Przejdź do głównej zawartości

Posty

Frela

Frela

Karlus

Karlus

Wodne panny

Danuta rozczesuje chmury

Danuta rozczesuje chmury ptaki usiadły na strunach światła spływającego z nieba. twarz słońca przez chwilę ukazała się zza chmur. nie można w nią spoglądać bez uszczerbku dla wzroku. Danuta rozczesuje chmury za pomocą grabi. bardzo  chciałaby wiedzieć co znajduje się po drugiej stronie ale jest tylko stworzonkiem ukrytym pod dywanem chmur. czesze jego włókna zawsze tylko od spodu. nawet ptaki zawieszone są pomiędzy niebem a ziemią. Danuta pyta rozczesując chmury. coś szepcze ustami trzmieli i polnych pszczół że kiedyś nadejdzie odpowiedź ale jeszcze nie dziś.

Stacja XIV. Pan Jezus złożony do grobu

Stacja XIV. Pan Jezus złożony do grobu zamykając w powłoce gleby zawsze będziesz siewcą. bo wszystko ma początek w ziemi i wszystko do niej powraca by mógł powstać zupełnie nowy twór. nawet skała nie powstrzyma rzeki. zawsze znajdzie sobie szczelinkę nadziei. kiedy odchodził twój ojciec myślałeś że nigdy już nie spojrzysz mu w oczy. teraz sam jesteś własnym ojcem i ojcem swoich dzieci. może kiedyś ktoś spojrzy w czyjeś oczy i zobaczy w nich twoją miłość i ból i całe twoje człowieczeństwo. kiedyś ktoś zamknął w ziemi ziarenko. kiedyś ktoś zamknie w ziemi ziarno jego ziarna bo miłość i ból będą płodami ziemi dopóki będzie istnieć jakaś mała grudka.

Stacja XIV Pon Boczek wrażony do grobu

Stacja XIV Niż wrazili starka ziorko w czornej ziymi, piastowali ziorko rynkami swojimi. Wiedzieli, że ujrzi zajś klara wysoko, chcioż   niy poznajom go starka na łoko. Jak starka umrzyli tyż sie ziorkiym stali. Ludzie starka w ziymia czorno zakopali,   stali sie   zielinom.   Bajtle sie zrodziły, potym sie podane do starki zrobiły. Miały jejich łoczy , łod nich zwyki miały I maluśki ziorka w gorściach piastowały. Potym ich wraziły do pojstrzodka ziymi. Czakały aż kożde ziorko sie przemiyni. Wiedziały,   że ujrzą zajś klara wysoko, chociaż niy poznajom ich bajtle na łoko.

Stacjas XIII Pon Boczek syjmniony z krziża.

Stacja XIII Uciyrają ciompa, sztyjc cie obciyrajom, klupiom cie po puklu – bezmała ci przajom. Czoszom twoji szkuty, choćby boły cudze. Pojeść ci dowajom jacyś cudzi ludzie. Ty, jak sztajfny kulok, cołki rozciągniony z przilepionom maskom, leżysz uśmiychniony i rozkłodosz rynce bardzo zchacharzone, gorści przebodzone, szłapy poranione od starej egzymy. Kuckosz, jak nojynty, a Anioł nad tobom godo, zejś je świynty. Syjmujom cie z pryka, jak Pon Boczka z krziża, niesom cie do siyni, mijosz siebie w dźwiyrzach. Pasujom do skrzinki twoji chude kości, a ty sie uśmiychosz do swoich starości, bo tys je jak rzeka, swoji prądy miywosz, dali żejś je sobom, choć sie niy odzywosz. Furgosz nad szłapami, nad karkiym, nad głowom, je żejś taki sztajfny, a dali żejś sobom.