III
–
Co tu robisz?! Ty przecież nie żyjesz!
Wiedziała, że to tylko sen, czuła, że śni. Chciała się
obudzić, chciała żeby ona zniknęła, nie mogła znieść myśli, że siedzi na jej
fotelu, tuż obok jej łóżka, że jest w jej sypialni, choć powinna być na
cmentarzu. Nie powinna tu przychodzić, dlatego nie chciała jej słuchać, nie
chciała jej oglądać, chciała nawet zamknąć oczy, ale jednocześnie zdawała sobie
sprawę z tego, że śpi i że jej oczy już są zamknięte.
–
Odejdź, ty nie żyjesz. – powtarzała uparcie.
–
To prawda, nie żyję i nie mogę zrobić ci
krzywdy. – odezwała się, a Renia stwierdziła, że wygląda zupełnie tak samo jak
zawsze, kiedy przychodziła do niej sprzątać, jest ubrana jak zwykle elegancko,
uśmiecha się nawet, ma nienaganną fryzurę. Ani śladu po czarnej sukni, którą
założono jej do trumny, nie ma w niej nic z upiora, nic z nieboszczyka.
–
Nie powinnaś tu być. – mimo wszystko bardzo
pragnęła, by Natalia natychmiast opuściła jej sypialnię. - Ciebie nie ma. –
dodała płaczliwym głosem w nadziei, że skoro już to ustaliła, to zjawa po
prostu zniknie.
–
Oczywiście, że jestem. – Natalia nadal się
uśmiechała zajmując jej ulubiony fotel – Umarli tak po prostu nie znikają,
nadal towarzyszą żywym.
–
Więc idź towarzyszyć komuś innemu. -machnęła
ręką, by wreszcie pozbyć się jej ze swojego snu.
–
Pragnę towarzyszyć tobie.
–
Ale po co?
–
Chcę prosić cię o wybaczenie. – jej głos
rozniósł się echem po całej sypialni – Muszę też prosić cię o pomoc, bo sama
już nie mogę zrobić tego, co powinnam była zrobić. Teraz nie mogę trafić do
światła.
–
Do światła?
–
Do jasności. Pragnę iść do jasności.
–
Do jasności! - krzyknęła zlana potem.
W sypialni było zupełnie widno, światło poranka wlewało się
ciepłymi strugami przez okno i osiadało na meblach. Fotel był pusty podobnie
jak miejsce obok. Damian znów nie wrócił na noc z miasta. Jej niedorzeczne
podejrzenia dotyczące Natalii teraz nie miały już żadnych podstaw. Pewnie w
mieście ma jakąś kobietę u której zostaje na noc, poznał ją zapewne, kiedy
robił te swoje interesy, może się zakochał, a może tylko przyjemnie spędza
czas. A może naprawdę jest zmęczony i po prostu nie chciało mu się wracać, więc
został w hotelu. Miała mętlik w głowie, kiedy o tym myślała. Droga powrotna do
ich wioski rzeczywiście może być męcząca, ale czy Damian nie może po prostu
pomyśleć, że nie powinien sprawiać jej przykrości i wrócić choćby po to, żeby
się nie martwiła. Mógłby chociażby zadzwonić i wytłumaczyć się, jest jej to
winien. Tyle razy robiła mu wyrzuty , a on zawsze uporczywie twierdził, że żona
powinna mieć zaufanie do męża, że on przecież jeździ do miasta po to, by mogli
żyć w dostatku i że nie ma zamiaru tłumaczyć się z tego, że jest zmęczony. I
kiedy tak patrzyła w jego wykrzywioną ze złości twarz, twarz, którą tak bardzo
kochała, kiedy spoglądała na jego spocone ze zdenerwowania dłonie, gdy po raz
kolejny wybuchał gniewem wydawało jej się, że powinna mu wierzyć, bardzo
chciała mu ufać tak, jak by sobie tego życzył, ale zawsze gdy już chciała
rzucić mu się na szyję i wykrzyczeć, że kocha go bardzo i wierzy w każde jego
słowo, coś w środku zaciskało jej się na żołądku, jakby lodowata obręcz i
potrafiła wtedy tylko płakać gorącymi łzami, choć w środku czuła lód, który
zamrażał jej wnętrzności. Teraz też poczuła lód w sercu, kiedy spojrzała na
puste miejsce w łóżku, dlatego aż tak bardzo nie przejęła się nocną wizją.
