Przejdź do głównej zawartości

Posty

Na zlocie Amazonek

Będąc na pogrzebie patrz na ubrania. nie bądź zbytnio ciekawa czy prywatny anioł opuścił na dobre nieboszczyka. a zmarły cierpiał na klaustrofobię. nazywał imieniem swój różnokształtny cień. choroby nie nazywał żadnym imieniem. nie patrz okiem wroga ani sercem przyjaciela będąc na pogrzebie. myśl o latawcach schodach windach drabinach i chmurach - wszystkie prowadzą do raju. patrz na obrazy świętych jakby wciąż żyli. myśl o ich pocie jedzeniu i o powietrzu którego nie widać. patrz na ubrania będąc na pogrzebie myśląc o plonach podróżach i o zmęczeniu które zazwyczaj kojarzysz z butami. zagwiżdż bo jeszcze możesz. wychodząc z pogrzebu myśl o mężczyźnie czekającym w rozgrzanym łóżku bo jeszcze możesz o nim myśleć wychodząc z cudzego pogrzebu. Na zlocie Amazonek jest też pokaz mody dla koneserów. zapewniają że są dobre w łóżku bo łóżko jest dla nich jak pędzący pociąg któremu grozi wykolejenie. sięgają po sposoby nieosiągalne dla kobiet które boli głowa. bardzo głośno się śmieją z dowci

Agata cz.II Czarownice z Kindry

Agata Śląsk 1688r. I Dwie łaciate, ociężałe krowy wolno skubały pokrytą poranną rosą trawę. Dopiero zaczynało się rozwidniać, ale widać już było, że nastający dzień będzie upalny i suchy jak całe tegoroczne lato. Agata chłonęła poranne powietrze pełną piersią, pomimo wczesnej pory nie była śpiąca, zmęczona, ani nawet smutna. Po raz kolejny dotknęła twardego, wypukłego brzucha, od niedawna dziecko w środku zaczynało leciutko poruszać się jak mała łódka uwieziona w szklanym, okrągłym naczyńku z wodą. Widziała kiedyś coś takiego u ciotki Katarzyny, siostry zmarłej matki. W ogóle ciotka była ciekawą osobą i taką dobrą. Kiedy przed trzema laty trojgu dzieciom zabrakło rodzicielki, to właśnie ona stała się najbliższą im osobom. Był jeszcze ojciec, ale z nim było inaczej. Nie, nie mogłaby powiedzieć, że go nie kocha, bo to byłaby nieprawda. Niech to diabli! Kocha go jak ojca, mimo wszystko. Skubnęła nerwowo sznurek przytrzymujący krowy, by nie polazły w szkodę. Jeszcze ze dwie zdrowaśk

Marta cz. I Czarownice z Kindry

Czarownice z Kindry Marta Śląsk r.1685. I Kobieta resztkami sił wlokła za sobą nogi. Była wczesna wiosna, poranny mróz szczypał po policzkach i odkrytych uszach. Myślała o tym, że niedługo śnieg zupełnie stopnieje, zazieleni się młoda trawa, ziemia zmięknie gotowa poddać się spracowanym rękom wieśniaków, dzieci wybiegną na pole bez kożuchów i będą cieszyć się słońcem. Na wspomnienie dzieci ciężar znów osiadł jej na piersi, poczuła silne targanie w środku. Jakże ciężko było jej po raz ostatni spojrzeć na ich blade, delikatne twarzyczki, nie chcąc ich zbudzić nawet nie dotknęła ich drobnych raczek, nie ucałowała słodkich czółek, na których zawsze kreśliła dłonią znak krzyża. To bolało najbardziej, odbierało resztki sił. ale trzeba iść, to już niedaleko, pocieszała się. Szary cień Kindry majaczył przed oczami, kiedy pracowała w polu, zdawał się być bliski, ale teraz zrozumiała, że to tylko złudzenie, ponadto nadrabiała drogi chcąc ominąć wieś. Gospodarze od rana krzątali się przy oporządz