Zrobiłem wiele a jednak za mało by być dobrym
trzepak na naszym podwórku nadal nosi ślady moich
linii papilarnych. gra w klipę była moją specjalnością
- nie znasz twój problem.
myślisz że gieksa a ja ci powiem że walki osiedlowe
mają zbyt długą historię byś mógł poczuć się kimś.
rozdziewiczyłem wiele kobiet ale nigdy nie wziąłem
odpowiedzialności więc nie mów młody że jestem
wapniak. ja wapniak ale ty mięczak skoro zataczasz się
po kilku głębszych.
jeśli myślisz że jestem gorszy to wierz mi – mylisz się
młody – jestem niezły choć nie dość dobry by móc
spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć że jestem dobry.
spójrz sobie w oczy młody i powiedz gdzie zapisane
jest twoje imię w tym mieście albo na klatce schodowej.
bo splunięcie nie jest zapisaniem młody więc nie opluwaj
nawet samego siebie. to moja rada choć wiem że zrobiłem
za mało żeby cokolwiek uświadamiać takiemu jak ty
albo żeby samemu sobie cokolwiek uświadamiać.
Siedzimy na schodach starzy się boją
boją się bluz z kapturami slangu czapek
i jontów. siedzimy na schodach straszymy
starych bo niczego nas nie nauczyli bo
szkoła nam nie pomogła bo jesteśmy
zlepkiem schodów i ławek zlepkiem
chodników i przepychanek.
siedzimy na schodach starzy nas się boją
bo boimy się starych i kroków do przodu
boimy się ojca ze słowem spierdalać
na ustach duchów naszych piwnic dziewczyn
którym widać majtki.
siedzimy na schodach mamy tylko siebie
i drogę w górę i drogę w dół po schodach.
wybieramy podest który jest wygodny
i w miarę bezpieczny choć ciśnie w pośladek.
Jesteśmy rodzicami gołębi
wychowaliśmy je karmiliśmy gołębie
jesteśmy ich rodzicami zrzucamy
ich gniazda z balkonów przeklinamy
odchody i młode gołębi.
jesteśmy rodzicami gołębi budowaliśmy
im domy na placach zabaw rzucaliśmy
gołębiom chleb moczony w wodzie
jesteśmy rodzicami gołębi nasyłamy koty
na nasze gołębie.
tępimy gołębie tak jak nasze dzieci jesteśmy
rodzicami dzieci karmimy je ubieramy
jesteśmy rodzicami dzieci i gołębi. wyrzucamy
dzieci z mieszkań gdy są niewygodne
pozbywamy się dzieci gdy są niepotrzebne.
dajemy im chleb odrzucamy miłość i czas którego
nie skąpiliśmy gołębiom dopóki dawały nam
radość.
Ojciec chce wracać tam gdzie nie ma czego szukać
podobno dwoje doszło tam kopalnianym chodnikiem.
nie można ich o to spytać bo znaleźli już cel i mają
usta zasznurowane milczeniem.
ojciec chce sprzedać coś czego nie ma. matka płacze
targana bezsilnością nie chce by ojciec wracał do czegoś
co nigdy nie istniało w ich wspólnym świecie
bo matka zna tylko gazowy piec i łazienkę tak małą
że można w niej kapać się tylko w samotności.
ojciec zatruwa kuchnię bardziej niż opary gazu twierdząc
że kocha świeżość i niezbadane przestrzenie których
nigdy nie zbada
bo ojciec zapomniał jaki jest świat który kiedyś zostawił
wsiadając w pociąg do wygodniejszego życia. teraz
nie przeżyłby tam nawet godziny ale i tak wierzy w przeszłość
zamkniętą na zardzewiały klucz swojego losu.
trzepak na naszym podwórku nadal nosi ślady moich
linii papilarnych. gra w klipę była moją specjalnością
- nie znasz twój problem.
myślisz że gieksa a ja ci powiem że walki osiedlowe
mają zbyt długą historię byś mógł poczuć się kimś.
rozdziewiczyłem wiele kobiet ale nigdy nie wziąłem
odpowiedzialności więc nie mów młody że jestem
wapniak. ja wapniak ale ty mięczak skoro zataczasz się
po kilku głębszych.
jeśli myślisz że jestem gorszy to wierz mi – mylisz się
młody – jestem niezły choć nie dość dobry by móc
spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć że jestem dobry.
spójrz sobie w oczy młody i powiedz gdzie zapisane
jest twoje imię w tym mieście albo na klatce schodowej.
bo splunięcie nie jest zapisaniem młody więc nie opluwaj
nawet samego siebie. to moja rada choć wiem że zrobiłem
za mało żeby cokolwiek uświadamiać takiemu jak ty
albo żeby samemu sobie cokolwiek uświadamiać.
Siedzimy na schodach starzy się boją
boją się bluz z kapturami slangu czapek
i jontów. siedzimy na schodach straszymy
starych bo niczego nas nie nauczyli bo
szkoła nam nie pomogła bo jesteśmy
zlepkiem schodów i ławek zlepkiem
chodników i przepychanek.
siedzimy na schodach starzy nas się boją
bo boimy się starych i kroków do przodu
boimy się ojca ze słowem spierdalać
na ustach duchów naszych piwnic dziewczyn
którym widać majtki.
siedzimy na schodach mamy tylko siebie
i drogę w górę i drogę w dół po schodach.
wybieramy podest który jest wygodny
i w miarę bezpieczny choć ciśnie w pośladek.
Jesteśmy rodzicami gołębi
wychowaliśmy je karmiliśmy gołębie
jesteśmy ich rodzicami zrzucamy
ich gniazda z balkonów przeklinamy
odchody i młode gołębi.
jesteśmy rodzicami gołębi budowaliśmy
im domy na placach zabaw rzucaliśmy
gołębiom chleb moczony w wodzie
jesteśmy rodzicami gołębi nasyłamy koty
na nasze gołębie.
tępimy gołębie tak jak nasze dzieci jesteśmy
rodzicami dzieci karmimy je ubieramy
jesteśmy rodzicami dzieci i gołębi. wyrzucamy
dzieci z mieszkań gdy są niewygodne
pozbywamy się dzieci gdy są niepotrzebne.
dajemy im chleb odrzucamy miłość i czas którego
nie skąpiliśmy gołębiom dopóki dawały nam
radość.
Ojciec chce wracać tam gdzie nie ma czego szukać
podobno dwoje doszło tam kopalnianym chodnikiem.
nie można ich o to spytać bo znaleźli już cel i mają
usta zasznurowane milczeniem.
ojciec chce sprzedać coś czego nie ma. matka płacze
targana bezsilnością nie chce by ojciec wracał do czegoś
co nigdy nie istniało w ich wspólnym świecie
bo matka zna tylko gazowy piec i łazienkę tak małą
że można w niej kapać się tylko w samotności.
ojciec zatruwa kuchnię bardziej niż opary gazu twierdząc
że kocha świeżość i niezbadane przestrzenie których
nigdy nie zbada
bo ojciec zapomniał jaki jest świat który kiedyś zostawił
wsiadając w pociąg do wygodniejszego życia. teraz
nie przeżyłby tam nawet godziny ale i tak wierzy w przeszłość
zamkniętą na zardzewiały klucz swojego losu.
Komentarze
Prześlij komentarz