XI
–
Nie przyszedł Mahomet do góry, więc góra
przyszła do Mahometa! - tubalnym, wesołym głosem zabrzmiało wołanie pod
drzwiami Agaty.
Renia zazdrościła siostrze jej otwartości na ludzi i tego, że
już samo jej towarzystwo sprawiało, iż wszyscy wokół czuli się zrozumiani,
wysłuchani i pocieszeni i w dodatku świetnie się przy tym bawili.
Z powodu przedłużającej się wizyty młodszej siostry Agata
zaniedbała spotkań z przyjaciółkami, a raz nawet opuściła próbę chóru, czego
nigdy dotychczas nie robiła. Pomimo tego, że zdzwoniła do znajomych tłumacząc
im powód swojej nieobecności, te widocznie i tak postanowiły zastąpić jej czymś
opuszczone spotkania, wybrały się więc z wizytą, by spędzić trochę czasu z nią
i z jej siostrą. Normalnie Renia byłaby tym zachwycona, tym bardziej, że
kobiety przyniosły ze sobą butelkę wina i wspaniałe humory, teraz jednak trudno
było jej się skupić na dowcipach i anegdotach, gdy myślami była już w swoim
nudnym domu wraz z niewiernym mężem, z którym czekała ją trudna rozmowa, a
potem – cóż, przyjdzie jej się pogodzić z tym, co było i wrócić do dawnego
trybu życia. Nie brała pod uwagę tego, by opuścić Damiana, nadal czuła się zbyt
od niego zależna, poza tym nadal go kochała,
kochała też swoje córki, które przyzwyczajone były do swojego stylu
życia i nie chciała, by straciły bezpieczne oparcie na jakie zawsze mogły
liczyć w rodzinnym domu. Była już przygotowana do powrotu, który planowała na
kolejny dzień, gdyż chciała jeszcze zajrzeć do domu Natalii przed powrotem
Magdaleny. Teraz jednak przyszły koleżanki Agaty przynosząc dobry nastrój i zaraźliwy śmiech, który w końcu sprawił, że
przestała tak bardzo przejmować się tym, co będzie jutro. Agata, jako dobra
gospodyni popędziła do kuchni, by naprędce przygotować coś swoim gościom. Po
kilkunastu minutach z pomocą Reni cel
został osiągnięty i obie siostry popijały wino, które sprawiło, że nie myślały
o przykrych rzeczach i zaśmiewały się do łez. Renia czuła, że trochę kreci jej
się w głowie, ale uznała, że właśnie tego było jej trzeba.
–
Jutro pojedziemy koło południa – zaproponowała
Agata – Po tym winie nie będę miała odwagi siadać wcześniej za kierownicę. Nie
masz nic przeciwko?
Nie miała, a nawet więcej, najchętniej nie ruszałaby się w
ogóle od Agaty. Niestety było to niemożliwe. Kiedy po wypitej kawie i trunkach
pęcherz zaczął dawać jej o sobie znać zadzwonił telefon. Nie była w stanie
odebrać go przed pójściem do toalety, poprosiła więc siostrę żeby to zrobiła
biegnąc w ustronne miejsce. Po krótkiej chwili usłyszała pukanie do drzwi.
–
Pośpiesz się, ktoś chce z tobą pilnie rozmawiać.
– popędzała ją siostra.
–
Też sobie znalazł moment. – roześmiała się, ale
poczuła na plecach zimne dreszcze.
Oby to była dobra wiadomość. Wyszła szybko z toalety i
przyłożyła słuchawkę do ucha. Od razu rozpoznała ten nieprzyjemny ton głosu,
który należał do Karoliny, przyjaciółki Natalii. Ruszyła do przedpokoju, gdzie
wesołe głosy znajomych Agaty zlewały się w jedno. Skupiła całą swoją uwagę na
tym, co ta kobieta miała jej do przekazania.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
–
Renia? - Agata szturchnęła ja w ramię.
