Przejdź do głównej zawartości

Irka cz, XIII i XIV


XIII

         Chcę mieć miłość i namiętność równocześnie. Wciąż zastanawiam się, czy jest to możliwe, czy można kochać kogoś całym sercem i równocześnie czuć nieustającą namiętność przez wiele lat. I wiesz co sobie postanowiłam?
         Co? - Jerzy z trudem powstrzymał się , by nie ziewnąć.
Po dobrym seksie zawsze chciało mu się spać, jednak wynajmując pokój na godzinę nie było to możliwe, dlatego czasem rozważał wyjazd z Irką na kilka dni, o który prosiła go od dawna. Mógłby wtedy porządnie się wyspać. Teraz, kiedy zanudzała go swoimi teoriami na temat namiętności pomyślał, że właściwie od wielu lat nie miał tego, co najbardziej by go usatysfakcjonowało  – porządnego seksu przed snem. Z żoną oczywiście mógł się porządnie wyspać, ale seks pozostawiał wiele do życzenia.
         - Pomyślałam sobie, że tylko z tobą jest to możliwe – Irka nadal przemawiała, jakby była pod natchnieniem.
         Masz mnie dziś tylko dla siebie – chciało mu się ziewnąć, zamiast tego jednak mrugnął zalotnie prawym okiem.
         Mam, ale tylko okazyjnie. Czy tobie to nie przeszkadza? Czyż nie czujesz się okropnie, kiedy musisz wracać do domu, do żony, której już nie kochasz?! - wybuchnęła zalewając się łzami.
         To prawda... - zająknął się. Poczuł, że rozmowa wkracza na niebezpieczne tory – Ale sam przecież urządziłem mój dom, mieszkają tam prócz żony także moje dzieci. Nie czuję się więc tak okropnie, kiedy wracam do swoich sprzętów.
         Sam przyznajesz, że wracasz do sprzętów, nie do ludzi. - przerwała nie dając mu skończyć wywodów na temat domu – Czy nie chciałbyś wracać już zawsze do domu, w którym będzie na ciebie czekał ktoś, kogo kochasz i pragniesz?
Jej pytanie kompletnie go zaskoczyło. Od jakiegoś już czasu  narzekała, że spędzają ze sobą zbyt mało czasu, że zbyt rzadko do niej dzwoni, teraz jednak zabrzmiało to, jakby żądała żeby rozszedł się z żoną. Tego było już za wiele. To prawda, że był nią zauroczony, a seks z nią był dla niego czymś niezwykłym, ucieczką od codzienności, jednak nigdy nawet nie pomyślał, że nie kocha już żony. Owszem, była czasem naprawdę nieznośna, oziębła i często sobie dokuczali, zupełnie zresztą niepotrzebnie, ale nie mógłby powiedzieć, że jest mu obojętna. Kocha ją na swój sposób, dała mu przecież troje wspaniałych dzieci, wspólnie dorabiali się wszystkiego, łączy ich tak wiele, że ktoś taki jak Irka nie może mieć o tym zielonego pojęcia. Zresztą, ona przecież także ma męża i on chyba też nie jest jej zupełnie obojętny, bo gdyby tak było nie paplałaby o nim bez przerwy.
         Przecież z tobą jest tak samo – odezwał się w końcu – Też wracasz do męża i pewnie nie zastanawiasz się nad tym, czy jest dla ciebie mniej wart niż twoje sprzęty.
         A właśnie, że się zastanawiam, myślę o tym po całych dniach i doszłam do wniosku, że ty jesteś mi bliższy, niż wszystkie sprzęty razem wzięte. A Mariana już nie kocham. Ciebie kocham.
         Cieszę się..to miłe i...cudowne, ale....spotykamy się tak często jak to tylko możliwe – plątał się w słowach.
Zdarzały mu się chwile, kiedy marzył o tym, by atrakcyjna kobieta wyznała mu miłość, żeby stwierdziła, że woli jego od własnego męża, od wszystkich innych mężczyzn, ale teraz wyczuł niebezpieczeństwo w jej słowach. Owszem , pragnął nadal się z nią spotykać, nie miał jednak zamiaru wybierać między nią, a żoną, nie chciał też teraz zapewniać jej o swojej miłości – miał przeczucie, że takie wyznanie może oznaczać dla niego jakąś klęskę, której jeszcze nie umiał określić.
         Czy ona odda mi ciebie kiedyś na zawsze? - rozmarzyła się.
         Być może, ale nie mówmy teraz o tym, jest tak pięknie, po co psuć wszystko zastanawiając się nad sensem naszym związków. Najważniejsze jest to, co do siebie czujemy – ostatnie słowa wypowiedział ostrożnie, ale od razu ich pożałował.
