Przejdź do głównej zawartości

Posty

Marek, przede wszystkim mąż.

V Marek, przede wszystkim mąż.   Praca nie jest najważniejsza, ani pieniądze. Najważniejsza jest rodzina, a szczególnie małżeństwo, bo dzieci dorosną i odejdą. Do żony to nie dociera, wydaje jej się, że wiecznie będzie wycierała nos najstarszemu synowi. Kiedyś była bardziej uległa, taka oddana i szczera. Nie wiem jak to się stało, że już nie wystarcza jej nasze małżeństwo. A przecież, czyż nie jest największym szczęściem kobiety rodzina i dobry mąż? Nigdy nie miałem wygórowanych wymagań. Czy to tak wiele, że chcę mieć obiad o stałej porze kiedy wracam z pracy? Pragnę tylko jednego – żeby żona towarzyszyła mi zawsze, żeby położyła się obok gdy odpoczywam po obiedzie, żeby kawę ze mną wypiła i żebyśmy wspólnie wykonywali drobne remonty w mieszkaniu. Nie palę, nie piję, nie awanturuję się, a że chcę wiedzieć co dzieje się  w moim własnym domu, to chyba normalne. Jak można mieć pretensje do męża, że sprawdza listy żony, albo, że do torebki zajrzy ze zwykłej ludzkiej ciekawości. Żona przed

O Elżbietce i koniku Karliku

O Elżbietce i koniku Karliku 1. Oto Elżbietka Za małą wioską, która strzela w niebo zaledwie pięcioma dachami z poczerniałą od starości słomą…Za małą wioską, gdzie niskie drewniane chatki z miniaturowymi, przepuszczającymi niewiele światła okienkami kryją się pomiędzy starymi gruszami, których rozłożyste korony otwierają się pod jasnym, pogodnym niebem na kształt zielonych parasoli w żółtawe ciapki…Za małą wioską, gdzie te wielki parasole ochraniające chatki przed nadmiarem lipcowego słońca drgają, wiercą się i krzyczą tysiącem małych gardziołek wróbli, a czasem postukują głucho dziobem małego lekarza w czerwonej czapeczce - szanownego dzięcioła ostrodzioba…Wreszcie za małą wioską przyklejoną  jedną stroną do kolorowych kwadratów, prostokątów, lub całkiem dziwnych kształtów wielokątów, z drugiej zaś do cienistego, bajecznie ślicznego zagajnika, gdzie stuletnie drzewa pochylają się nad syczącym, śpiewającym ruczajem, pamiętającym jeszcze czasy, kiedy to na szarym wzgórzu za zaga

Hasiokorze

Przidzie dzisio Richard sznupać po hasiokach, tych ,co sztyry stojom tu - przi familokach. Podźwigo śnich dekle i łodegno koty, potym sie zabiere wartko do roboty. Piyrsze drobne oszkrabiny i inksze abfele pocofo na boki i troszka przebiere. Konsek wosztu i prezwosztu- to do miecha wsuje, galoty i westa - O!westa pasuje! fusekle- te schroni, flaszki - do sprzedanio, konsek jakiś deki - przido sie do spanio, cajtongi - pozbiyro, yno ślydź ś nich ściepnie. Ślydź je fest smrodlawy - toż to go wyciepnie. Dwie czopki - te schroni, stary szrank - łobejrzi. I coż jeszcze Richard we hasioku zejrzi? Stare radio - je bez lampy, jakoś babsko keta - ta keta sie przido. O!Je cygareta! I kołki som przi ni! Szczynści dopisało, je tu dużo rzeczy co mu sie przidały. No i żymły suche i złom - tego szuko! Złom se sprzedo Richard i zjy żymła sucho. Jakiś cycychalter - to sie przido Fridzie. O!Pora bezdomnych ku hasioku idzie! Trza wziąść nogi za pas, bo jeszcze

