Przejdź do głównej zawartości

Renia cz. IX i X


IX

Do tej pory nie doceniała faktu, że ma starszą siostrę, która jest mądrą i wspaniałą osobą. Wszystkie obawy, że Agata jej nie zrozumie mogła porzucić w kąt. Tak szczerze, jak tego ranka nie rozmawiały odkąd były dziećmi. Dopiero podczas tej rozmowy uświadomiła sobie, że siostra nigdy dotąd jej nie wyśmiała i nigdy nie zawiodła, za to ona w swej naiwności nie doceniała jej przywiązania i siostrzanej miłości, podobnie jak nigdy dostatecznie nie uwierzyła we własne siły. Teraz najważniejsze było to, że Agata obiecała jej swoją pomoc i nawet nie mrugnęła powieką, kiedy powiedziała, że to nie żyjąca osoba tak naprawdę potrzebuje ich pomocy.
         Zawsze byłam przekonana o tym, że zmarli próbują się z nami kontaktować na wiele sposobów, – stwierdziła po prostu – inaczej nigdy nie pogodziłabym się ze śmiercią naszych rodziców – dodała głaszcząc ją po drżącym ze wzruszenia policzku.
Ustaliły, że razem pojadą do domu Natalii. Agata miała swój własny, wysłużony samochód, którego czasem zdarzało jej się używać, choć wolała podróżować autobusem.
Jeszcze tego samego dnia wsiadły do samochodu Agaty i ruszyły w stronę domu Reni – musiały bowiem zabrać klucze, które powierzyła jej Magdalena. Czym bardziej zbliżały się do jej miejsca zamieszkania, tym większy czuła ucisk w żołądku. Nie powiadomiła Damiana o swoim powrocie i miała nadzieję, że nie będzie go w domu. Nie czuła się jeszcze gotowa na powrót, choć bardzo obawiała się tego, co zastanie w gospodarstwie.
Już w pewnej odległości od bramy wjazdowej nabrała przekonania , że jej nadzieje na nieobecność męża okazały się płonne Z daleka zobaczyła przed garażem jego samochód, nie miała więc wątpliwości, że był w środku. Nie bardzo wiedziała jak się zachowa, kiedy będzie musiała spojrzeć mu w oczy. Z niechęcią musiała sama przed  sobą przyznać, że znów zaczynają ją dręczyć wyrzuty sumienia z powodu pozostawienia wszystkiego na jego głowie. Z całych sił próbowała odgonić te myśli – na próżno. Agata jakby wyczuwała jej rozterki, bo o nic nie pytana pogładziła ją dłonią po lodowatej ręce.
         Pamiętaj, że nie musisz mu się z niczego tłumaczyć, to on narobił bałaganu, więc niech go teraz sprząta. Nie przejmuj się niczym i pamiętaj, że jestem z tobą.
         Dziękuję. – wyszeptała bardzo, bardzo cicho i choć prawie poczuła do siebie o to nienawiść, kilka gorzkich łez potoczyło się jej po policzku.
Zaczęła powtarzać sobie w myślach, że musi być twarda, nie przyjechała tu przecież dyskutować z mężem, ani po to, by wrócić do swoich obowiązków. Jest tu w innym celu i Damiana nie powinno nawet obchodzić jaki to cel. Kiedy tylko przekroczyły bramę, od razu pozytywnie zaskoczył ją fakt, że wszystko na podwórku wydawało się być w należytym porządku. Kątem oka spojrzała w stronę zagrody, gdzie pasły się kozy, a jej ulubiony kogut nazywany pieszczotliwie Kajtkiem dumnie kroczył w otoczeniu drobiu wyglądającego na dobrze odżywiony. W środku też panował porządek, a Damian pichcił coś w kuchni. Z pewnością słyszał głosy i kroki kobiet, ale nie wyszedł im na spotkanie. Kiedy poczuła zapach gotującego się obiadu znów coś ścisnęło ją w środku, znalazła jednak w sobie dość odwagi, by z podniesionym czołem zajrzeć do kuchni. Spojrzał na nią swoimi pięknymi, ciemnymi oczami, które tak kochała, a wtedy poczuła jak nogi uginają się pod nią. Jakaś czułość, kiedy zobaczyła go pracującego w domu sprawiła, że zapragnęła natychmiast przytulić się do jego ramienia i zapomnieć o tych wszystkich ciemnych sprawach, które rzucały cień na ich małżeństwo. Damian jednak chyba nie miał podobnych odczuć, albo po prostu nie kochał jej tak jakby sobie tego życzyła, gdyż w jego spojrzeniu wyczuła chłód, który próbował ukryć pod maską udawanej radości z jej powrotu.
         Nareszcie! - uśmiechnął się – A, Agata? Teraz ona przyjechała do nas? - nie mogła nie dostrzec niechęci w tym pytaniu.
Damian nigdy nie lubił Agaty, podobnie jak nie był zadowolony, kiedy jego żona próbowała z kimś się zaprzyjaźnić, albo choćby pobyć przez jakiś czas z kimś innym, niż on i dzieci.