         Masz rację – od razu uchwyciła jego słowa, tak jak się tego obawiał – Najważniejsze jest to, co siebie czujemy – nasza miłość. I wiesz co? Ja będę o nią walczyć.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Walcz o niego tak, jak ja nigdy nie miałam odwagi, walcz, a będę przy tobie, będę czuwać. Bądź taką Marią, jaką ja nie byłam, bo trzeba odwagi, by walczyć o swoją miłość, a tobie odwagi nie brakuje. Wyczuwam twoją odwagę i napawam się nią. Pamiętaj, by nigdy nie cofać się w połowie drogi,by nie żałować niczego, ani nikogo, pamiętaj, że to ty jesteś najważniejsza. Widzę jak rozkwitasz, jesteś w stanie pokonać wszelkie przeciwności, to dlatego wybrałam właśnie ciebie. Jestem twoją towarzyszką, czuwam przy tobie, otaczam cię swoim blaskiem, który staje się ogniem i będzie rozświetlał ci drogę.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Koniec roku. Ludzie zastanawiają się jak powitać kolejny rok, planują zabawy sylwestrowe, układają swoje postanowienia noworoczne. Irka też ma postanowienie – w tym roku zakończy swoje małżeństwo i rozpocznie nowy etap w swoim życiu. W tym roku przekona Jerzego, żeby opuścił swoją rodzinę, w tym roku będą się pławić w swojej miłości, czerpać z niej pełnymi garściami. Jeszcze przed świętami Marian przebąkiwał coś o zabawie sylwestrowej, teraz jednak przestał rozmawiać na ten temat, być może i on wyczuwa, że jego małżeństwo jest tylko wspomnieniem zapisanym na papierze, który tak bardzo zżółkł i rozpadł się na kawałki, że nie da się go już posklejać. Przez całe święta nie rozmawiali zbyt wiele, on siedział w pokoju sącząc swoje drinki i kawę i rozwiązywał krzyżówki, ona zaś siedziała głównie w kuchni nudząc się do szaleństwa i rozmyślając o Jerzym. Nie miała odwagi napisać do niego SMS a. Teraz postanowiła, że to musi się zmienić. Napomknęła mu podczas ich ostatniego spotkania o sylwestrze, ale od razu zaznaczył, że w tą szczególną noc nie może opuścić żony – niech więc siedzą przed telewizorem nudząc się ze sobą. Niech tak będzie, ale to już ostatni raz. Wyobrażała sobie, jak byłoby pięknie wybrać się z Jerzym na prawdziwy bal. W końcu napisała mu wiadomość o tym, jak byłoby cudownie, gdyby mogła założyć piękną, czarną suknię i pończochy, choć nigdy ich nie lubiła, ale teraz zrobiłaby to dla niego. Pięknie byłoby zatracić się w tańcu, a potem wspólnie powitać Nowy Rok. Nie odpisał, ale nie miała o to żalu. Pomyślała, że być może nie ma odwagi o tym marzyć. Ona jednak ma dość odwagi za nich oboje.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Zagalopowałaś się w swoich fantazjach. Jakże trudno byłoby teraz cię przekonać jak bardzo się mylisz. Twoje wyobrażenie miłości jest niezgodne z prawdą, a obiekt twoich uczuć należy do innej kobiety. Uwierz Laurze – komuś, kto w podobny sposób zniszczył kiedyś swoje małżeństwo, miłość wspaniałego człowieka, a na końcu doprowadził do jego śmierci. Laura zabiła tego człowieka z powodu swoich urojeń, które były tylko chorą  mrzonką kobiety, której niczego nigdy nie brakowało, ale nie potrafiła tego docenić. Z tobą jest podobnie – mąż cię kocha, pomimo tego, że oddaliliście się od siebie. Gdybyś skupiła się na tym co ważne, gdybyś spróbowała wsłuchać się w siebie zrozumiałabyś, że tak naprawdę ty też kochasz człowieka, który od wielu lat stoi u twojego boku, a mimo tego, mimo przywiązania, jakie was łączy zagubiliście się i tak naprawdę żadne z was nie zrobiło niczego, żebyście mogli znów się odnaleźć. A teraz ty próbujesz przekreślić wasze małżeństwo. Być może musisz spłonąć, by przekonać się, że potem zostanie tylko popiół, być może musisz zostać tak bardzo zraniona, by twa rana nigdy  już się nie zabliźniła tylko po to, by dostrzec, że sama wystawiłaś się na zranienie. Mam nadzieję, że nie do końca staniesz się Laurą, bo Laura, którą chcesz być wcale mi się nie podoba. Dlatego opuszczę cię po to, byś poczuła jeszcze większą samotność. Nie jestem w stanie uchronić cię przed samą sobą.

