Antoni
siadywał zazwyczaj na kawałku kłody wraz z aniołami
pod zagajnikiem. kleiły się do niego albo kłóciły
prowadząc dyskusje niezrozumiałe dla chwytających się
życia jak brzytwy albo odbicia obcasa na wilgotnym piasku.
gubiły pióra które obficie zalegały pobliską łąkę.
tylko on był na tyle mądry i na tyle głupi na tyle stary dla
świata i na tyle świeży dla wieczności by czynić honory
gospodarza zgromadzenia. jedynie owady rozumiały
co nieco z tej niemej mowy dwóch światów – widzianego
okiem które proste kontury rozróżnić tylko zdoła i
niewyczuwalnego dla zjadaczy tego co da się przegryźć
przemielić i skonsumować.
nazywany powszechnie głupkiem nie potrzebował już
strawy dla ciała lecz
nikt tego nawet nie zauważył
nikt nie wyczuwał zapachu unoszących się mgieł a tylko
one świadczyły o tym że tu kurczył się wszechświat.
wieczność trwa jednak w każdym czasie naszego istnienia
i trwać będzie gdy zabierze go w szeregi
niewidzialnych. być może przyjdzie tu potem ktoś kto
usiądzie na kłodzie
może nawet wyczuje zapach aniołów
ale czy będzie na tyle mądry i na tyle głupi by słyszeć ich
mowę.
Komentarze
Prześlij komentarz