         Właściwie wpadłyśmy tylko po klucze do domu Natalii – próbowała nadać swojemu głosowi jak najbardziej obojętny ton.
         Po co?!- był wstrząśnięty, oburzony, zdumiony – To nie wracasz do domu?! Znów chcesz grzebać w rzeczach Natalii po to, by karmić swoją obsesyjną zazdrość?
         Nie przyszłyśmy tu z tobą dyskutować, po prostu zabieramy klucz i wychodzimy – Agata niespodziewanie przyszła jej z pomocą
Wiedziała, że jej siostra od razu przestraszy się i zmięknie, kiedy Damian zacznie na nią krzyczeć – Więc...gdzie ten klucz? - jej ton nie znosił sprzeciwu, była godną przeciwniczką jej apodyktycznego męża.
         Tam, gdzie go rzuciłaś przed wyjazdem – zwrócił się do żony widząc, że z Agatą lepiej nie dyskutować
Na szczęście od razu przypomniało jej się, że wrzuciła go do szuflady w komodzie. Pobiegła po niego, jednak Damian ruszył w ślad za nią zasypując ją mnóstwem pytań i oskarżeń. Klucz był tam , gdzie go zostawiła, złapała więc go w dłonie i odwróciła się do męża prostując się dumnie, co sprawiło, że przez chwilę stracił cały swój animusz i zamilkł. Korzystając z tego rzuciła tylko na odczepne.
         Wrócę, kiedy zechcę. Do tego czasu możesz zajmować się gospodarstwem. Nie musisz tego robić, ale w takim razie nikt się nim nie zajmie, bo ja właśnie wychodzę.
         Wychodzisz!! - podniósł rękę jakby chciał ją uderzyć, ale zaraz ją cofnął – Co mam o tym myśleć? Znalazłaś sobie kogoś?
         A gdzie twoje zaufanie? - trafiła go tą samą bronią, którą wypróbowywał na niej setki razy.
To sprawiło, że cofnął się o kilka kroków. Wykorzystała ten moment i wyszła z domu. Agata ruszyła za nią i po chwili siedziały już w aucie. Postanowiły podjechać pod bramę Natalii, choć była ona oddalona od obejścia Reni tylko o kilkadziesiąt metrów. Dzięki temu nie musiały już wracać na podwórze Damiana. Po wejściu do środka od razu przystąpiły do rzeczy.
         Pamiętam, że Natalia trzymała w kuchni notes, w którym zapisywała numery telefonów swoich znajomych – zwróciła się do siostry, która była w domu jej sąsiadki po raz pierwszy, nie wiedziała więc od czego zacząć. - Mam nadzieję, że Magdalena nie zabrała go stamtąd.
Na szczęście jednak notes był na swoim miejscu. Z wypiekami na twarzy zaczęła więc wertować nazwiska, nazwy, instytucje, imiona. Szybko odnalazła numer Karoliny i dzięki Bogu, była to jedyna Karolina jaką Natalia miała oznaczoną w notesie.
         To musi być ten numer. – ucieszona zwróciła się do Agaty.
         Dobrze więc, przepisz go i wracamy, zanim twój mąż przybiegnie tu robić kolejną awanturę.
Postanowiła zadzwonić do przyjaciółki Natalii od razu, kiedy tylko wyjechały z wioski. Trochę obawiała się, czy zadufana w sobie przyjaciółka Natalii zechce się z nią spotkać. Kiedy spotkała ją u sąsiadki, zapatrzona w swoje bogactwo i urodę, Karolina nawet nie zwracała na nią uwagi. Jak mogła się tego domyślić, kobieta w żaden sposób nie potrafiła jej skojarzyć i w ogóle nie miała ochoty na rozmowy dotyczące zmarłej. Dopiero po długich naleganiach przystała na spotkanie, choć nadal uparcie twierdziła, że Natalia była osobą na tyle niezależną, że na pewno nie życzyłaby sobie  rozmów na temat jej prywatnych spraw z jakąś...sąsiadką. Renia musiała uciec się do wybiegu twierdząc, że podczas ostatniej rozmowy ze zmarłą Natalia wspomniała jej o niezałatwionych sprawach, które musi jak najszybciej rozwiązać.
         Skoro tak, – kobieta była uparta jak osioł – to niech pani Magdalena, która jest spadkobierczynią Natalii spotka się ze mną.
Znów zaczęła nudne wywody na temat braku czasu i mnóstwa spraw, które Magdalena musi załatwić w Niemczech nim wróci do Polski. W końcu skłamała, że to właśnie Magdalena prosiła ją, by spotkała się z przyjaciółką Natalii w jej imieniu. Dopiero wtedy kobieta bardzo nieprzyjemnym głosem oznajmiła, że zgadza się na krótką rozmowę, choć nie wie o niczym, co mogłoby być ważne, jeśli idzie o niezałatwione sprawy jej przyjaciółki.

