Przejdź do głównej zawartości
Sylwetki Jastrzębskich Twórców

Ewelina Kuśka

Wychowywała się w tradycyjnej rodzinie śląskiej, a zwyczaje i wartości, które wyniosła z domu z powodzeniem przenosi na grunt lokalnej społeczności, udzielając się m.in. w Stowarzyszeniu Kobiet na Rzecz Propagowania Kultury Śląskiej. Jest autorką trzech książek napisanych gwarą śląską. W 2012 roku wywalczyła drugie miejsce i tytuł Wice-Ślązaczki Roku w prestiżowym konkursie „Po naszymu, czyli po Śląsku”, organizowanym od kilkudziesięciu lat przez Radio Katowice. Jest także laureatką ponad stu konkursów poetyckich.
Swoją literacką przygodę rozpoczęła od pisania wierszy jeszcze w czasach licealnych.
„Po urodzeniu trzeciego dziecka wróciłam do poezji. Zaczęłam także pisać opowiadania, w tym gwarowe. Uznałam, że tradycje w których wyrosłam warte są utrwalenia, choćby po to, aby młode pokolenie pamiętało i kultywowało śląskie zwyczaje”.
W 2003 roku ukazała się jej debiutancka książka zatytułowana „Tak tu bywało”. Jest to zbiór dwudziestu pięciu opowiadań, których tematyka ściśle związana jest z historią Jastrzębia-Zdroju.
„Ta pierwsza książka była dla mnie dużym wyzwaniem przede wszystkim ze względu na język. Gwarą śląską posługiwałam się wyłącznie w domu, w szkole jej używanie było zabronione. Z pomocą przyszedł mi wówczas dr Artur Czesak (dialektolog, asystent w Instytucie Języka Polskiego PAN w Krakowie – przy. red.), który wsparł mnie swoją wiedzą merytoryczną, a później recenzował także dwie pozostałe moje książki”..
Dwa lata po debiucie na rynku pojawił się zbiór poezji napisany lokalną odmianą śląskiej gwary „Skąd się bierom diobły”. Autorka nawiązuje w nim do ulubionego przez siebie tematu – śląskiej demonologii. Na stronach książki pojawiają się, często już zapomniane postacie: Strzigonia, Meluzyny, Płanetnika czy Podciepa. Ostatnia ksiązka „Idom gody”, wydana w 2013 roku, dostarcza niezwykle ciekawych informacji związanych z Adwentem i Bożym Narodzeniem. Dla dialektologów jest też interesującym studium lokalnych form językowych.
W 2003 roku Kuśka założyła zespół folklorystyczny „Jastrzymbioki”, który powstał w ramach działającego wówczas Koła Gospodyń Wiejskich (KGW) z Jastrzębia Górnego. Do dnia dzisiejszego zespół wydał dwie płyty, uczestniczył w wielu wydarzeniach kulturalnych miasta i regionu m.in. w przeglądach i konkursach folklorystycznych, gawędziarskich czy lekcjach regionalizmu.
„W 2004 roku patronem naszego zespołu został prof. Adolf Dygacz (światowej sławy etnograf, muzykolog, folklorysta. Zebrał ponad 16 tysięcy pieśni i melodii ludowych z terenów Górnego Śląska – przy. red.). Spotkałam go kiedyś na korytarzu Radia Katowice i zwierzyłam się, że szukam patrona a on zaproponował…siebie. Było to dla nas wielkie wyróżnienie. Niestety nie przybył na uroczystość nadania imienia, ponieważ poważnie zachorował i wkrótce potem zmarł”.
Ewelina Kuśka była także inicjatorką przekształcenia KGW z Jastrzębia-Górnego w Stowarzyszenie Kobiet na Rzecz Propagowania Kultury Śląskiej. Choć zadanie nie należało do prostych to ostatecznie udało się tego dokonać w 2004 roku. Stowarzyszenie przez wiele lat organizowało w Jastrzębiu Festiwal Kultury Śląskiej, który przyciągał do Parku Zdrojowego wiele osób - nie tylko miłośników folkloru.