XIV

„W niedzielę o siedemnastej przed naszym hotelikiem. Zadrżała jej ręka , kiedy wysyłała SMS a – po raz pierwszy. Jakiś cień niepewności skurczył jej żołądek, złe przeczucie, a może bezsilność spowodowana tym, że to znowu ona musi prosić o spotkanie. Dziwny niepokój, że miłość Jerzego wyślizguje jej się z dłoni, że traci go z dnia na dzień, zamiast umacniać ich wspólną więź. A może to tylko niecierpliwość, bo minęły prawie dwa tygodnie od ich ostatniego spotkania i tęskni tak bardzo, że prawie odczuwa fizyczny ból. Tym razem wspomni o rozwodzie – jest gotowa i ma nadzieję, że Jerzy czuje podobnie. Myśląc o tym coraz bardziej nabierała pewności, że to tylko strach, boi się jego reakcji, kiedy powie, że chciałaby, aby oboje rozeszli się ze swymi partnerami. To dlatego, że nie jest pewna jego uczucia, nie do końca jest przekonana, czy Jerzemu zależy równie mocno. Pomimo tego, powzięła mocne postanowienie, że nie będzie dłużej zwlekać z rozmową o ich przyszłości. Skoro Jerzy jest taki niezdecydowany, to ona musi wziąć sprawy w swoje ręce. Nie pozwoli, by dłużej wracał do tamtej kobiety, której ona coraz bardziej nienawidzi pomimo tego, że nigdy nie dane było im się poznać. Jakiś wewnętrzny głos wciąż dodawał jej odwagi, umacniał w przekonaniu, że to, co zamierza jest słuszne. Kilkakrotnie zerknęła na ekran komórki. Jerzy nie odpisywał. Może nie miał telefonu w zasięgu reki, albo nie dosłyszał sygnału, a może jest po prostu czymś zajęty i później odpisze na jej wiadomość. Musi cierpliwie poczekać.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Spojrzała na zegarek. Tak długo wpatrywała się w ciemny ekran komórki, że nie spostrzegła, kiedy na dworze zrobiło się ciemno. Styczniowe dni są takie krótkie, a wieczory ciągną się w nieskończoność. Tej zimy niewiele rozmawiali z Marianem. Dawniej mieli czas na długie dyskusje, teraz nawet nie kłócili się ze sobą, po prostu unikali się. A jednak jej mąż zazwyczaj o tej porze jest w domu, siedzi w pokoju i rozwiązuje krzyżówki, albo ogląda telewizję. Czasem zdarzało mu się przychodzić chwiejnym krokiem z klubu, zazwyczaj wtedy nieco się spóźniał. Teraz jednak nie było go niepokojąco długo. Znów spojrzała na komórkę i zdała sobie sprawę, że od bardzo dawna już nie czekała na wiadomość od swojego męża. W jego przypadku było przecież zawsze wszystko wiadomo. Komórka służyła jej przede wszystkim do kontaktów z Jerzym, czasem dzwoniła Ewa, albo ktoś z pracy, dzieci kontaktowały się z nimi za pomocą telefonu stacjonarnego. Po raz pierwszy od długiego czasu pomyślała, że Marian powinien zadzwonić, wytłumaczyć się, dlaczego tak długo nie wraca. Ale przecież Marian wie, że ona tego wcale nie oczekuje, wie, że nie wygląda go przez okno, że jest jej obojętne czy siedzi w pokoju i pije kawę, czy w ogóle go nie ma w domu. A może to ona powinna zadzwonić? Dotknęła impulsywnie telefonu, ale zaraz porzuciła tą myśl. Czyż nie jest szczęśliwsza, kiedy nie ma go w pobliżu? Dlaczego więc czegoś jej tak bardzo teraz brakuje? Podeszła do okna, przez dłuższą chwilę wpatrywała się w opustoszały plac przed blokiem. Styczniowy wiatr poruszał gałęziami drzew rosnących wzdłuż parkingu, w mdłym blasku latarni błyskały gdzieniegdzie resztki poszarzałego śniegu. Jakaś pochylona postać przemknęła pomiędzy nieruchomymi samochodami, by po chwili zniknąć w mroku ulicy. Znów pomyślała o Jerzym. Zastanawiała się dlaczego jeszcze nie odczytał jej SMS a. Wróciła do kuchni, gdzie zostawiła telefon, który wyglądał jakby umarł wraz z tym okropnym czerniejącym śniegiem na parkingu. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk telefonu stacjonarnego. Poderwała się, by go odebrać. Po drugiej stronie usłyszała głos Małgosi. Poczuła zawód mimo tego, że nie spędziła z córką świat, ani Nowego Roku. Małgosia opowiadała o zabawie sylwestrowej, na której była ze swoim chłopakiem. Poczuła, że słuchawka parzy ją w ucho, jednak córka wciąż mówiła i mówiła. W końcu zapytała o ojca.