Wypite wino nadal szumiało jej w głowie, jednak widok siostry
sprawił, że zaczęła myśleć rzeczowo. - Przypomniało jej się coś?
Spojrzała na siostrę, jakby widziała ją po raz pierwszy.
Czuła, że drgnął jej mięsień na policzku, mimo zdenerwowania poczuła ulgę,
ponieważ wiedziała już o czym chciała jej powiedzieć Natalia, kiedy odwiedziła
ją we śnie.
–
Zbigniew miał syna.
–
Miał...co? - Agata była równie wstrząśnięta
nowiną, którą przekazała jej Karolina.
–
Syna, Zbigniew miał syna. To jemu należy się dom
Natalii.
–
Więc dlaczego nikt nie wiedział o jego istnieniu? Czemu ta
Karolina od razu o tym nie powiedziała?
–
Jeszcze przed Natalią, Zbigniew spotykał się z
jakąś dziewczyną z ubogiej rodziny. Urodziła mu syna, potem rzucił ją dla
Natalii, a ona niedługo potem zmarła.
–
To okropne! Dlaczego Zbigniew nie zajął się
dzieckiem?
–
Nigdy oficjalnie nie przyznał się do ojcostwa, a
tamta dziewczyna nie nalegała, wystarczało jej, że przesyłał pieniądze na
utrzymanie dziecka. Kiedy zmarła, jej syn został sierotą bez obojga rodziców, a
oni z Natalią, mieli kłopot z głowy.
–
To straszne! Co za okropni ludzie! - Agata nie
posiadała się z oburzenia – Po Natalii mogłabym się tego spodziewać, ale nie po
Zbigniewie.
–
Podobno dręczyły go z tego powodu wyrzuty
sumienia. Wiedział, że chłopcem po śmierci matki zaopiekowała się jego babcia.
Natalia postawiła mu twardy warunek – ona, albo ten chłopiec. Zbigniew nigdy
nie potrafił jej się przeciwstawić. Kiedy jednak był chory, postanowił spotkać
się z synem, zamierzał oddać mu część majątku. Poprosił Natalię, by zajęła się
odnalezieniem chłopca. Ona jednak zwlekała. W końcu obiecała mu, że zajmie się
tą sprawą, nie zrobiła jednak niczego w
tym kierunku. Wiedziała, że Zbigniewowi nie pozostało zbyt wiele czasu, czekała
więc. W końcu jej mąż wymógł na niej obietnicę, że natychmiast go odnajdzie i
przyprowadzi do niego. Natalia zaczęła udawać przed mężem, że wynajęła kogoś,
kto się tym zajmie. Tymczasem Zbigniew sporządził testament, w którym podzielił
swój majątek pomiędzy nią, a synem. Spisywał go w obecności żony, wynajętego
przez nią prawnika i Karoliny. Natalia wymogła na swej, równie jak ona podłej
przyjaciółce, że nikt nie dowie się o tym dokumencie. Powiedziały Zbigniewowi,
że jego syn mieszka w Anglii. Czekał na niego do ostatniej chwili życia.
Jeszcze przed samą śmiercią Natalia zapewniała go, że wszystkie formalności
związane z testamentem są już załatwione, a jego syn siedzi już w samolocie
lecącym do Polski. Po śmierci męża Natalia spaliła dokument w kominku. Karolina
jednak dokładnie pamięta jego treść.
–
A ten prawnik?
–
Był kochankiem Natalii, Karolina twierdzi, że z
zawodu był kierowcą, tylko udawał prawnika.
–
Dlaczego Karolina powiedziała ci o tym teraz?
–
Obiecała Natalii, że nikt nie dowie się o jej
oszustwie. Kiedy jednak przyszłyśmy do niej i zaczęłyśmy opowiadać jej o tych
niezałatwionych sprawach, ogarnął ją strach. Powiedziała, że nie potrafiła
znaleźć jego przyczyny, ale kiedy wyszłyśmy z jej domu pomyślała, że jeśli
nadal będzie milczeć w sprawie tego chłopca stanie się z nią coś strasznego. W
końcu pomyślała, że skoro Natalia nie żyje, obietnica przestała ją obowiązywać.