„Każdego roku wymyślałyśmy inny temat przewodni Festiwalu. Były np. „Nasze sznity i kraczki”, „Nasze Przoci” czy „Naszo Gowiydź”. Starałyśmy się, aby ta impreza przybliżała nasze śląskie tradycje i zwyczaje. Zapraszałyśmy też do współpracy lokalnych twórców, rękodzielników i regionalne zespoły folklorystyczne”. W tym roku (pierwszy raz od 10 lat) Festiwal się nie odbędzie.
Stowarzyszenie współpracuje z licznymi organizacjami i instytucjami miejskimi m.in. ze szkołami, Miejskim Ośrodkiem Kultury oraz Miejską Biblioteką Publiczną, Towarzystwem Miłośników Ziemi Jastrzębskiej. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się widowiska o charakterze folklorystycznym nawiązujące do śląskich tradycji. Warto nadmienić, że teksty (zarówno mówione jak i śpiewane) wykorzystywane podczas takich występów są autorstwa pani Kuśki. W 2014 roku w Galerii Historii Miasta wszyscy zainteresowani mogli zobaczyć jak kiedyś „szkubało” się pierze a rok później zaprezentowały tradycyjny sposób kiszenia kapusty. W tym roku, późną jesienią panie przybliżą zwyczaj tłuczenia szkła przed domem rodzinnym panny młodej w wigilię ślubu, czyli tzw. „polterabent”. Stowarzyszenie kultywuje również tradycje „Babskich combrów”, „Dnia matki” oraz uczestniczy (oczywiście w strojach regionalnych) w uroczystościach kościelnych z okazji m.in. Bożego Ciała czy odpustów.
Przez wiele lat Ewelina Kuśka brała także udział w konkursie gwary śląskiej „Po naszymu, czyli po Śląsku”, którego pomysłodawczynią i wieloletnią organizatorką jest senator Maria Pańczyk związana z Radiem Katowice od ponad 40 lat. Główną ideą tych konkursowych spotkań jest promowanie ludzi, którzy posługują się śląską gwarą – zarówno tą cieszyńską, rybnicką, opolską, jak i wieloma innymi jej odmianami. Jurorami w ćwierćfinałach są od lat prof. Helena Synowiec, Alojzy Lysko i Maria Pańczyk-Pozdziej. Natomiast finały ocenia szacowne grono profesorów: Dorota Simonides, ks. Jerzy Szymik oraz przewodniczący jury Jan Miodek
„W konkursie należy przedstawić pięciominutowy monolog w dialekcie na dowolny temat. Dziewięć razy docierałam do półfinałów. W 2012 roku zakwalifikowałam się do ścisłego finału i zajęłam drugie miejsce opowieścią o głupim Antku, który jednak nie był tak głupi jak myślano. Widział więcej niż zwykli ludzie, widział ich myśli i dusze, widział to, czego ludzkie oczy nie widzą”.
Zdobywcy pierwszej, drugiej i trzeciej nagrody (tzw. „czelodka”) nie mogą brać udziału w kolejnych edycjach, dając tym samym szanse innym chętnym. Jednak w roku 2015 w ramach obchodów 25-lecia konkursu zaproszono do udziału wszystkich zwycięzców poprzednich edycji. Do ścisłego finału dostało się tylko 5 osób w tym Ewelina Kuśka (jedyna kobieta w tym gronie).
„Podczas finału opowiadałam o tym, co mi najbardziej leżało na sercu. O moich spostrzeżeniach dotyczących zmian, które zachodzą w społeczeństwie, często zmian na gorsze. Nie wygrałam, ale dotarcie do finału było dla mnie dużym wyróżnieniem”.
Ewelina Kuśka jest laureatką licznych konkursów poetyckich zarówno o zasięgu regionalnym jak i ogólnopolskim. Wiersze pisane w języku literackim dotykają trudnych ludzkich losów, komentują zastaną rzeczywistość. Napisała także (na razie „do szuflady”) kilka powieści fantastycznych odnoszących się do bogatego świata śląskiej demonologii.

