Danuta pieści liście.
jeszcze pulsują w nich żyłki nerwów.
skóra na nich wiotczeje przedwcześnie
marszczy się brązowieje.
Danuta nawilży je deszczem. natłuści
sadzą z pobliskiego komina.
Danuta pieści liście. wklepuje w nie krem
z własnego podwórka zmieszany
z tęsknotą za utraconą młodością.
na warkoczach gałęzi siedzi jesień.
uśmiecha się głupkowato choć liście
rozrywa od środka niemy krzyk dusz nadal
zielonych. siedzą tam jak dzieci w łonach matek.
Danuta pieści liście. wie że nikt nie wyjdzie
po nią do sadu. nikt nie pomoże szukać
zgubionego pantofelka. liście pofruną
jak kartki ze starego pamiętnika. deszcz
spłucze z nich rdzawy nalot przedwczesnej
starości. ostatni dzień jesieni oznacza śmierć.
Komentarze
Prześlij komentarz