XV
Zobaczyła go, jak wychodził z zakładu z grupką
współpracowników. W pierwszej chwili nie zauważył jej, samotnie stojącej pod
drzewem. Przez chwilę rozmawiał o czymś z kolegami, którzy zaczęli rozchodzić
się po przyzakładowym parkingu. Nie miała odwagi zawołać dopóki się nie
rozeszli, dopiero, kiery ruszył w kierunku swojego samochodu poszła za nim.
Chyba w końcu wyczuł jej obecność w pobliżu, gdyż nagle zatrzymał się i
odwrócił. Zdziwienie, a jednocześnie niepokój odmalowały się na jego twarzy.
–
Irena? Co tu robisz? - w jego głosie wyczuła
niechęć.
–
Chcę porozmawiać. Nie odbierasz moich telefonów,
nie przyszedłeś na spotkanie, nie dopisujesz na SMS y – zaczęła wyliczać.
Czuła jak głos jej zadrżał, ale nie mogła opanować tonu,
który brzmiał jakby miała żal, wielki żal. Czuła się odepchnięta i poniżona i w
dodatku ta niechęć w jego oczach. Pociągnął ją za rękę gdzieś za róg budynku,
jakby wstydził się jej przed kolegami, zupełnie jakby była kimś, kogo należało
ukryć przed ich oczami. Do tej pory nie wstydził się jej dotykać, chodzili po
mieście trzymając się za ręce, ale tam, gdzie spacerowali nie spodziewał się
spotkać znajomych.
–
Niepotrzebnie tu przyszłaś – wytknął jej prosto
w twarz.
Teraz zobaczyła w jego oczach nie tylko niechęć, ale i
wściekłość.
–
A co miałam zrobić?! - wykrzyczała mu w te
nienawistne oczy – Co miałam zrobić?! Marian wyrzucił mnie z domu.
–
To twój problem – znów to nienawistne
spojrzenie. Było mu obojętne co się z nią stanie. Najważniejsze żeby nikt
znajomy ich nie usłyszał, żeby tylko żona się nie dowiedziała o tym spotkaniu.
–
Jak możesz tak mówić?! Twoja cholerna żona
zadzwoniła do Mariana, spotkali się gdzieś na mieście, wszystko mu
opowiedziała...o nas.
–
A czego się spodziewałaś?! - przerwał jej
jednocześnie ciągnąc ją za rękaw jeszcze głębiej w zaułek. Żeby tylko nikt nie
zobaczył, nie usłyszał – Mówiłem, żebyś nie pisała do mnie w Sylwestra. Mówiłem
przecież, że tą noc będę spędzał z żoną. Wszystko opisałaś w swoich SMS ach...o
nas...o naszym romansie...o tej cholernej sukni i twoich chorych mrzonkach.
Moja żona wszystko przeczytała. Jak mogłaś być tak nieostrożna?! Myślę że
zupełnie ci odbiło! Teraz masz za swoje. Sama musisz teraz się postarać, żeby
mąż ci wybaczył. Ja mam przez ciebie dość kłopotów. Żona nie chce mnie znać.
–
Więc zostaw ją i zamieszkajmy razem! - uchwyciła
się jego ostatnich słów jak deski ratunkowej – Posłuchaj, ja na razie mieszkam
u Ewy, ale niedługo wynajmiemy jakieś mieszkanie, nieźle zarabiam, ty przecież
też pracujesz, poradzimy sobie.
–
Chyba oszalałaś! - odepchnął ją, jakby była
trędowata – Ja kocham żonę, nigdy jej nie opuszczę i zrobię wszystko żeby
naprawić swój błąd. Zacznę od tego, że już nigdy się z tobą nie spotkam. Nie
waż się tu więcej przychodzić i nie waż się dzwonić, ani pisać – odwrócił się
od niej gwałtownie, chciał odejść, ale nagle zatrzymał się jakby coś mu się
przypomniało – Na grupę możesz sobie chodzić, moja noga tam więcej nie
postanie.
Stała tak jeszcze przez długi czas z otwartymi ustami, jakby
chciała coś jeszcze powiedzieć, albo zawołać za nim, głos jednak uwiązł jej w
gardle.
Jak mogła być tak tak głupia i uwierzyć, że ktoś taki jak
Jerzy zechce porzucić dla niej rodzinę- ona, pięćdziesięcioletnia kobieta,
matka dorosłych dzieci dała się omamić temu człowiekowi jak jakaś podfruwajka,
jak niedoświadczona nastolatka. A teraz to on ja rzuca jak zużytą ścierkę,
która na nic mu się już nie przyda.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
–
Przestań ryczeć. Sama jesteś sobie winna – Ewa
nawet nie próbowała być dla niej wyrozumiała – I po co tam poszłaś, co?
–
Jakiś głos wewnętrzny... - wytarła głośno nos do
podanej jej przez przyjaciółkę chusteczki.