         Nie ma go jeszcze z klubu – odpowiedziała lakonicznie.
         Nie dzwoniłaś do niego? - dla Małgosi było to takie oczywiste.
Jako dobra żona powinna była zadzwonić i spytać gdzie przebywa i czy czasem coś mu się nie przytrafiło.
         Wspomniał coś, że być może zostanie dziś dłużej – skłamała nie wiedząc jak wytłumaczyć własnemu dziecku fakt, że zwyczajnie nie chce do niego dzwonić.
Może ma kogoś? Tak byłoby prościej. W pierwszej chwili ta myśl wydała jej się zbawienna, ale zaraz potem poczuła gdzieś w środku znajome ukłucie. Towarzyszyło jej ono zawsze, gdy Jerzy wracał do żony. Odepchnęła więc myśl o innej kobiecie, tak naprawdę wcale tego nie chce, pomimo podjętej decyzji o odejściu.
Małgosia przyjęła jej tłumaczenie i dalej rozwodziła się nad zaletami swojego chłopaka. Wydawała się szczęśliwa. Nie potrzebuje już rodziców -  przynajmniej nie w ten sposób, jak było to do tej pory. Niedługo wyjdzie za mąż i dom rodzinny nie będzie już dla niej tak bardzo ważny. Nadszedł czas, by i ona zaczęła podążać za głosem serca. To najlepszy moment na spełnienie marzeń.
         Jesteś jakaś milcząca, mamo. Czy wszystko w porządku?
         Tak, kochanie, po prostu słucham i cieszę się twoim szczęściem, ale jestem też trochę zmęczona.
         Rozumiem, mamo, będę więc kończyć. Zobaczymy się w przyszłym tygodniu.
         Tak, oczywiście.
W przyszłym tygodniu powie córce o Jerzym. Jest na tyle dorosła, że powinna zrozumieć, powinna zacząć oswajać się z myślą, że być może już niedługo nadejdzie czas, kiedy jej rodzice rozstaną się na dobre, bo emocjonalnie niewiele ich już łączy.
Odłożyła słuchawkę i pobiegła do kuchni, komórka jednak nadal milczała. Jerzy raczej dziś nie odpowie na SMS a. Ruszyła więc do okna żeby wypatrywać Mariana. Gdzieś od uliczki prowadzącej do ich bloku zamrugały światła samochodu. Drgnęła ogarnięta jakimś niejasnym przeczuciem, że wydarzyło się coś złego. Po chwili samochód Mariana zatoczył koło i ustawił się na miejscu dokładnie na wprost okna przez które wyglądała. Jej mąż wysiadł z niego bardzo wolno. Niedługo potem usłyszała kroki na schodach. Podeszła do drzwi i uchyliła je lekko. Wyraz jego twarzy wprawił ją w drżenie rąk. Jego oczy mówiły wszystko.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Nie poddawaj się. Jestem z tobą i nie opuszczę cię, jeśli wszystko postawisz na jedną kartę. Wyczuwam twoje wątpliwości, twój żal i strach. Nie możesz jednak tego pokazać, bo on też wyczuje twoje wątpliwości i wycofa się do swojego ustabilizowanego życia. Bądź Marią, którą zawsze chciałam być...którą chcę być. Poprowadzę cię. Nie miej wyrzutów sumienia, nie powinnaś żałować, by kiedyś nie być samotną duszą, niekochaną przez żadnego z ludzi, oddaloną do ciepła, którym ogrzewają się ci, którzy byli kochani, którzy kochali miłością trwającą wiecznie. Zmuś go, by był z tobą na wieki. Jeśli teraz odwrócisz się i odejdziesz, opuszczę cie, a wtedy zostaniesz bez bratniej duszy i staniesz się wyrzutkiem jak ja. Nie rezygnuj ze mnie, a będę twoim motorem, przewodnikiem. Przyszłość należy do ciebie.