Musiała doprowadzić się do porządku, choć było wcześnie rano. Wczorajszego
wieczora tak długo czekała na Damiana, że zasnęła w ubraniu. Teraz postanowiła
wziąć szybką kąpiel i zająć się zwierzętami. Obiecała Magdalenie, że przyjdzie
do domu Natalii kiedy tylko wykona swoje obowiązki w gospodarstwie. Siostra
Zbigniewa wybierała się do miasta, by załatwić formalności, gdyż kolejnego dnia
chciała wracać do Niemiec – miała tam swoje sprawy, które także nie mogły
czekać. Poprosiła więc, żeby Renia przyszła posprzątać dom, nim zamknie go na
kilka tygodni, a także wręczyć jej klucze, którymi miała się zaopiekować do
czasu jej powrotu. Układając sobie w głowie plan dnia i próbując oddalić od
siebie złe myśli udała się do łazienki. Po chwili z kubkiem porannej kawy
ruszyła do swoich zajęć. Sprawnie zajęła się zwierzętami, by znów wrócić do
kuchni i przygotować sobie śniadanie. Zdejmowała akurat buty, kiedy usłyszała
odgłos nadjeżdżającego samochodu męża. Przez chwilę pogrzebał jeszcze w
bagażniku po czym wszedł do kuchni z zadowoloną miną, zupełnie jakby zniknął
tylko na godzinkę i ucałował ją w czoło.
–
Jak spałaś? - zagadnął wesoło.
Nie odpowiedziała, nie chciała się kłócić, nie miała nawet
ochoty pytać gdzie tak długo przebywał i co za interesy zatrzymały go, choć tym
razem miał tylko podrzucić córki na uczelnię.
–
Możesz zaparzyć mi kawy? - spytał znów prawie
radosnym tonem nie reagując na to, że zona nie odezwała się do niego nawet
jednym słowem.
Nalała posłusznie wody do czajnika przeklinając siebie w
duchu za to, że nie wystarczyło jej odwagi, by zdzielić go w głowę kiedy spytał
o kawę. Pogmerał jeszcze przez chwilę w kredensie, po czym spytał.
–
Rozmawiałaś z tą Magdaleną? - ton jego głosu
niby brzmiał obojętnie, ale wyczuła w nim jakieś napięcie.
–
O czym? - wysiliła się na równie obojętny ton.
–
O moich narzędziach. Chciałbym zabrać je z domu
Natalii i wolałbym to zrobić, kiedy tej starej baby nie będzie w pobliżu.
W pierwszej chwili chciała powiedzieć mu o kluczu i o tym, że
ma go przechować na czas nieobecności Magdaleny, coś ją jednak powstrzymało.
Uderzyło ją to, że chciał zabierać te swoje niby narzędzia, kiedy nikogo nie ma
w pobliżu, zupełnie jakby miał coś do ukrycia.
–
Dziś będę tam sprzątać. Magdalena jedzie do
miasta, wtedy możesz zabrać swoje rzeczy.
Skrzywił się lekko, wyraźnie widziała, że jest niezadowolony.
–
A innym razem? Dziś mam sporo pracy w stolarni.
–
Potem Magdalena jedzie do Niemiec, wróci za
kilka tygodni po to, by sprzedać dom i kamienice po Zbigniewie.
–
Nie zostawi klucza? - spojrzał na nią podejrzliwie.
–
Nie. – skłamała gładko – Nie zna nas na tyle
dobrze.
–
Może jej to zaproponujesz. – poprosił niepewnym
głosem.
–
Chyba żartujesz! - obruszyła się – Jeszcze
Magdalena pomyśli, że chcemy coś zabrać z domu Natalii. Wie przecież, że przez
wiele lat tam sprzątałam, a ty byłeś jej prawą ręką, wiemy więc gdzie
przechowywała różne rzeczy.
–
Ja akurat nie wiem gdzie schowała moje narzędzia
– oburzył się – Będę musiał trochę poszperać po domu żeby je znaleźć.
–
Więc zrobisz to dzisiaj, bo potem Magdalena
zamyka dom i nie wejdziesz do środka przez kilka następnych tygodni.
–
Dobrze – odburknął bardzo niezadowolony – Kiedy
tam pójdziesz, poczekasz na mnie, a ja pozabieram swoje rzeczy.