–
Jaki głoś? - Ewa kiwnęła głową z niesmakiem.
Nigdy nie rozumiała ludzi, którzy kierowali się w życiu
emocjami, dla niej wszystko musiało być zaplanowane, obliczone, zważone i
rozważone.
–
Wewnętrzny głos podpowiedział mi, że muszę się z
nim rozmówić i walczyć o naszą miłość.
–
Może to i lepiej, – jeszcze raz pokiwała głową z
dezaprobatą – przynajmniej teraz już wiesz ile dla niego znaczysz i kim dla
niego jesteś. Teraz musisz pomyśleć o sobie. Na razie możesz u mnie mieszkać,
ale musisz coś postanowić.
–
Chcę wrócić do Mariana – poderwała się nagle
opanowana straszną myślą, że być może teraz jej mąż zechce zastąpić ją kimś
innym, po to, żeby zemścić się, albo wyrzucić ją na dobre ze swojego serca –
Kocham go – dodała zdając sobie sprawę z tego jak jej słowa brzmią żałośnie po
tym, co zrobiła.
–
Jeszcze wczoraj mówiłaś, że go nienawidzisz. –
przyjaciółka wzruszyła ramionami – Szybko zmieniasz zdanie.
–
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że go
kocham, wzgardziłam jego oddaniem, zapomniałam już jakim jest człowiekiem.
–
Mówiłaś, że jest alkoholikiem, który źle cię
traktuje.
–
Dzisiaj przekonałam się jak można kogoś źle
potraktować. A Marian pił, bo odrzuciłam go, nigdy jednak nie myślałam o nim
jako o alkoholiku.
–
Ale mówiłaś... - Ewa była co najmniej zaskoczona
tym wyznaniem.
–
Przesadzałam. Nie wiem czemu to robiłam, może
chciałam mieć możliwość spotkania z ludźmi, którzy robią coś wspólnie. Po
prostu chciałam, żebyś zabrała mnie na spotkanie z ludźmi, którzy robią razem
coś fajnego.
–
Okłamałaś mnie.
–
Nie do końca – nagle zdała sobie sprawę z tego,
że zraniona jej kłamstwem przyjaciółka może kazać jej spakować manatki i iść w
swoją stronę – Marian rzeczywiście od jakiegoś czasu częściej zaglądał do
kieliszka, wyolbrzymiłam to nieco, by moc jeździć z wami na wycieczki i
spotykać fajnych ludzi.
–
Fajnych ludzi możesz spotkać wszędzie – Ewa
nawet nie próbowała ukryć złości – I niekoniecznie muszą od razu zostać twoimi
kochankami.
Nie chciała zrazić do siebie jedynej osoby, która chciała jej
pomóc, choć jej uwaga szczerze ją zabolała. Otarła więc łzy z oczu, podeszła do
Ewy i przytuliła ją.
–
Nie gniewaj się.
–
Dobrze już – Ewa była człowiekiem czynu, celem
jej życia była chęć zmiany na lepsze,
życia innych, nie mogła więc pozostać bierna wobec problemów Ireny, nie
darowałaby sobie, gdyby nie mogła spróbować pokierować jej losem. - Uważam, że
powinnaś jeszcze raz porozmawiać z mężem.
–
On nie chce mnie widzieć, wyrzucił moje rzeczy
za próg.
–
W takim razie spróbuj mu pokazać jak bardzo ci
zależy. Pomogę ci znaleźć mieszkanie, przekonaj go, że nie szukasz nowego
kochanka, że chcesz wszystko naprawić i zrobisz wszystko, by ci wybaczył. W
niedzielę przyjeżdża twoja córka, porozmawiaj z nią, może wstawi się za tobą u
ojca. Poza tym, daj swojemu mężowi trochę czasu i sobie też.
–
Masz rację – spojrzała jej w oczy – Jesteś dobrą
przyjaciółką, najlepszą.
–
Staram się – końcem palca otarła łzę z policzka.
Po raz pierwszy w życiu zobaczyła łzy w oczach Ewy i
pomyślała, że jest szczęściarą, mając kogoś takiego jak ona. Tego dnia powzięła
mocne postanowienie, że musi wiele zmienić w swoim życiu. Do tej pory była jak
dziecko pomimo swoich pięćdziesięciu lat – wciąż tylko oczekiwała czegoś od
innych. Miała żal do męża, że odsunął się od niej nie robiąc nic, by byli sobie
bliżsi. Wciąż wsłuchiwała się w jakiś wewnętrzny głos, który był tylko jakąś
mrzonką, marzeniem dobrym dla niedoświadczonej dziewczyny. Tymczasem jest
dojrzałą kobietą, która powinna mieć świadomość tego, czego pragnie. A teraz
już wie, że pragnie stabilizacji i miłości, która daje niczego nie oczekując,
bo tylko taka jest właśnie tą, która przetrwa wieczność.
Komentarze
Prześlij komentarz