Przejdź do głównej zawartości

Posty

Dymbionki - żołędzie.

 

W piwnicy nie rośnie trawa.

  W piwnicy nie rośnie trawa.   prymulka na parapecie spleśniała. kobieta z naprzeciwka służy jako worek treningowy. jej skóra zmieniła odcień na błękitno – różowy. nikt się nie pojawi. w piwnicy mieszka pleśń. nikt nie przychodzi kobiecie z pomocą. strach opanował miasto.   z wysoka dochodzi odgłos ostatniego samolotu. powietrze w nim krąży nie mogąc się wydostać – jak w piwnicy. za ścianą krąży depresja w spódniczce mini. ma usta  umalowane ciemną pomadką. nie może wyjść z pokoju.   starość biega  po sklepach.  liczy ptaki wznoszące się ku niebu. w piwnicy mieszka rysunek kobiety z ptakiem na ramieniu. jest kodem zapisanym przez Boga.   pleśń się go nie ima. nie potrzebuje powietrza ani mężczyzny. może mieszkać wszędzie.     prymulka na parapecie spleśniała. kobieta z naprzeciwka służy jako worek treningowy. jej skóra zmieniła odcień na błękitno – różowy. nikt się nie pojawi. w piwnicy mieszka pleśń. nikt nie przychodzi kobiecie z pomocą.

Znaki

  Znaki dziś rysujesz znaki zaostrzonym rysikiem na grzbiecie  kamienia sprzed twojego życia. co to jest że musisz mówić choć już nie potrafisz? co to jest że ja nie mogę przestać pisać wierszy? mówisz że ciemna ciecz na końcu twojego języka to wody płodowe matki. przewietrzę dom by świeże powietrze zmieniło nas z powrotem w ludzi. zacznij kojarzyć fakty nim staniesz się plemnikiem z pełzającym ogonkiem po kamieniu śmierci. narysuj piorun zapach jajecznicy i psa spragnionego  drapania za uchem. lepiej umierać z miłości niż  wpatrywać się w roztocza. ułóż się w puzzle począwszy od brzucha matki aż do brzucha tego kamienia. niemowlę w tobie śni o nowo wyrosłym drzewie z kamienia przez którego płyną znaki całej piękności świata. warto dla tego jeszcze trochę pożyć.

Tak bywo z chorobami

                    Tak to bywo z chorobami.   Spytejcie sie yno Fridy jak sie dzisio czuje, a zaroz wom powiy wiela lot choruje, o tym, że już miała ze sztyry zawały! Rok życio i zostoł- dochtory padały. I jak rojmatyka szłapy i wykrziwio. Że żyje, to aże dochtory sie dziwiom! A na łoczach Fridzie zaćma sie robiła, choć chodziła w brelach- to sie pogorszyła! Na dokłodka niy śmi już se zjeść bombona bo mo tyż cukrzica- tako utajono. A z rynkami co mo tyż za korowody- niy śmi solić zupy i pić zimnej wody. Udychać tyż ciynżko, to astma być musi. Jeszcze sie na spaniu nom Frida udusi! Łod niedowna doszły wrzody na żołądku- tego niy wylyczy nigdy do porządku ! Z żołądkiym sie Fridzie wątroba zacino i musi jom lyczyć sztyjc rapacholinom. Bez przerwy boleści, bez przerwy choroby, jak niy jaki drapszajz to zaroz ból głowy, jak niy jaki łupiyż to fonsok docino. Aż prziszła do Fridy somsiadka Gajdzino. Gajdzino niedowno tyż chorob fol miała, ale naroz cudym ich powylyc

Mruk. cz. XV

    XV - I po co ja to robię? – szeptał do siebie, jednocześnie usiłując skupić się na drodze. Był doświadczonym kierowcą i doskonale wiedział, że zamyślenie i brak koncentracji za kierownicą, często kończą się wypadkiem. Widział cały bezsens swoich poszukiwań, robił coś, co było niezgodne z całym jego dotychczasowym stylem życia, z jego rozumowaniem. A jednak wiedział, że nie zazna spokoju, dopóki nie odnajdzie pani Joli. -   Oby tylko ta kobieta nie okazała się jakąś kolejną naciągaczką. – zwrócił się sam do siebie, głośno wyrażając swe myśli. Dobrze, że we własnym aucie, miał przynajmniej tą pewność , że nikt nie usłyszy jego głosu. - Moja żona ma rację, jeśli uważa, że całkowicie zwariowałem. – dodał, a jednak, mimo wszystko skręcił w boczną uliczkę. Wszystkie fakty zdawały się przemawiać za tym, że Kamil nie mylił się w swoich przypuszczeniach, kiedy twierdził, że ostatnio widziano kobietę Waldemara w starej, opuszczonej stodole za miastem. Pan Eugeniusz nie miał poj

Danuta goni Anioły - Ogorzały

 Ogorzały. Danuta idzie sprzątać miasto. w miejscu spalonego domu rozsypuje popiół -  prochem jesteś. niechciana mucha brzęczy  niemrawo. Danuta myśli że jest gładka. nie wystaje z niej gniew ani cudza skóra.  w powietrzu trzyma ją grawitacja. dzieci kopią kawał zdrowej deski. a byłaby z niej piękna trumna w miejscu spalonego domu. robotnik o drelichowej twarzy sieje  młode domy zaszczepia płoty posypuje popiołem zranienia. ktoś  ukradł mu narzędzia dlatego chce przeskoczyć dzień albo jedną godzinę.  nie ma własnej piżamy ani garnituru. przykręca siebie za pomocą  śrubek by się nie rozpaść. a przecież zrodziła go miłość. wyrastają  przed nim betonowe ptaki. daje nowy początek. uzdrawia swojego Anioła  bo wypadają mu włosy bo pocą mu się stopy w gumowych butach.  uzdrawia Anioła o ogorzałej twarzy. uzdrawia Anioła który czeka  na półmrok bo miłość lubi półmrok. idą nowi ludzie do granicy nowego  domu.  idą ludzie ułożyć  swoją podłogę. zasadzą w niej swoje cienie.  będzie można oglądać

Słownik śląski , część VII