznaczone tylko