Nie widzisz tego młody
śmieszy cię śpiew gospodyń uśpiony na fotografii.
rozmazany śpiew bez ust. kobieta z plamą zamiast
chustki. kobieta bez ust bez przekleństw męża
zamroczonego wódką.
śmieszy cię uśmiech starty z powierzchni papieru.
życzę ci śmiechu młody póki nikt nie zamaluje go
na tobie farbą czasu.
ta fotografia jest trójkątem bermudzkim. na tej
fotografii ludzie znikają po kawałku jak niemodne
ubrania które mam pod powiekami.
dotknij póki czujesz usta. dla ciebie to nic dla mnie
odnaleziona część ciała jak wrak samolotu który
dawno temu zniknął z radaru.
Przemienione w czasie
dała mu życie w godzinie śmierci.
cień ojca był odbiciem w lustrze
ogień wyszedł z komina
oplótł czerwonymi wężami jej warkocze
nie dotykając ich
cień ojca szeptał
zbłąkana kula zamieszkała mi w mózgu
po co mi to pole pod lasem – nieznany ugór
moje nasienie spłonie
jak iskra dalekiego parowozu
dała mu życie w godzinie jasności
ogień wyszedł z niego
i stał się miedzą dzielącą wojnę
od zbierania zboża
i stał się miedzą łączącą nienawiść
i miłość dla której śmierć
jest tylko przechodniem
w połatanym kapeluszu i prześcieradle
zarzuconym na plecy.
Chłopcy okradali żołędzie z szypułek
szliśmy szlakiem krwawiących patyków
odrapanych ze skóry gdzie pałąkowate nogi
znaczyły koła ognisk w dębowym zagajniku.
hałda parowała potem i opowieściami
o jednookich kotach polujących na szczury.
wypluwała gromady wróbli i starych kalek
żywiących się rozżarzonymi kartoflami
i węglem z nasypów kolejowych.
chłopcy okradali ziemię. szliśmy szlakiem
łopat żłobiących plecy jak rowy i wyboje
na łupinach orzechów włoskich
tam gdzie płuca wypluwa się po kawałeczku
wraz z kiełbasą nabijaną do jelit nutrii
straszących wielkimi pomarańczowymi zębami
podobnymi do szczęk podnośników urobku
zwanego życiowym bagażem.
śmieszy cię śpiew gospodyń uśpiony na fotografii.
rozmazany śpiew bez ust. kobieta z plamą zamiast
chustki. kobieta bez ust bez przekleństw męża
zamroczonego wódką.
śmieszy cię uśmiech starty z powierzchni papieru.
życzę ci śmiechu młody póki nikt nie zamaluje go
na tobie farbą czasu.
ta fotografia jest trójkątem bermudzkim. na tej
fotografii ludzie znikają po kawałku jak niemodne
ubrania które mam pod powiekami.
dotknij póki czujesz usta. dla ciebie to nic dla mnie
odnaleziona część ciała jak wrak samolotu który
dawno temu zniknął z radaru.
Przemienione w czasie
dała mu życie w godzinie śmierci.
cień ojca był odbiciem w lustrze
ogień wyszedł z komina
oplótł czerwonymi wężami jej warkocze
nie dotykając ich
cień ojca szeptał
zbłąkana kula zamieszkała mi w mózgu
po co mi to pole pod lasem – nieznany ugór
moje nasienie spłonie
jak iskra dalekiego parowozu
dała mu życie w godzinie jasności
ogień wyszedł z niego
i stał się miedzą dzielącą wojnę
od zbierania zboża
i stał się miedzą łączącą nienawiść
i miłość dla której śmierć
jest tylko przechodniem
w połatanym kapeluszu i prześcieradle
zarzuconym na plecy.
Chłopcy okradali żołędzie z szypułek
szliśmy szlakiem krwawiących patyków
odrapanych ze skóry gdzie pałąkowate nogi
znaczyły koła ognisk w dębowym zagajniku.
hałda parowała potem i opowieściami
o jednookich kotach polujących na szczury.
wypluwała gromady wróbli i starych kalek
żywiących się rozżarzonymi kartoflami
i węglem z nasypów kolejowych.
chłopcy okradali ziemię. szliśmy szlakiem
łopat żłobiących plecy jak rowy i wyboje
na łupinach orzechów włoskich
tam gdzie płuca wypluwa się po kawałeczku
wraz z kiełbasą nabijaną do jelit nutrii
straszących wielkimi pomarańczowymi zębami
podobnymi do szczęk podnośników urobku
zwanego życiowym bagażem.
Komentarze
Prześlij komentarz