Jak twierdziła, przez cały czas nie mogła przestać o tym myśleć, nie mogła spać,
ani skupić na niczym uwagi, w końcu zadzwoniła do mnie, żeby mi o wszystkim
powiedzieć. Chce spotkać się z Magdaleną. Jeśli siostra Zbigniewa zechce
odnaleźć syna swojego brata, chętnie jej w tym pomoże, może też powtórzyć jej
treść testamentu, w którym Zbigniew wyjawił także imię i nazwisko matki
chłopca.
–
Myślisz, że Magdalena będzie chciała go
odszukać? - zastanawiała się Agata nie reagując na nawoływania przyjaciółek,
które już zaczynały się niepokoić jej nieobecnością.
–
Jestem tego pewna. – stwierdziła Renia
stanowczo.
XII
–
Napijesz się kawy? - to proste pytanie
wstrząsnęło nią.
Nagle zdała sobie sprawę z tego, że jej mąż nigdy dotychczas
w żaden sposób nie starał się jej usłużyć. Przez wiele lat byli jak automaty –
ona zajmowała się domem i gospodarstwem, po prostu kładła talerze na stół,
nalewała do nich zupę informując rodzinę, że obiad jest na stole. Nigdy nikt za
nic jej nie dziękował, ale ona i tak zawsze pytała męża, czy zaparzyć mu kawy,
a on po prostu kiwał głową w ten sposób, żeby domyśliła się na co ma ochotę.
Darek zajmował się interesami – było to
dla wszystkich oczywistą rzeczą i nigdy nikt nie pytał go o to, czy wszystko
dobrze się kreci, po prostu wyjmowała z jego samochodu zakupy, brała z jego ręki
pieniądze nie interesując się w jaki sposób je zarobił. Dopiero, kiedy spytał
czy zaparzyć jej kawy uświadomiła sobie, jak bardzo ich obowiązki były
podzielone i jak bardzo przez to oddalili się od siebie. Kiedyś, jeszcze zanim
się pobrali, robili wspólnie zakupy, podejmowali razem decyzje i sprawiało im
to przyjemność. Nie potrafiła nawet określić, kiedy zaczęli być dla siebie
jedynie domownikami, osobami, które dzielą między siebie obowiązki, po prostu
wykonują swoją pracę i starają się robić to dobrze nawet nie przejmując się
tym, co czuje ta druga osoba, którą wciąż nazywali swoim współmałżonkiem.
Teraz, kiedy o tym pomyślała zapiekły ją oczy, co nie uszło uwagi Damiana. Nie
wiedział co ma począć, patrzył więc tylko bezradnie wciąż oczekując na jej
odpowiedź.
–
Poproszę – odezwała się w końcu.
Właśnie zrozumiała, że jeśli nadal mają pozostać małżeństwem,
szczególnie teraz, gdy córki są już prawie dorosłe i niedługo opuszczą rodzinny
dom, a więc zwłaszcza teraz, muszą
zmienić swoje nastawienie do siebie. Najważniejsze będzie to, by nauczyli się
wobec siebie szczerości i uczciwości – pal licho z zaufaniem, o którym zawsze
wspominał Damian – ono przecież pojawi się samo, jeśli tylko staną się sobie
bliżsi. Jeśli jej mąż nadal chce z nią być, o czym tak gorąco ją zapewniał musi
przyzwyczaić się do tego, że teraz będą rozmawiać i o tym, co cieszy i o tym,
co boli, bo to jedyny sposób na naprawę ich związku. Odtąd nie będzie podziału
obowiązków – Damian też może od czasu do czasu ugotować obiad, albo wydoić
kozy, a ona chętnie pomoże mu w zakładzie, albo w załatwianiu różnych
formalności.
