XVII Dobrze mieć
przyjaciela.
Byłam wstrząśnięta, zdziwiona, nieco zawstydzona, ale
jednocześnie bardzo uradowana widokiem pani Basi w moim mieszkaniu. Minęło
wiele czasu odkąd widziałam ją po raz ostatni, dlatego pewnie od razu uderzyło
mnie, że bardzo się postarzała. Zaniedbałam swoją przyjaźń z Martą, zaniedbałam
spotkań z jej mamą, stało się tak dlatego, że kiedyś cały swój czas poświęcałam
Krzysztofowi, a potem Michałowi. Teraz, kiedy pani Basia przyszła do mnie
uśmiechnięta wyciągając w moją stronę ramiona poczułam, że robię się czerwona,
ale jednocześnie zrozumiałam jak bardzo brakowało mi przyjacielskich rozmów i
rad.
–
Dawno mnie tu nie było. – szczebiotała radośnie,
zupełnie jakby nie miała mi za złe, że nie dzwoniłam, nie dawałam znaku życia –
Przez kilka ostatnich lat kupowałam ubrania w sklepie, – ciągnęła – ktoś jednak
niedawno powiedział mi, że znów szyjesz w domu i to już od kliku lat. Niewiele
więc myśląc kupiłam materiał w sklepie i oto jestem.
Dzień, w którym przyszła do mnie ponownie był bez wątpienia najradośniejszym od wielu
lat. Jej wizyta sprawiła, że zupełnie zapomniałam o swoim sztywnym
harmonogramie codziennych zajęć, o poukładanej i zaplanowanej wcześniej każdej
chwili. Poczułam, że znów chce mi się żyć. Jej wizyta przedłużyła się do kilku
godzin, a ja ze zdumieniem zauważyłam, że wcale nie zamartwiam się o to, że nie
zrobię tego co wcześniej zaplanowałam.
Wesoło rozmawiałyśmy, wspominałyśmy bez końca, opowiedziałam jej nawet o
swoich lękach i smutkach, z którymi udało mi się uporać, a które były związane
z utratą Krzysztofa, a także o tym jak bardzo zbliżyłam się do brata poprzez
jego chorobę i moją samotność. Jak cudownie jest mieć obok siebie kogoś, z kim
można tak szczerze porozmawiać!
Pani Basia też nie pozostała mi dłużna. Opowiadała mi o
swoich radościach i smutkach na emeryturze. Oczywiście zaczęłam wypytywać ją o
Martę. Okazało się, że niewiele się u niej zmieniło, nadal pracuje w tym samym
miejscu, nie ma dzieci, a jej małżeństwo wciąż jest spokojne i ustatkowane.
Pani Basia obiecała mi nawet, że kolejnym razem postara się ją do mnie
przyprowadzić. Zwierzyłam się jej z tego, że dręczą mnie wyrzuty sumienia,
ponieważ zaniedbałam naszą przyjaźń, wyznałam jej, że bardzo brakuje mi jej
towarzystwa, rozmów i dobrych rad.
–
Marta w ogóle się na ciebie nie gniewa. Od
początku uważała zresztą, że twój związek z Krzysztofem nie przetrwa próby
czasu. - wyznała mi z rozbrajającą szczerością – Ty jesteś wyjątkową osobą,
Nino, jesteś dobra i skromna, nie wspominając o twojej pracowitości, natomiast
twój były narzeczony był człowiekiem, który chciał tylko brać , był zwykłym
egoistą. Mam nadzieję, że w końcu to zrozumiałaś.
Właściwie nigdy nie myślałam w ten sposób o Krzysztofie,
raczej uważałam, że to ja nie zasługiwałam na jego miłość. To, co powiedziała o
nim pani Basia dało mi do myślenia, dzięki jej słowom zaczęłam nieco inaczej
patrzeć na mój były związek. Mimo tego uważałam jednak, że nie powinnam źle
wspominać Krzysztofa, bo przecież czas z nim spędzony był dla mnie szczęśliwy,
dzięki niemu nauczyłam się kochać i zrozumiałam czym jest pragnienie bycie z
drugim człowiekiem.
Pani Basia dotrzymała słowa i kilka dni później pojawiła się
u mnie w towarzystwie Marty. Cieszyłam się tak bardzo z odzyskania
przyjaciółki, że nawet Michał zauważył zmianę w moim nastawieniu do świata, a
ja zauważyłam, że zaczął się częściej uśmiechać. Cieszyło mnie to, gdyż od
jakiegoś czasu zaczął podupadać na zdrowiu, nie były to jakieś radykalne zmiany
na gorsze, ale coraz częściej męczył go kaszel nie wiadomego pochodzenia, coraz
częściej zdarzały mu się też
przeziębienia i zasłabnięcia. Lekarz twierdził, że osłabił mu się system
immunologiczny, dlatego trzeba będzie bardziej na niego uważać.