IV
Kończyła właśnie zmywać naczynia. Rano Magdalena miała gości,
być może był ktoś w związku z formalnościami, które miała pozałatwiać po
pogrzebie. Nie pytała o nic, choć uderzyło ją to, że siostra Zbigniewa
beztrosko porozrzucała swoje rzeczy po całym domu, choć spodziewała się jej
wizyty. Najwyraźniej w swoim domu zatrudniała jakąś pokojówkę, gdyż od razu
rzucało się w oczy, że nie miała zwyczaju po sobie sprzątać. W zlewie piętrzyła
się kupa naczyń jeszcze z dnia pogrzebu, kiedy rozmawiały przy herbacie o
kluczach, którymi miała się zaopiekować. Teraz, kiedy ogarnęła już wszechobecny
bałagan, miała zamiar zabrać się za mycie podłóg. W drzwiach kuchni zobaczyła
Damiana, który wcześniej już od dłuższej chwili pałętał się po przedpokoju.
Zastanowiło ją, dlaczego od razu nie poszedł do garażu, gdzie pewnie zostały
jego narzędzia. Magdalena zostawiła otwarte drzwi, co z pewnością nie uszło
jego uwagi. Słyszała jak dreptał po klatce schodowej, aż wreszcie zdecydował
się wejść do kuchni.
–
Długo tu jeszcze będziesz? - spytał siląc się na
obojętny ton – Mnie zajmie jeszcze trochę czasu skompletowanie narzędzi.
–
Garaż jest otwarty. – rzuciła przez ramię.
Nie mogła pojąć dlaczego zabranie kilku młotków i pił miałoby
mu zająć wiele czasu, przecież nie był bałaganiarzem,miał świetną pamięć i
zawsze wiedział gdzie położył swoje rzeczy. Natalia także nie była osobą ,
która zajmowałaby się chowaniem jego rzeczy, nie miała w zwyczaju przestawiać
czegoś co do niej nie należało, po prostu nie interesowała się takimi sprawami,
a narzędzi nie lubiła nawet dotykać.
–
Zostawiłem chyba kilka wkrętów w sypialni, zabiorę
je – stwierdził bardzo rzeczowo, ale zamiast od razu ruszyć po owe wkręty, przez chwilę jeszcze stał w drzwiach, jakby
chciał upewnić się, że ona nie ruszy się z miejsca obok zlewu.
W końcu widząc, że przeciera szmatką meble kuchenne wszedł do
sypialni i zamknął za sobą drzwi. Zaintrygowało ją, że nie chce, aby patrzyła
mu na ręce, zupełnie jakby szukał czegoś, o czym ani ona, ani Małgorzata nie
powinny wiedzieć. I znów poczuła znajome ukłucie w pobliżu serca, które
potęgowało się z minuty na minutę, kiedy Damian wciąż nie wychodził z sypialni
Natalii. Ciekawość zmieszana z uczuciem jakiegoś strachu, którego źródła nie
potrafiła określić narastała w niej i wtedy twarz zmarłej sąsiadki stanęła jej
przed oczami. Nie była to twarz sprzed pogrzebu, ale ta z jej fotela,
zatroskana, przepełniona smutkiem. Natalia we śnie chciała jej coś powiedzieć,
wspomniała o przebaczeniu, a kiedy teraz obserwowała zachowanie męża nabierała
coraz większej pewności, że wyrzuty sumienia jakie względem niej odczuwała jej
zmarła sąsiadka miały coś wspólnego z jej Damianem. Nie mogła dłużej czekać,
musiała wejść do sypialni i sprawdzić czego tak naprawdę szuka tam jej mąż. Nie
miała pojęcia jakie tajemnice mogły go łączyć ze zmarłą i co teraz chce
odzyskać. Jej wzrok padł na wiadro, które przygotowała wraz z płynem do mycia
podłóg i od razu ją olśniło. Nie mogła przecież tak po prostu tam wejść i
spytać czego szuka – od razu naskoczyłby na nią i niczego by się nie
dowiedziała, ale gdyby weszła niespodziewanie, mógłby nie zdążyć odłożyć tego, co akurat trzyma w
ręce. Nalała więc pół wiadra wody i najciszej jak tylko mogła podeszła do drzwi
uzbrojona w mop. Nacisnęła klamkę tak szybko jak było to możliwe i od razu
zajrzała do pomieszczenia. Damian przeszukiwał szuflady, w których Natalia
trzymała rodzinne zdjęcia i różne dokumenty. Odwrócił się zdumiony i wściekły,
kiedy nagle zobaczył ja z mopem w dłoni. Udała zdziwioną.
–
Jeszcze tu jesteś? Myślałam, że zabrałeś już
swoje wkręty i wyszedłeś.
–
Nie mogłem znaleźć. – wyjąkał zdenerwowany.
–
I szukałeś ich w szufladzie z dokumentami i
zdjęciami?
–
Pewnie włożyła ich do jakieś szuflady.
–
Poproszę Magdalenę, żeby ich poszukała zanim
wyjedzie. Lepiej niech ona szuka w szufladach, nam nie wypada tego robić –
stwierdziła z naciskiem.