Ewelina Kuśka

Wyszła z mieszkania o własnych siłach

ławkę zabrało jej młode pokolenie.
krzewu czerwonej jarzębiny nie pozwalała
przycinać. miały wspólne kończyny
uschły razem.

mawiała że wróci do domu gdzie matka
nadal piecze racuchy z jabłkami
na ogniu rozpalonym z leśnego chrustu.
nikt jej nie wierzył.
ławkę zabrało jej młodsze pokolenie
dlatego już nie wróci. dlatego nie jest już
sąsiadką bez imienia jest zapachem
racuchów który roznosi się między
piętrami budynku. ślinka cieknie.


Katarzyna Nowak-Gardecka (instruktorka GHM)

Komentarze

Gwara śląska najgryfniejsze wlazowania

Kuloki i hajcongi

Jak już przidzie styczyń to praje dycko je bioło za łoknym, aże bioło, autami ludzie niy poradzom wyjechać ze swojich placow skuli śniegu, a kaj człowiek sie yno niy podziwo, lotajom ludziska po szesyjach z roztomańtymi hercowami i inkszymi łopatami i łodciepujom te wielki hołdy. Wszyndzi je gładko i trza dować pozor jak sie idzie we ważnej sprawie na klachy do somsiadki, abo do roboty. A jak je zima w chałpach! Trza hajcować we wszystkich piecach, bo inakszy pazury łod mrozu ulatujom. Jo dycko myślach że nojlepszy sie majom ci, kierzi miyszkajom na blokach, bo dycko majom ciepło, niy muszom sie marasić wonglym, ani wachować piecow, coby w nich niy zagasło, ale ostatnio słysza, że i na blokach ni ma tak blank dobrze, bo bezmała som tam jakiś haje o liczniki przi tych fojercongach. A zajś jak kiery miyszko we swoji chałpie, to musi już na jesiyń sie o wongel starać, a w zimie niy umi se bez żodnej komedyje ponść z chałpy, bo zarozki we piecu zagaśnie i kaloryfer zamiast parzić po puk

Bebok - straszki śląskie

Bebok Starki i ciotki, opy i omy, somsiod i potka dobry znajomy, kożdy sztyjc straszy i yno godo, że zmierzłe bajtle, to bebok zjodo. Jak niy poschraniosz graczek z delowki, jak we Wilijo niy zjysz makowki, jak locesz, abo straszysz kamratki, jak klupiesz wieczor w dźwiyrze sąsiadki, to już cie straszom, że bebok leci. Zaroz wylezie i zeżro dzieci. Choć żejś go jeszcze niy widzioł wcale, bo sztyjc kajś siedzi som na powale, abo za ścianom szuści i klupie, abo spi w szparze w starej chałupie. Bebok w stodole, bebok je w rzece, a jak tam przidziesz, to łon uciecze. A je łoszkliwy, jak mało kiery, choć ni mo kryki, ani giwery. A jednak, bojom fest sie go dzieci, bo żodyn niy wiy, skoro przileci. Toż, kożdy dumo i rozważuje jak tyż tyn bebok sie prezyntuje. Czy łon je wielki jak kumin z gruby,   Abo, jak mrowca bebok łoszkliwy je mały, abo ciynki jak szpanga. Czy łon mo muskle i dźwigo sztanga, abo je leki jak gynsi piyrzi, abo si

Przepisy po śląsku - Pikelsznita

Pikelsznita z ajerkoniakiym Pieczymy dwa biszkopty w bratrule – jedyn bioły i jedyn kakaowy. Oba mażymy ajerkoniakiym. Bierymy liter mlyka i warzymy dwa budynie śmietonkowe, mogymy tam dosuć trocha wanilie. Do krymu dodować po troszce ubitego fajnie masła, kierego bierymy kole szterdzieści deko. Sztyjc miyszać, coby sie cfołki niy porobiły. Krym mazać hrubo miyndzy biszkopty polote ajerkoniakiym i trocha po wiyrchu. Jak kiery rod, to może se to pomazać z wiyrchu polywom szekuladowom.