Wzięłam sobie jego przestrogi do serca i zaczęłam zwracać
większą uwagę na przeciągi w mieszkaniu i zmiany temperatury, nie chciałam żeby
męczyły go niepotrzebne infekcje skoro i tak musiał wiele cierpieć. Do mojego
harmonogramu dopisałam wizyty Marty. Co prawda moja przyjaciółka też miała
ograniczony czas, pracowała przecież zawodowo, ponadto miała dom i męża, ale
jednak wspólne kawki i ploteczki trochę mieszały w moim poukładanym, starannie
zaplanowanym życiu. Próbowałam to wszystko ogarnąć, kiedy Marta jeszcze
bardziej mnie zaskoczyła.
Pewnego razu przyszła zupełnie niespodziewanie z jakimś
puchatym zawiniątkiem pod pachą. Bezładnie zaczęła tłumaczyć, że przyniosła mi
kolejnego przyjaciela, takiego, który bardzo potrzebuje miłości i opieki. Po
chwili wyjęła z koca, który trzymała pod pachą burego, sporych rozmiarów kota
sprawiającego wrażenie bardzo zaniedbanego i przerażonego moim widokiem. Marta
wytłumaczyła mi, że kot uciekał przed dziećmi, które dręczyły go
niemiłosiernie.
–
Jest bezpański i zupełnie bezbronny, a może dać
przecie tak wiele radości zarówno tobie , jak i twojemu bratu.
I tak kot, a raczej kotka, którą nazwałam Kuleczką została
moim kolejnym przyjacielem i domownikiem. Była stara i delikatna, ale szybko
zaaklimatyzowała się w naszym mieszkaniu, a szczególnym uczuciem i to z
wzajemnością, obdarzyła Michała.
Od tego czasu zaczęły się niekończące się docinki naszej
wrednej, leniwej pielęgniarki, która za każdym razem, gdy zauważyła Kuleczkę
kręcącą się blisko łóżka chorego robiła mi sceny o to, że kot roznosi zarazki i
jest jedną z przyczyn częstych infekcji
Michała. Oczywiście wiedziałam, że to nieprawda – wręcz przeciwnie, zauważyłam,
że odkąd Kuleczka zamieszkała w naszym domu Michał lepiej się czuł i bywał
częściej w dobrym humorze.
Późnym wieczorem, kiedy mój brat już spał, a Kuleczka tuliła
się do niego zwinięta w kłębek i rozkosznie mruczała, lubiłam siadać
naprzeciwko w półmroku i przyglądać się ich spokojnemu wypoczynkowi.
Czasem zastanawiałam się ile jeszcze życia zostało w moim
bracie. Lekarz nie ukrywał, że jego pogarszający się stan jest tylko
zapowiedzią tego, co i tak niedługo nastąpi.
–
Proszę się przygotować na to, że stan brata
będzie się stopniowo pogarszać. – wyrokował przygwożdżając mnie wzrokiem do
krzesła, w które chciałam wrosnąć, , by stać się zupełnie niewidzialną, kiedy
tak siedziałam naprzeciwko niego w jego schludnym,
przepełnionym bielą gabinecie. - Nie twierdzę, że brat już niedługo umrze, –
dodał na pocieszenie – proszę jednak być gotową na wszystko, gdyż może to trwać
jeszcze dobre kilka lat, ale równie dobrze może to nastąpić nagle i zupełnie
nieoczekiwanie.
Chciałam wykrzyczeć mu w twarz żeby nazywał rzeczy po
imieniu. Mówił mi o tym czymś, jakby to była jakaś tajemnica. Tymczasem
wiedziałam czym jest śmierć i wcale się jej nie bałam, bałam się jedynie
samotności i tego, że moje życie znów
nagle stanie na głowie.
Na szczęście znów miałam przy sobie Martę, a także Kuleczkę i
mogłam też liczyć na wsparcie i towarzystwo pani Basi, którą kochałam jak
własną matkę. Czasem nawet myślałam sobie, że pani Basia dała mi więcej miłości
niż moja wiecznie narzekająca i niewdzięczna matka. Potem jednak starałam się
stłumić takie myśli. Było mi wstyd, bo byłam pewna, że jest ktoś, kto zna
wszystkie moje myśli, śledzi je i pamięta wszystkie, począwszy od czasów
dzieciństwa, począwszy od chwili, kiedy obiecał mi, że będę kimś zupełnie wyjątkowym.
