W drodze
na cmentarzy św. Katarzyny
śpią ludzie dokoła kościoła.
skamieniali zimą.
roztopieni latem.
śpią ludzie będący w podróży.
umilają sobie czas
śpiewaniem psalmów
wraz z posągami które przybyły
z pobliskiego osiedla.
zaniosą ich śpiew
na piętra wieżowców
który dobiegnie po schodach
na ostatnie piętro
który dotrze windą
do ostatniego piętra
będzie miał najbliżej
do końcowej stacji.
Cisza przed burzą
przypomina spadanie windy.
w czerwonych oczach szczurów
tkwi szaleństwo.
ludzie jak wrzucone do rowu kwiaty
butwieją.
stary mężczyzna dziecinnieje
dlatego wszędzie widzi lalki
z wypalonymi płucami.
wiatr wzmaga się
oddycha ciężko gdy je porywa.
nie wyjmuje się z grobów nieboszczyków!
stary mężczyzna wyszedł z trumny.
widział w niej swoich znajomych
przemienionych w lalki.
pada. woda podchodzi od spodu.
stary mężczyzna brnie pod prąd.
ma stopy w kształcie łopat
dłonie o kanciastych brzegach
przemienione w kawałki węgla.
wchodzi w burzę podczas kolejnego grzmotu.
rozrywa ją na kawałki.
kolejny błysk w jego szczurzych oczach.
stary mężczyzna dziecinnieje.
pod pachą trzyma czarną lalkę.
wchodzi z nią w chmury. jest burzą
kiedy otwiera groby. jest zmartwychwstaniem.
Chciał być doskonały
w miłości zatracił wiarę.
ból spływał po jego trzewiach
zostawił czarne dziury
zostawił płonące blizny.
wiersze straciły zapał
po latach tułaczki. wypłowiały kartki.
słowa zmiękły stały się przeżutą bułką.
kleistą miałką masą pomiędzy zębami.
wypadły z ust.
ciało kurczyło się malało gasło
jak zużyta żarówka. pękło
i rozsypało się w trawie.
teraz jest doskonały jest bowiem
wszystkim. otoczony zewsząd.
pomiędzy kroplami deszczu.
pomiędzy słowem a zapomnieniem
ulepiony z czasu.
na cmentarzy św. Katarzyny
śpią ludzie dokoła kościoła.
skamieniali zimą.
roztopieni latem.
śpią ludzie będący w podróży.
umilają sobie czas
śpiewaniem psalmów
wraz z posągami które przybyły
z pobliskiego osiedla.
zaniosą ich śpiew
na piętra wieżowców
który dobiegnie po schodach
na ostatnie piętro
który dotrze windą
do ostatniego piętra
będzie miał najbliżej
do końcowej stacji.
Cisza przed burzą
przypomina spadanie windy.
w czerwonych oczach szczurów
tkwi szaleństwo.
ludzie jak wrzucone do rowu kwiaty
butwieją.
stary mężczyzna dziecinnieje
dlatego wszędzie widzi lalki
z wypalonymi płucami.
wiatr wzmaga się
oddycha ciężko gdy je porywa.
nie wyjmuje się z grobów nieboszczyków!
stary mężczyzna wyszedł z trumny.
widział w niej swoich znajomych
przemienionych w lalki.
pada. woda podchodzi od spodu.
stary mężczyzna brnie pod prąd.
ma stopy w kształcie łopat
dłonie o kanciastych brzegach
przemienione w kawałki węgla.
wchodzi w burzę podczas kolejnego grzmotu.
rozrywa ją na kawałki.
kolejny błysk w jego szczurzych oczach.
stary mężczyzna dziecinnieje.
pod pachą trzyma czarną lalkę.
wchodzi z nią w chmury. jest burzą
kiedy otwiera groby. jest zmartwychwstaniem.
Chciał być doskonały
w miłości zatracił wiarę.
ból spływał po jego trzewiach
zostawił czarne dziury
zostawił płonące blizny.
wiersze straciły zapał
po latach tułaczki. wypłowiały kartki.
słowa zmiękły stały się przeżutą bułką.
kleistą miałką masą pomiędzy zębami.
wypadły z ust.
ciało kurczyło się malało gasło
jak zużyta żarówka. pękło
i rozsypało się w trawie.
teraz jest doskonały jest bowiem
wszystkim. otoczony zewsząd.
pomiędzy kroplami deszczu.
pomiędzy słowem a zapomnieniem
ulepiony z czasu.
Komentarze
Prześlij komentarz