Przejdź do głównej zawartości

Posty

Mruk cz. VII

    VII Pan Eugeniusz wrócił do domu nieco wcześniej. Zbierało się na burzę. Poza tym ziemia była wyschnięta od słońca i nie dało się nawet wbić do niej motyki. Tego dnia posiedział na ławce, ale było chłodno, zerwał się wiatr, a on nie zabrał ze sobą swetra, ani kurtki. Był zły sam na siebie, bo przecież jeszcze kilka dni temu sam zabrał z altanki ciepłą kufajkę, która zawsze przydawała się w takich sytuacjach. Była już jednak trochę przybrudzona i postanowił dać ją żonie do prania. Pani Wiesława zrobiła to od razu, jednak on nie zabrał jej z powrotem. Teraz są tego skutki - zziębnięty i niezadowolony musiał wrócić na swoje szare, pełne spalin osiedle. Po drodze, jak zwykle domknął drzwi do piwnicy. Zupełnie nie rozumiał ludzi, którzy uparcie tego nie robili – jakby mieszkali w namiotach. W końcu drzwi są chyba po to, żeby je zamykać! A potem są skargi do administracji osiedla, że do piwnic wchodzą jakieś postronne osoby. Zdarzało się nawet, że spali tam bezdomni, a przecież tak

Danuta goni Anioły - Miedziany

  Miedziany. Danuta idzie sprzątać miasto. czworonóg trąca kolano lodowatym nosem. wszczepia w nią jedność by mogła patrzeć jego oczami. jest pośrednikiem pomiędzy śmieciami a trawą między miotłą a trotuarem między stopami a światem podziemia.   księżycowi od rana zbiera się na pełnię. dojrzewa. dobrze będzie dzisiaj we śnie. tymczasem pada.   zbiera mokre kamyczki i butwiejące liście. układa je w klocki. potem wyrzuci jak zwiędłe wspomnienia. staruszka idzie wolno odgarniając laską krople deszczu. patrzy w między światy. na twarzy ma nieistnienie. Seraf o twarzy miedzi zagradza jej drogę a chciała spytać tylko o toaletę. po deszczu słońce wiruje jak kłębek żółtej włóczki.   nawija tęczę. chyba nic się nie stało. nikt nie zabrał ani kawałka ułożonego w klocki świata.  

Rozstanie

  Rozstanie. ta sama gwiazda dla nas – spalmy ją w kominku. księżyc krwawi . glos w telefonie: ten pan już tu nie mieszka. w jednej chwili można utracić kolory duszy.   ktoś szepcze że tylko pszczoły i motyle od setek lat mają takie same twarze i mają taka sama mowę. czasem szatan mieści się w uchu.   dopiero tańczyła na chmurze w zielonym kapeluszu. nawet jeśli jesteś daleką gwiazdą w końcu powrócisz by wypłowieć   jak ścięta ryba. otwierasz usta nie mogąc wypowiedzieć słów.   jeszcze niedawno dzielili się ta sama gwiazdą. jeszcze niedawno byli jedna gwiazdą. teraz pali ją w kominku. jakiś obcy anioł z płonącym mieczem uniesionym w górę   uparcie powtarza że tylko będąc w niebie można poczuć   wieczność.      

Skąd sie wziyny diobły

 

Oskubane gołębie - Danuta goni Anioły

  Oskubane gołębie.   Danuta idzie sprzątać miasto. czworonóg kwitnie na przystanku. ogon – drut telegraficzny będzie nadawał sygnały. spod krawężnika wychodzą twarde chrabąszcze. Danuta tnie je metalową motyką. piszczą jak niemowlęta. krwawią na fioletowo.   dzieci tną drzewo plastikowymi mieczami. drzewo mdleje z bólu I strachu. gromada zielonych Cherubinów przerywa w popłochu drzemkę. są jak gołębie oskubane z piór. skóra koloru liści migocze w słonecznej poświacie. są niedojrzali bo wyręczają ich rodzice dzieci.   Danuta ratuje drzewo. sprząta resztki piór rozrzuconych dokoła zamordowanych chrabąszczy. pozwoli drzewu wchłonąć ich siłę I twardość. nakarmi je ciszą zebraną z przedmieścia. napoi je krwią chrabąszczy by mogło kiedyś zakwitnąć na fioletowo.  

Mruk cz. VI

  VI   Prosto z poczty, pan Eugeniusz udał się na działkę. Miał nadzieję, że zatapiając się w pracy, pośród przyrody podreperuje zszarpane nerwy. Udając się do jakichkolwiek urzędów, czy instytucji, trzeba uzbroić się w anielską cierpliwość, której ostatnio mu brakowało i zdawał sobie z tego sprawę. Nie był już młodzieniaszkiem, a na poczcie zawsze ta sama długa kolejka i ludzie marudzą przy okienkach kasowych - nie wiedzą gdzie coś podpisać, o niczym nie mają zielonego pojęcia. Pan Eugeniusz nie mógł tego zrozumieć. Kiedy on udawał się regulować rachunki, miał zawsze przygotowane, wypisane i podpisane wszelkie druczki i blankiety. A tu – przychodzi taki jeden z drugim, robi głupie miny i tylko blokuje kolejkę. Kiedy tylko o tym pomyślał,   nadal wszystko się w nim gotowało. W domu też trzeba się ciągle o coś denerwować. Dobrze więc, że teraz jest już za miastem i zaraz znajdzie się na swojej ukochanej działce, gdzie wszystko jest o wiele prostsze. Człowiek wie, co trzeba wypieli

Jabłoń i starzik

  Jabłoń i starzik   Uchlasnył gałąź jabłoni podejcie rynka starziku spod cicho owoc ze stroma starzik umrzyli po cichu starzik umrzyli jak ptoszek zawrzyli łoczy zmynczone zaciśli sine pazury i książki w gości zamknione sztyjc gasnie świyczka i gaśnie wiater liściami ruszo jabłoń sadzili nosz starzik a somsiod jom dzisio spuszczo