XVIII Wybudzenie.
Michał dusił się i drapał po twarzy. Nasza pielęgniarka
zalecała mi trzymać Kuleczkę z dala od
jego łóżka. Nie zastosowałam się do tych nakazów, wiedziałam bowiem, że mój
brat potrzebuje bliskości nie tylko z mojej strony, ale także kogoś kto jest
tak bardzo namacalny, w kogo można się wtulić, kogoś takiego jak ten sterany
życiem, bezbronny kot. Zdawało mi się nawet, że między tym dwojgiem istnieje
jakieś nieme porozumienie , jakaś niewidzialna, ale bardzo mocna nić
porozumienia, której Michał nie byłby w stanie nawiązać z jakikolwiek
człowiekiem. Być może mieli podobne doświadczenia, obojga życie nie oszczędzało
i oboje wiedzieli czym jest strach , samotność
i opuszczenie. Dla mnie samotność nigdy nie oznaczała uzależnienia od
kogoś, dlatego do końca nie potrafiłam zrozumieć mojego brata. Poza tym odkąd
miałam przyjaciółkę w postaci Marty miałam się przed kim wyżalić i miałam z kim dzielić moje
drobne radości i smutki, a także leki, których wciąż przybywało. Zdawałam sobie
przecież sprawę z tego, że mój brat wkrótce odejdzie do innego, lepszego
świata. Tymczasem mnie czeka kolejna wielka zmiana w życiu. Miałam prawie
pięćdziesiąt lat, a w razie śmierci Michała musiałabym podjąć po raz kolejny
nową pracę w zupełnie nieznanym mi miejscu. Będę musiała przyzwyczaić się do
całkowitej zmiany stylu mojego życia i na nowo do obcowania z ludźmi, których
dotychczas nie znałam. Będę też musiała pogodzić się z myślą, że wszyscy
członkowie mojej rodziny są już po drugiej stronie i zostanę zupełnie sama w
mieszkaniu, które kiedyś należało do moich rodziców.
Na szczęście Marta pocieszała mnie twierdząc, że jest
przekonana i pewna, iż dobrze sobie ze wszystkim poradzę. Jej słowa pocieszenia
wiele dla mnie znaczyły, tym bardziej, że niedługo potem Michał trafił do
szpitala.
–
Wykorzystaj ten czas dla siebie – radziła Marta
– Zadbaj o siebie, dobrze się odżywiaj i wypoczywaj, kto wie, czy wkrótce nie
czeka cię czas wytężonej pracy.
Miała wiele racji, ale ja wcale nie bałam się pracy, wręcz
przeciwnie - czułam, że jestem stworzona
do robienia czegoś ważnego, chciałam być użyteczna i zabiegana, potrzebowałam
tego o wiele bardziej niż wypoczynku i jałowości, którą gardziłam.
W ciągu kilku tygodni pobytu Michała w szpitalu doprowadziłam
nasze mieszkanie do stanu perfekcji. Udało mi się nawet pomalować ściany i
zrobiłam to zupełnie sama, bez niczyjej pomocy. Wkrótce w moim domu wszystko
lśniło, ubrania dla moich klientek czekały uszyte i wyprasowane już w kilka
godzin po zleceniu, a ja nadal byłam głodna kolejnych zajęć. Tęskniłam za
bratem, chciałam go pielęgnować, karmić go i opowiadać mu o swoich
przemyśleniach.
W tym trudnym dla mnie czasie zaczęłam znów wiele rozmyślać o
moim niewidzialnym braciszku. Zastanawiałam się co dla mnie zaplanował, bo
coraz bardziej wierzyłam w to, że w moim życiu nic nie wydarzyło się bez sensu.
Wszystko co spotkało mnie dotychczas -
wczesne odejście ojca, choroba i śmierć matki, miłość do Krzysztofa,
choroba brata, to wszystko prowadzi mnie do czegoś, co nadal jest dla mnie
nieodkrytą kartą, jednak istnieje ktoś, kto zna moją przyszłość, a nawet więcej
– ktoś, kto dawno temu ją zaplanował.
Postanowiłam więcej nie pytać go o te plany. Skoro dotychczas
niczego mi nie ujawnił widocznie nadal czeka na dogodny moment, a wtedy być
może przekonam się, że jestem kimś, kogo tak naprawdę nie znam nawet ja sama.
To przekonanie utrzymywało mnie przy życiu, sprawiało, że byłam pełna energii.
Marta też to zauważyła, ale uważała, że jestem taka ożywiona, bo nareszcie udało
mi się nieco odsapnąć od choroby brata.