X

Po długich naleganiach Agata zgodziła się jej towarzyszyć. Siostra obawiała się, że kobieta zobaczywszy dwie osoby w ogóle nie będzie chciała się przed nimi otworzyć i w efekcie nie dowiedzą się niczego istotnego. Renia jednak nie miała odwagi iść sama do tej kobiety,która traktowała ją jak powietrze. Martwiła się także tym, że Karolina wiedząc o romansie Damiana z Natalią pomyśli, iż chodzi jej tylko o wyciągnięcie z niej prawdy o tym, co łączyło tych dwoje. Nie dowierzała sobie w tej kwestii, obawiając się, że jeśli Karolina wspomni  o tej sprawie, ona nie wytrzyma i powie coś, co sprawi, że kobieta wyrzuci ją z mieszkania. Obecność siostry dodawała jej odwagi i sprawiała, że czuła się pewniej.
Kobieta zaprosiła je do eleganckiego salonu, którego wystrój sprawił, że Renia poczuła się jak wieśniak przychodzący na audiencję do dziedzica. Na szczęście Agata nie miała żadnych oporów i pewnym głosem poprosiła o dwie filiżanki kawy, kiedy Karolina zaproponowała im coś do picia. Przez kilka kolejnych minut na nowo musiały tłumaczyć się z faktu, że wtrącają się do życia osoby zmarłej i do tego, co w ogóle ich nie dotyczy. Renia przy Karolinie traciła zupełnie pewność siebie pozwoliła więc, żeby siostra przejęła pałeczkę. Agata zaś zachowywała się, jakby była stworzona do tego typu trudnych rozmów i ani razu nie dała się zbić z tropu tej wyniosłej babie, jaką była przyjaciółka Natalii. Mimo mnóstwa pytań , którymi Agata ją zasypywała Karolina uparcie twierdziła, że zmarła nie miała żadnych zaległych spraw, szczególnie takich, które nie dawałyby jej spokoju.
         Natka była bardzo niezależna – ciągnęła swoje wywody – Zawsze robiła tylko to, na co miała ochotę i co sprawiało jej przyjemność. Zbigniew zapewniał jej wszystko nawet po swojej śmierci. Ona zawsze otaczała się ludźmi, których wykorzystywała i którzy załatwiali za nią wszystkie sprawy. Nie była osobą, którą dręczyły wyrzutu sumienia z tego powodu, że jest komuś coś winna. Nawet swoich kochanków wybierała niezależnie od tego, czy byli z kimś związani, czy też nie. Po prostu brała  sobie tych, na których miała ochotę. - skończyła uśmiechając się obleśnie, co sprawiło, że Renia poczuła kropelki lodowatego potu na czole.
Ta kobieta była równie nieczułą i okrutną jędzą jak Natalia – to dlatego przyjaźniły się przez te wszystkie lata. Od razu wyczuła, że Karolina domyśla się, że jest żoną kochanka zmarłej, pewnie tamta nieraz przechwalała się przed nią na temat ich romansu, kto wie czy nawet nie naśmiewały się z naiwności Reni. Kiedy o tym myślała czuła silna nienawiść do swojej gospodyni, postanowiła jednak nie dać tego po sobie poznać. Przyszła tu nie po to, by kłócić się o coś, co już się skończyło. Zebrała więc w sobie całą siłę, by nie powiedzieć czegoś czego mogła potem żałować i postanowiła zmienić temat na mniej szokujący.
         Myślę, że chodzi tu o coś co było związane z jej zmarłym mężem. Czy może Zbigniew miał jakieś niezałatwione sprawy? Może chodziło o coś, co pani Natalia miała zrobić po jego śmierci, ale o tym zapomniała, albo po prostu nie miała na to czasu – ostatnie słowa specjalnie zaakcentowała.
Oczywiście Natalia miała mnóstwo czasu, ale mogło to być coś, co zaniedbała powodowana złą wolą.
         Nie sadzę – Karolina bardzo chciała przybrać obojętny wyraz twarzy, ale Renia od razu zauważyła,  że zbladła, co uświadomiło jej, że być może trafiła w sedno. - Zresztą nawet jeśli Zbigniew za życia czegoś nie uregulował, ona z pewnością nie troszczyłaby się o ludzi, którzy nie mogli jej się na nic przydać i nie wierzę, by ją to martwiło.
         A jednak... - Agata za wszelką cenę chciała pociągnąć jeszcze za język swoją rozmówczynię, choć sprawa wydawała się być przesadzona.
         A jednak, co? - teraz Karolina nie kryła już zniecierpliwienia. Nie miała zamiaru nic więcej powiedzieć, to było pewne.
Renia wiedziała, że musi wszystko postawić na jedną kartę, niezależnie od tego, co pomyśli o niej ta kobieta.
         A jednak pani Natalia dała mi znać, że pragnie załatwić jakieś sprawy, których nie zdążyła uregulować i z tego względu miała wyrzuty sumienia.
         Przecież zmarła nagle. Nikogo przy niej nie było! - teraz Karolina zupełnie straciła cierpliwość. Prawdopodobnie uznała je za naciągaczki i kłamczuchy,  które wiedząc, że Natalia nie miała spadkobierców chcą ugrać coś dla siebie z jej majątku. Najwidoczniej miała dość tej rozmowy i ich towarzystwa, dlatego wstała gwałtownie od stołu najwyraźniej oczekując tego samego po swoich gościach. Agata widząc, że nic już nie wskórają zaczęła szukać za plecami torebki, którą powiesiła na oparciu krzesła. Ta jednak na złość upadła pod stół. Schyliła się więc i szybkim ruchem zawiesiła ją na ramieniu.
         Dziękuję paniom za wizytę – ucięła krótko Karolina,
Renia widząc, że zostały wyproszone także wstała i podała gospodyni dłoń na pożegnanie. Nie chciała odejść bez słowa wiedząc, że jeśli teraz Karolina niczego im nie powie,  nigdy więcej nie będzie miała okazji, żeby czegoś się od niej dowiedzieć.
         Może mi pani nie wierzyć, ale Natalia pragnęła zrobić coś co dręczy ją nawet po śmierci, wiem to, bo kontaktowała się ze mną.
         Słucham!? - teraz Karolina patrzyła na nią jak na wariatkę. - Żegnam – dodała licząc, że w końcu pozbędzie się niechcianych gości.
Renia wiedziała jednak, że w jej głowie zrodziło się właśnie mnóstwo pytań. Teraz będzie zastanawiać się, czy kobiety są  szalone, czy też są osobami, które znały jej przyjaciółkę lepiej niż ona. Z pewnością będzie łamać sobie głowę nad tym ,  w jaki sposób  zmarła mogła kontaktować z kimś takim jak Renia. Być może wiedziała o czyś, co mogło dręczyć Natalię, ale czy zechce się z kimś tą wiedzą podzielić?