Upiła spory łyk kawy, którą postawił przed nią mąż, była
gotowa na dłuższą , szczerą rozmowę.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
–
Nie wiem jak wam dziękować – Magdalena wyjęła
zza pleców bombonierkę i położyła na stole obok koperty z pieniędzmi – To z
wyrazami wdzięczności za to, co zrobiłaś dla naszej rodziny.
Uderzyły ją ostatnie dwa słowa, dopiero teraz w pełni
zrozumiała jak ważną i wspaniałą rzecz udało jej się zrobić dla tej samotnej
dotąd kobiety. Magdalena nie miała nikogo – jej jedyny brat zmarł dawno temu, a
jego żona, której zresztą nigdy nie lubiła, nie pozostawiła po sobie dzieci,
ani nikogo, kogo mogłaby nazwać swoim krewnym. Teraz Magdalena ma bratanka, wraz
z całą jego rodziną. Jej oczy śmiały się wyrażając szczęście.
Okazało się, że syn Zbigniewa bardzo potrzebował pomocy,
którą zaoferowała mu ciotka, o której istnieniu nawet nie miał pojęcia. Jej
pojawienie się spadło na niego jak grom z jasnego nieba i był to grom iście
niebiański, grom, który rozjaśnił życie jego i jego rodziny. Młody
mężczyzna dotąd zawsze musiał radzić
sobie sam – ojca nigdy nie poznał, matka zmarła, kiedy był małym chłopcem.
Wychowała go babka, która również jakiś czas temu opuściła już ziemski padół.
Jako młodzieniec szybko musiał zacząć pracować, szybko też ożenił się z
dziewczyną równie biedną jak on sam, a potem równie szybko dorobili się czwórki
dzieci, które dzieliły wraz z nimi skromną kawalerkę w bloku z wielkiej płyty.
Brakowało tam wszystkiego, ale jakimś cudem młodzi rodzice radzili sobie
wiedząc, że mogą liczyć jedynie na siebie.
Kiedy nagle w ich mieszkanku pojawiła się ciotka Magdalena nie byli
pewni czy jest ona człowiekiem z krwi i kości, czy to jakiś anioł powodowany litością
zstąpił z nieba, by ulżyć im w ciężkiej doli. Ona zaś była zachwycona
bratankiem i jego żoną, ale przede wszystkim ich dziećmi, które od razu zaczęła
nazywać swoimi wnukami.
Renia pociągnęła bombonierkę w swoją stronę odkładając
jednocześnie na bok kopertę z pieniędzmi.
–
Za to dziękuję, – wskazała na bombonierkę – ale
na to nie zasłużyłam. – roześmiała się wskazując na kopertę – Zamiast pilnować
domu uciekłam do siostry.
–
Oczywiście, że zasłużyłaś – Magdalena ponownie
pchnęła kopertę w jej stronę – Nie tylko na to, ale i na moja dozgonną
wdzięczność. Nawet sobie nie wyobrażasz jak ważną jest dla mnie świadomość, że
mam rodzinę, jaka jestem szczęśliwa, że mam dla kogo żyć. A ja chciałam oddać
wszystko na dom dziecka. – zaśmiała się – Oczywiście byłby to piękny gest, ale
przecież syn Zbigniewa także potrzebował pomocy, to jemu należy się spadek po
moim bracie, no i ...on też jest wychowankiem domu dziecka.
Uśmiechnęła się ciepło, a Renia odwzajemniła uśmiech,
podobnie jak odwzajemniła go ostatniej nocy, gdy Natalia pojawiła się w jej
śnie – tym razem piękna jak za życia, a może nawet piękniejsza, gdyż na jej
twarzy zobaczyła zadowolenie, a w oczach coś, co mogła nazwać jedynie miłością.
Wiedziała, że Natalia już zawsze będzie jej towarzyszyć, choć prawdopodobnie
nigdy już jej nie zobaczy, a ona, no, cóż....powinna jej wybaczyć, bo przecież
zmarli tylko tego oczekują od żywych.
Komentarze
Prześlij komentarz