Przejdź do głównej zawartości

Posty

Moj z mojom.

  Moj z mojom. W czasach , kierych ani nojstarsi staroszkowie niy pamiyntajom chodzoł se Pon Boczek ze świyntym Pietrym po świecie i nauczoł. Jednego razu pogoda boła piykno, aże piykno. Polne leluje aż biole gymbiczki pozawiyrały, coby klara ich niy popolyła, roztomańte chroboczki kryły się do ziymi, a ludziska przerywali robota i lygali do ciynia. Pon Boczkowi tyż fest sie pić chciało, toż wyglondol za jakom studniom, a już nojlepszy by boło, jakby kole nij rosnyl srogi strom, coby szło pod nim dychnyć, bo na szłapach już sie plynskyrze robiły od deptanio polnych drogach. Wtynczas świynty Pieter ujrzoł łogromnie gryfno dziołszka w polu kole studnie, kiero nabiyrała ciynżki kible wody, a uśmiychniono przi tymu boła, choćby we gorściach dzierżała font piyrzo, a ni taki sromotny ciynżor. Świynty wroz z Pon Boczkiym podeszli bliżyj, a frelka bez godki podała im po szolce wody. Piyknie podziynkowali, a Pon Boczek jeszcze jom poblogosławili za ta posługa. Ciekawe jakigo tyż galana

Mruk cz. XIII

  XIII   Podejrzany zapach nieczystości, alkoholu i potu wzbudził czujność pana Eugeniusza. Wiedział już, że może on oznaczać obecność kloszardów. Choć na zewnątrz panował półmrok i noc nie do końca jeszcze rozpostarła swe czarne macki nad zapadającym w sen miastem w opuszczonym budynku było zupełnie ciemno. Dokoła walały się jakieś szmaty, kawałki mebli i rozbitego szkła. Panu Eugeniuszowi przeszedł dreszcz po plecach, przez chwilę nawet zamierzał zawrócić. Zdrowy rozsadek podpowiadał mu, że powinien jak najszybciej opuścić to   podejrzane miejsce, jednak z drugiego pomieszczenia dochodziły jakieś przytłumione odgłosy, po krótkiej chwili mignęło stamtąd także światło   świecy, albo latarki. Pan Eugeniusz czuł, że oblewa go zimny pot, a jednak najciszej jak tylko potrafił skierował się w tamtą stronę. Niestety potknął się o jakiś przedmiot. Zamarł bez ruchu. W końcu jednak zdecydował się zajrzeć do pomieszczenia, które nie posiadało drzwi, za to w futrynie tkwiła jakaś brudna szmat

Mota

 

Bezpański

    Bezpański.   roślina została wchłonięta przez oddech psa który był śmiercią.   pił krew polnych kretów   co wyszły spod ziemi – tak bardzo   chciał trzymać się życia ale pod ziemią są tylko zmarli.     każdy bezpański pies trzyma się ziemi gdy prosi o miłość   ale od człowieka jej nie dostaje. idzie więc gdzie odcisk skrzydeł   na kretowinie.     motyl ma wiele oczu i widzi wiele obrazów – w tym ruch psa.   czasem to wystarczy by wejść do wieczności.        

Mruk, cz. XII

  XII   - Dlaczego przygotowujesz schabowe na obiad? Mówiłem ci przecież, że dziś mam ochotę na mielone – pan Eugeniusz był zdruzgotany zachowaniem żony. Do tej pory zawsze przestrzegała jego zaleceń w sprawie wyboru dań – przynajmniej w tej kwestii nie musiał się dotąd denerwować. Zawsze pytała go poprzedniego dnia o to, co chciałby zjeść i skrupulatnie przygotowywała wszystko,   według jego życzeń. Nie powinno zresztą sprawiać jej to jakichkolwiek problemów, ponieważ to pan Eugeniusz   codziennie rano robił zakupy i dbał o to, by wszystkie produkty potrzebne do obiadu były w porę dostarczone do domu. Nie mógł wiec zrozumieć, jak to się stało, że   oto wchodzi do mieszkania i już w drzwiach słyszy, jak żona wali tępym tłuczkiem w rozłożony na desce do krajania kawałek mięsa. To było nie do pomyślenia! Tymczasem pani Wiesława, jakby nic się nie stało, spokojnym głosem stwierdziła, że oto przyjeżdża jej brat, który nie odwiedzał ich od wielu lat, dlatego przygotowuje schabowe.

Jaskółka

 

Dynkmal

 Dynkmal Umrzył Richuś na ciśniyni, leży na kiyrchowie. Niedowno go zakopali w zimnym, cichym grobie. Familijo łod Richusia zaczyna się głowić, jaki drogi dynkmal trza bydzie wystawić. Poszła baba z cerom na kiyrchow szacować, jaki Richusiowi mogby się podobać. A dynkmale roztomańte: z marmura, kamiynio i jeszcze inaksze . Rychtyg do zachcynio! Jedne majom krziże, a inksze aniołki, Przi jednych som ławki, kole inkszych stołki. A jaki kwioteczki! A jaki ozdoby! Rychtyg do zachcynio som nikiere groby! A miyndzy grobami jak z bajki cudnymi leży mały kopczyk usypanej ziymi, a na tej kupeczce je z patyczka krziżyk, a na tym krziżyczku siod se mały czyżyk. Niy siod na gobowcu piyknym i ozdobnym, łon śpiywoł na grobku, tym lichuśkim, drobnym. Pomyślała wtedy baba łod Richusia: „ Czy jo rychtyg dynkmal mieć bogaty musza?” A mono tam Richuś żyje w szczynśliwości   i dynkmal mu żodnej niy zrobi radości. Czy niy lepi spomnieć se ło tym co było, wiela