Komentarze

Gwara śląska najgryfniejsze wlazowania

Kuloki i hajcongi

Jak już przidzie styczyń to praje dycko je bioło za łoknym, aże bioło, autami ludzie niy poradzom wyjechać ze swojich placow skuli śniegu, a kaj człowiek sie yno niy podziwo, lotajom ludziska po szesyjach z roztomańtymi hercowami i inkszymi łopatami i łodciepujom te wielki hołdy. Wszyndzi je gładko i trza dować pozor jak sie idzie we ważnej sprawie na klachy do somsiadki, abo do roboty. A jak je zima w chałpach! Trza hajcować we wszystkich piecach, bo inakszy pazury łod mrozu ulatujom. Jo dycko myślach że nojlepszy sie majom ci, kierzi miyszkajom na blokach, bo dycko majom ciepło, niy muszom sie marasić wonglym, ani wachować piecow, coby w nich niy zagasło, ale ostatnio słysza, że i na blokach ni ma tak blank dobrze, bo bezmała som tam jakiś haje o liczniki przi tych fojercongach. A zajś jak kiery miyszko we swoji chałpie, to musi już na jesiyń sie o wongel starać, a w zimie niy umi se bez żodnej komedyje ponść z chałpy, bo zarozki we piecu zagaśnie i kaloryfer zamiast parzić po puk

Bebok - straszki śląskie

Bebok Starki i ciotki, opy i omy, somsiod i potka dobry znajomy, kożdy sztyjc straszy i yno godo, że zmierzłe bajtle, to bebok zjodo. Jak niy poschraniosz graczek z delowki, jak we Wilijo niy zjysz makowki, jak locesz, abo straszysz kamratki, jak klupiesz wieczor w dźwiyrze sąsiadki, to już cie straszom, że bebok leci. Zaroz wylezie i zeżro dzieci. Choć żejś go jeszcze niy widzioł wcale, bo sztyjc kajś siedzi som na powale, abo za ścianom szuści i klupie, abo spi w szparze w starej chałupie. Bebok w stodole, bebok je w rzece, a jak tam przidziesz, to łon uciecze. A je łoszkliwy, jak mało kiery, choć ni mo kryki, ani giwery. A jednak, bojom fest sie go dzieci, bo żodyn niy wiy, skoro przileci. Toż, kożdy dumo i rozważuje jak tyż tyn bebok sie prezyntuje. Czy łon je wielki jak kumin z gruby,   Abo, jak mrowca bebok łoszkliwy je mały, abo ciynki jak szpanga. Czy łon mo muskle i dźwigo sztanga, abo je leki jak gynsi piyrzi, abo si

Bajka o śwince po śląsku

Bajka o śwince                                     Babuć Kulo sie po placu babuć we marasie, rod w gnojoku ryje, po pije w kalfasie, kaj je reszta wopna i stare pająki, co się przipryczyły zza płota łod łąki. Gryzie babuć   wongel jak słodki bombony, po pije go wodom, kaj gebiz łod omy leżoł zmoczony. Woda zzielyniała, skuli tego bardzij mu tyż szmakowała. Zeżro wieprzek mucha,   ślywki ze swaczyny, po ym se po prawi resztom pajynczyny. Godali nom   oma, że nikierzi ludzie som gynau zmazani, choćby te babucie. Dejmy na to ujec, jak przidzie naprany, tyż jak wieprzek śmierdzi i je okulany. Śmiejymy sie z wieprzkow, ale wszyscy wiedzom- kożdego   babucia kiedyś ludzie zjedzą.