Czy masz pragnienie wojny
zamknięte w chudych palcach wykrzywionych od klawiatury
mały chłopcze znikąd bo matka poczęła cię z obcym
o wielu twarzach z gazet rozłożonych na polowym łóżku
w obozie pracy nazywanym rajem tanich sklepów i obolałych pleców.
nadchodzą święta. niedługo zimny księżyc przełamany na pół
jak opłatek rozpłynie się w twoich ustach.
ktoś powie że w realu narodził się właśnie Bóg z nieznanego ojca.
nie słuchasz bo jesteś po drugiej stronie krzywego zwierciadła.
tam ludzie mają zniekształcone usta.
ich myśli zaśmiecają miasta. budują z nich barykady.
czy masz pragnienie śmierci blady chłopcze z ekranem zamiast głowy.
twój ojciec odjeżdża właśnie pancernym wozem zaciskając karabin
i nienawiść w dłoniach. pragniesz rozpłaszczyć jego mózg
wzdłuż ciemnej wstęgi ulicy by włożyć mu do czaszki stalowy kawałek siebie.
dopiero wtedy spojrzysz matce w oczy tak jakbyś przygniatał ją do własnego łóżka
napełnionego drobinami zaschniętych łez i moczu samotnego dziecka.
Dawniej nosiłam ciepłe skarpety
żeby nie dotykać stopami ziemi.
moja matka była krawcową
ale przez lata robiła na drutach
ciepłe skarpety.
kiedy skończył się na nie popyt
prawie umarliśmy z głodu.
zawsze będę chodziła boso
żeby poczuć przez skórę
wszystko co wkrótce nastąpi.
Kolejność.
przyjechaliśmy po raz kolejny w to samo miejsce
ale było zupełnie inaczej.
ulica wygięta w odwrotnym kierunku
inni ludzie napotkani na chodniku.
umarłem a ty się urodziłeś i było tak samo.
kobieta którą także kochałem.
ta sama ulica z tym samym drzewem
na samym środku ogrodu.
odjeżdżam po raz ostatni z tego samego miejsca
byś mógł kiedyś przyjechać tu po raz pierwszy.
i będzie zupełnie tak samo
dopóki nie wrócisz tu po raz kolejny.
zamknięte w chudych palcach wykrzywionych od klawiatury
mały chłopcze znikąd bo matka poczęła cię z obcym
o wielu twarzach z gazet rozłożonych na polowym łóżku
w obozie pracy nazywanym rajem tanich sklepów i obolałych pleców.
nadchodzą święta. niedługo zimny księżyc przełamany na pół
jak opłatek rozpłynie się w twoich ustach.
ktoś powie że w realu narodził się właśnie Bóg z nieznanego ojca.
nie słuchasz bo jesteś po drugiej stronie krzywego zwierciadła.
tam ludzie mają zniekształcone usta.
ich myśli zaśmiecają miasta. budują z nich barykady.
czy masz pragnienie śmierci blady chłopcze z ekranem zamiast głowy.
twój ojciec odjeżdża właśnie pancernym wozem zaciskając karabin
i nienawiść w dłoniach. pragniesz rozpłaszczyć jego mózg
wzdłuż ciemnej wstęgi ulicy by włożyć mu do czaszki stalowy kawałek siebie.
dopiero wtedy spojrzysz matce w oczy tak jakbyś przygniatał ją do własnego łóżka
napełnionego drobinami zaschniętych łez i moczu samotnego dziecka.
Dawniej nosiłam ciepłe skarpety
żeby nie dotykać stopami ziemi.
moja matka była krawcową
ale przez lata robiła na drutach
ciepłe skarpety.
kiedy skończył się na nie popyt
prawie umarliśmy z głodu.
zawsze będę chodziła boso
żeby poczuć przez skórę
wszystko co wkrótce nastąpi.
Kolejność.
przyjechaliśmy po raz kolejny w to samo miejsce
ale było zupełnie inaczej.
ulica wygięta w odwrotnym kierunku
inni ludzie napotkani na chodniku.
umarłem a ty się urodziłeś i było tak samo.
kobieta którą także kochałem.
ta sama ulica z tym samym drzewem
na samym środku ogrodu.
odjeżdżam po raz ostatni z tego samego miejsca
byś mógł kiedyś przyjechać tu po raz pierwszy.
i będzie zupełnie tak samo
dopóki nie wrócisz tu po raz kolejny.
Komentarze
Prześlij komentarz