Dwa razy dziennie chodziłam go odwiedzać w szpitalu, nie było
to zbyt daleko,więc te wizyty nie sprawiły mi większego problemu. Widziałam w
jego oczach, że cieszą go moje odwiedziny, ale zauważyłam też, że jego wzrok
coraz częściej uciekał gdzieś do tyłu, jakby za moimi placami miał pojawić się
za chwilę ktoś jeszcze. Początkowo byłam przekonana, że Michał szuka wzrokiem
swojej ukochanej Kuleczki, której niestety nie mogłam zabierać ze sobą na
odwiedziny, potem jednak zrozumiałam, że mój brat jest już w stanie, który
pozwala mu widzieć więcej niż innym ludziom. Zastanawiałam się, czy wypatruje
za moimi plecami mojego niewidzialnego opiekuna, czy też swojego Archanioła,
który jest zapewne jeszcze piękniejszy niż wszystkie świetliste istoty, które
spotkałam tylko raz w swoim śnie dawno temu. Zazdrościłam mu, że może oglądać
rzeczy , o których ja mogę na razie tylko pomarzyć, jednocześnie zaczęłam
uświadamiać sobie, że to, co widzi Michał jest przeznaczone tylko dla tych,
którzy błądzą na granicy światów. Skoro mój brat zaczyna widzieć istoty z tego
drugiego świata może to oznaczać tylko jedno.
Nie myliłam się. Kilka dni później mój brat odszedł do
świata, który zaczynał odkrywać już w
szpitalu, gdzieś w głębi ściany za moimi plecami. Było mi smutno, ale
jednocześnie miałam uczucie spełnienia i pewność, że wszystko jest tak, jak być
powinno, że podążam we właściwym kierunku, a Michał pomógł mi w tym, żebym
mogła być dokładnie taka, jaką chciał mnie mieć mój stróż. Pomagaliśmy sobie
wzajemnie, jak przystało na rodzeństwo, a teraz Michał zostawił po sobie
miejsce, które powinnam zapełnić dokładnie w ten sposób, w jaki życzyłby sobie
mój drugi braciszek, który jest wieczny, dlatego nie muszę obawiać się, że
kiedyś także mnie opuści. Teraz martwiło mnie tylko jedno – musiałam dokładnie
odczytać znaczenie tego, co chce mi przekazać i podążać wyznaczoną mi drogą, by
dokonać tego, do czego zostałam stworzona. Przebyłam długą drogę, pokazałam, że
jestem cierpliwa i wytrwała, a teraz nadszedł czas, bym mogła także pokazać, że
jestem niezwykła.
Po odejściu brata Kuleczka bardzo zmizerniała. Już, kiedy
Michał był w szpitalu wiele godzin spędzała na jego pustym łóżku, a kiedy zmarł
przestała przyjmować jedzenie, jakby chciała pójść za nim na własne życzenie.
Nie zmuszałam jej do jedzenia, wiedziałam, że doskonale zdaje sobie sprawę z
tego, że Michał już nie wróci. Podjęła decyzję i choć była tylko zwierzęciem ja
tą decyzję uszanowałam.
Wkrótce byłam znów sama, zdana na siebie, wolna i niezależna
od nikogo., a także przygotowana na to, co ma się zdarzyć.
Tymczasem nic się nie działo, prócz tego, że Marta coraz
częściej upominała mnie, że powinnam
zacząć rozglądać się za nową pracą. Miała zupełną rację, musiałam znów
zacząć normalnie funkcjonować – marzenia marzeniami, plany swoją drogą, ale
zanim cokolwiek nastąpi musiałam gdzieś zużytkować swoją energię, a także mieć
z czego opłacić rachunki.
Moja przyjaciółka jak zawsze mnie nie zawiodła i pomogła mi
załatwić nową pracę. Początkowo obawiałam się, że po tak długiej przerwie nikt
nie będzie chciał mnie zatrudnić, Marta jednak przekonała swoją znajomą, która
pracowała w jednym z biur w miejscowym
urzędzie, że jestem czystą, uczciwą i pracowitą osobą. Dzięki temu znajoma
Marty szepnęła słówko komuś w sąsiednim biurze i wkrótce potem otrzymałam
posadę sprzątaczki w owym urzędzie.
Pracę rozpoczynałam zwykle po południu po zamknięciu biur.
Nie była ona zbyt wyczerpująca, ani nie wymagała specjalnych umiejętności – po
prostu wszystko miało być czyste każdego kolejnego dnia, kiedy pracownice
urzędu przychodzą do swoich zajęć.
Komentarze
Prześlij komentarz