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Wracając od Karoliny postanowiły wstąpić na kawę do małej kawiarni na przedmieściu – ulubionego lokalu Agaty. Starsza siostra twierdziła, że tam najlepiej jej się myśli i tam najlepiej potrafi odreagować stres.
         Pewnie ta Karolina niczego sobie nie przypomni, a jeśli nawet niczego się od niej nie dowiemy, to była strata czasu – zawyrokowała Agata kiedy już kerner postawił przed nimi dwa wielkie cappuccino z ogromną ilością cukru.
Renia pomyślała wtedy o swoim mężu, który z pewnością był  coraz bardziej niezadowolony z jej przedłużającej się nieobecności w domu. Teraz, kiedy uznała, że znów są w punkcie wyjścia pomyślała, że być może nadszedł czas, by zdecydować się na powrót. Nie może przecież wiecznie mieszkać u Agaty, poza tym jej córki potrzebują matki, nie mogą bez końca wracać do domu, gdzie czeka na nie coraz bardziej zdezorientowany tą całą sytuacją ojciec. Popijała więc kawę w milczeniu rozmyślając o tym wszystkim i czując, że udziela jej się grobowy nastrój siostry. Wtedy nagle zadzwonił telefon. Czuła, że blednie, kiedy na wyświetlaczu zobaczyła nazwisko Magdaleny. Jej obawy potwierdziły się,  kiedy siostra  Zbigniewa wesołym głosem oznajmiła jej, że wraca do Polski za kilka dni. Łamiącym głosem zapewniła , że codziennie zaglądała do domu Natalii i że znajdzie w nim wszystko w takim stanie jak przed wyjazdem. Na szczęście kobieta nie domyśliła się, jakie emocje targały nią podczas tej rozmowy. Niezwłocznie więc pożegnała się zapewniając, że niedługo znów się zobaczą. Po odłożeniu komórki Renia zupełnie opadła z sił. Wiele razy szperała w rzeczach Natalii po wyjeździe Magdaleny, zaniedbała doglądania jej gospodarstwa, nie była nawet pewna czy nie zostawiła jakichś widocznych śladów, które świadczyły o tym, że szukała czegoś w papierach zmarłej. Ze ściśniętym sercem włożyła rękę do torebki i zacisnęła dłoń na kluczach Natalii. Musi jak najszybciej wrócić do domu, do swoich obowiązków, a także po to, by doprowadzić dom Natalii do takiego stanu, by Magdalena niczego się nie domyśliła.