–
Masz rację – rzucił przez ramię i wyszedł tak
szybko, że nie zdążyła mu przypomnieć, żeby nie zapomniał zajrzeć do garażu.
Po chwili usłyszała trzask drzwi wejściowych, co oznaczało,
że wyszedł na zewnątrz. Podeszła do okna, przez chwilę z góry wpatrywała się w
jego plecy. Nie obejrzał się. Zignorował otwarte drzwi garażu i ruszył w stronę
ich gospodarstwa.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Przez cały dzień miała sporo pracy. Brakowało jej czasu,
który poświęciła na sprzątanie domu sąsiadki. Umyła wszystkie podłogi, ale nie
miała odwagi zajrzeć do szuflad, w których grzebał jej mąż. Nie mogła oprzeć
się wrażeniu, że jego wizyta w tym pokoju nie miała nic wspólnego z pracą, jaką
wykonywał dla Natalii. Postanowiła w ogóle nie wspominać mu o kluczach, które
trzymała w kieszeni spodni. Ciągle miała wrażenie, że niewielki przedmiot parzy
jej skórę przez podszewkę w kieszeni, że ciąży na nim tajemnica, która łączyła
Natalię z jej mężem. Magdalena wynagrodziła jej trud włożony w sprzątanie domu
i odjechała swoim czerwonym Oplem w stronę niemieckiej granicy. Wiedziała, że
ma teraz kilka tygodni na przeszukanie sypialni zmarłej. Choć brzydziło ją
uczucie, że będzie grzebać w cudzych rzeczach, niezrozumiała pewność, że
Natalia tego od niej oczekuje, upewniało ją w tym, że powinna to zrobić.
Pomimo tego, że była to jej druga pod rząd nieprzespana noc
zrobiła sobie kawę i usiadła naprzeciwko tarasu. Damian spał w ich sypialni,
nie nalegał żeby położyła się wraz z nim, wiedział bowiem, że ma do niego żal o
ostatnią noc spędzoną w mieście. Jak zwykle zgodnie z wygodną dla siebie
zasadą, że żona powinna ufać mężowi z niczego się nie wytłumaczył. Nie wiedział, że Magdalena
oczekiwała, iż Renia będzie zerkać na dom Natalii i zaglądać do środka. Nie
było tam co prawda nic do roboty, gdyż sąsiadka nie hodowała kwiatów, ani nie
miała zwierząt. Wyznawała zasadę, że nic nie powinno jej krepować – w ten
sposób mogła podróżować kiedy tylko miała na to ochotę, bo nikt w domu na nią
nie czekał, a w razie jakichkolwiek komplikacji byli przecież oni – sąsiedzi,
którzy za niewielką cenę zrobili wszystko, co trzeba. Szczególnie polegała na
Damianie, który najlepiej wiedział jak jej idą interesy, kogo można spodziewać
się pod jej drzwiami kiedy była nieobecna i gdzie przechowuje dokumenty i
pieniądze.
Nagła straszna myśl, że być może Damian chciał się wzbogacić
kosztem zmarłej sąsiadki wstrząsnęła nią. Zrobiła spory łyk kawy i znów
pomyślała, że w ogóle nie zna swojego męża. Zawsze uważała, że kradzież jest
uczynkiem, którym nigdy by się nie skalał. Ale Natalia nie żyje, nie ma żadnych
spadkobierców, prócz starej Magdaleny, nikt tak naprawdę nie wie ile pieniędzy
przechowywała w domu. Czyżby jej mąż postanowił przywłaszczyć sobie co nieco? Potem znów zaczęła zastanawiać się dlaczego
został tak długo w mieście po pogrzebie. Chyba nie robił tam jakichś interesów
związanych z przywłaszczeniem pieniędzy Natalii? Jeśliby tak było, straci do
niego cały szacunek. A przecież zawsze podziwiała go mimo tego, że w głębi serca
chowała swoje urazy, mimo tego była dla niego pełna podziwu za jego
pomysłowość, pracowitość, odwagę i przebojowość, a przede wszystkim za to, że
zawsze troszczy się o rodzinę. Te i inne myśli chodziły jej po głowie
przyprawiając ją o ból w skroniach i wtedy znów poczuła wyrzuty sumienia i już
wiedziała, że po raz kolejny wybaczy mu nocny wypad, znów spróbuje zapomnieć,
by potem poczuć się nieszczęśliwą. Och, ileż dałaby za to, by moc poznać myśli
Damiana.
Komentarze
Prześlij komentarz