Sprzedawczyni Magda

Sprzedawczyni Magda.   Najgorsze są dojazdy. Żeby zdążyć do pracy muszę wstawać o piątej, potem zrywam z łóżka najmłodszego synka i po pół godzinie siedzimy w pierwszym autobusie, znów przesiadka, potem z synkiem do teściowej i dopiero do pracy. Gdyby nie to, że najstarszego wychowuje teściowa z mojego pierwszego związku, a ten średni jest u mojej mamy nie dałabym rady. A w pracy nikt nie pyta czy człowiek zmęczony jest. Niektórzy klienci są naprawdę wredni, zawsze im coś nie pasuje. A to, wiecznie uważają, że towar nie świeży jest, a to, po pięć razy sprawdzają czy aby reszta się zgadza, a ty człowieku uśmiechaj się do nich – że to niby taka zadowolona jestem. Szef to zawsze by chciał żebyśmy zostawały po godzinach. A kto mi za to zapłaci! No, niby potem rzuci jakąś premią, ale na co te grosze wystarczą! Chyba tylko na te autobusy. A po południu ta sama droga, z tym, że jeszcze tego średniego odwiedzam przed wyjazdem do domu. W końcu ktoś musi mu sprawdzić czy lekcje odrobione, albo p

Na rogu ulicy

Odszedł dawno temu zawisł pomiędzy światami mówią że umarł wczoraj ale nie było go tu w dożynki ani kiedy nadeszły mrozy stulecia. nie rzucał ukradkowych spojrzeń na kobiece piersi nie domagał się schabu alkoholu ani komunii świętej na znak odpustu dawno pogrzebany przez tych którzy bali się usiąść obok by nie zostać zarażonymi tym drugim światem teraz zostanie pogrzebane ciało choć było dla niego tym czego mogłoby nie być i gdyby nie ból nie byłoby gdyby nie białe baranki śliny kłębiące się w kącikach ust być może nie trafiłby między chmury bywał już tam albo i nie gdy patrzył niewidzącym wzrokiem w daleką przestrzeń zawieszoną między deszczem obojętności a horyzontem bezsilności. Do syna na rogu ulicy. Tępe kamyczki uwierają mnie w klapki. na odrapanym murze szerokoskrzydłe palmy poruszają się we mnie. mieszkające tam papugi wyskakują wesołymi ognikami z oczu kobiety trzymającej młode ziarenko kawy ma

Wodne panny

Wodne panny Tam, kaj teroz stojom bloki kiejś boł stawek dojść głymboki, a po bokach zarośniony tatarakiym z jednej strony, z drugi strony gynste krze ciyń robiły cołki dnie. Tam bezmała lato całe panny sie pokazowały. Wszystki boły jednakuśki z wiyrchu na doł blank saguśki, dłogi włosy, jasne lica miała kożdo ta wodnica i śpiywały noce całe, a czasmi tańcowały. Jak ich dziołcha tyż zejrzała, to do roku sie wydała. Gorszy boło z karlusami, co trefiły sie z pannami, bo jak kiery zejrzoł ich niy łożynioł sie już, ni. Starka dycko to godali, że im muter kiejś bojali o Paulku, synku młodym, co przechodzioł kole wody jak z muzyki kiejś szoł w nocy i ku stawku z drogi zboczoł. Wroz usłyszoł śpiyw łod wody, zejrzoł sztyry panny młode jak za rynce sie dzierżały i do kupy tańcowały. Łod tyj pory kożdej nocy synek zajś nad stawek kroczoł i łodkozoł ślub z Kornelom, bardzo gryfnom młodom frelom. Wcale sie już niy łożynioł,

Edek kosiarz

III Edek kosiarz . Ile koszę? No, będzie już chyba siódmy rok. Kiedyś lepiej się opłacało, teraz pracodawcy są coraz bardziej skąpi. Nie wystarcza im, że nie muszą odprowadzać za mnie ZUS – u. Powinni więcej płacić, ale lepsze cokolwiek niż nic. A co, mam siedzieć po całych dniach w domu? To już wolę kosić, przynajmniej żona mi nie marudzi pod nosem. Zresztą swoją kosiarkę też mam, prawie nówka, spalinowa. Wiadomo, jak jest przerwa u prywaciarza, to często dorabiam sobie moją kosiarką. Niektórzy nieźle płacą. Kiedyś dostałem jeszcze do umówionej kasy skrzynkę piwa. I co, nie opłaca się?! Tylko leniom się nie opłaca. Nie rozumiem tych, którzy na emeryturze siedzą od rana do wieczora na telewizji. Zresztą, co tam jest w tej telewizji?! Tylko te grubasy siedzą i pół dnia o polityce dyskutują. A co mnie polityka obchodzi! Ja lubię filmy przygodowe, albo jaki kabaret, a tego wiecznie nie ma. I po co ja płacę ten abonament! No, czasem dzieci coś tam oglądają. Kiedyś to więcej siedziały,