Komentarze

Gwara śląska najgryfniejsze wlazowania

Kuloki i hajcongi

Jak już przidzie styczyń to praje dycko je bioło za łoknym, aże bioło, autami ludzie niy poradzom wyjechać ze swojich placow skuli śniegu, a kaj człowiek sie yno niy podziwo, lotajom ludziska po szesyjach z roztomańtymi hercowami i inkszymi łopatami i łodciepujom te wielki hołdy. Wszyndzi je gładko i trza dować pozor jak sie idzie we ważnej sprawie na klachy do somsiadki, abo do roboty. A jak je zima w chałpach! Trza hajcować we wszystkich piecach, bo inakszy pazury łod mrozu ulatujom. Jo dycko myślach że nojlepszy sie majom ci, kierzi miyszkajom na blokach, bo dycko majom ciepło, niy muszom sie marasić wonglym, ani wachować piecow, coby w nich niy zagasło, ale ostatnio słysza, że i na blokach ni ma tak blank dobrze, bo bezmała som tam jakiś haje o liczniki przi tych fojercongach. A zajś jak kiery miyszko we swoji chałpie, to musi już na jesiyń sie o wongel starać, a w zimie niy umi se bez żodnej komedyje ponść z chałpy, bo zarozki we piecu zagaśnie i kaloryfer zamiast parzić po puk

Bebok - straszki śląskie

Bebok Starki i ciotki, opy i omy, somsiod i potka dobry znajomy, kożdy sztyjc straszy i yno godo, że zmierzłe bajtle, to bebok zjodo. Jak niy poschraniosz graczek z delowki, jak we Wilijo niy zjysz makowki, jak locesz, abo straszysz kamratki, jak klupiesz wieczor w dźwiyrze sąsiadki, to już cie straszom, że bebok leci. Zaroz wylezie i zeżro dzieci. Choć żejś go jeszcze niy widzioł wcale, bo sztyjc kajś siedzi som na powale, abo za ścianom szuści i klupie, abo spi w szparze w starej chałupie. Bebok w stodole, bebok je w rzece, a jak tam przidziesz, to łon uciecze. A je łoszkliwy, jak mało kiery, choć ni mo kryki, ani giwery. A jednak, bojom fest sie go dzieci, bo żodyn niy wiy, skoro przileci. Toż, kożdy dumo i rozważuje jak tyż tyn bebok sie prezyntuje. Czy łon je wielki jak kumin z gruby,   Abo, jak mrowca bebok łoszkliwy je mały, abo ciynki jak szpanga. Czy łon mo muskle i dźwigo sztanga, abo je leki jak gynsi piyrzi, abo si

Przepisy po śląsku - Pikelsznita

Pikelsznita z ajerkoniakiym Pieczymy dwa biszkopty w bratrule – jedyn bioły i jedyn kakaowy. Oba mażymy ajerkoniakiym. Bierymy liter mlyka i warzymy dwa budynie śmietonkowe, mogymy tam dosuć trocha wanilie. Do krymu dodować po troszce ubitego fajnie masła, kierego bierymy kole szterdzieści deko. Sztyjc miyszać, coby sie cfołki niy porobiły. Krym mazać hrubo miyndzy biszkopty polote ajerkoniakiym i trocha po wiyrchu. Jak kiery rod, to może se to pomazać z wiyrchu polywom szekuladowom.