Kalkulacje blondynki .
kolejny atak robotów dla których śmierć nie jest rozkładem
a udoskonaleniem po naprawie bardziej czułych części.
wstrzykuję sobie botoks
w żyłki nerwów żeby zesztywniały
nabrały prężności.
kalkuluję. obliczam odległość lecz i tak nie czuję się
bezpieczna.
nakładam wiec odżywkę na włosy na wypadek klęski żywiołowej.
ochronny blask i prostowanie mogą je ocalić podobnie jak
stopy
ocali obuwie na wysokich obcasach.
od wschodu śmierć idzie-
mówią ludzie - śmierć idzie
w kombinezonie strażaka - nikomu już nie można ufać.
nakładam na skórę krem z filtrem. okna zasłonię zielonymi
storami.
zielony to kolor uspakajający.
spokojnie - mam
jeszcze po kawałku jędrnego ciała tam gdzie trzeba.
mogę go użyć jako tarczy. i serce tez mam nadal na swoim
miejscu.
mogę podzielić się kawałkiem tego serca z kimś kto na niego
zasługuje.
Podobno.
podobno gdzieś jeszcze żyją ludzie na wolności
ale my jesteśmy starzy. mamy pokój w którym
reperują nam części.
mamy szafy na leki. namaszczają nas olejami
konserwują nam skórę. nie możemy się
już rozmnażać.
nadal jesteśmy uzależnieni od naszych mięśni
i kości ale niektóre narządy zastępują nam
nowiutkimi częściami.
coś w nich czasem szeleści jak w prawdziwej
naturze za horyzontem młodości gdzie
podobno
nadal żyją ludzie na
wolności targani
uczuciami o których my powoli
zapominamy.
Komentarze
Prześlij komentarz