Przejdź do głównej zawartości

Irka cz. IX i X


IX
Nie myśl. Czasami nie warto myśleć, przyjdzie na to odpowiednia chwila. Dla mnie nie ma już takiego jak impuls. Czy tęsknię do tego, co kiedyś nazywałam szaleństwem? - Chyba nie, ale chcę popatrzyć na twoje szaleństwo – wtedy będziesz taka, jak kiedyś Maria. Może poczuję jakieś łaskotanie, które nie ma nic wspólnego z łaskotaniem ciała. To takie łaskotanie myśli – nie jesteś w stanie tego pojąć. To jest jak przyjemność, ale nie jak przyjemność zjedzenia czekolady, albo podrapanie swędzącego miejsca, albo nawet orgazm. To przyjemność, której nie odczuwam zmysłami, jakie ty znasz, ale przez to wcale nie umniejszona – wręcz przeciwnie, taka przyjemność jest silniejsza. Możesz dać mi taka przyjemność, choć nie masz pojęcia o moim istnieniu, właściwie teraz nie myślisz o czyimkolwiek istnieniu, bo gdyby tak nie było, długo zastanawiałabyś się zanim przekroczyłabyś próg hotelowego pokoju wynajętego na godzinę.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Chciała powiedzieć żeby przestał, że tak nie powinno być, że to błąd, są zbyt dojrzali, związani ze swoimi współmałżonkami – nie mogła jednak wydobyć z siebie głosu. Zgodziła się przecież, pragnęła tego, nie mogła się oprzeć, pomimo swojej niewielkiej nadwagi, której tak bardzo się wstydziła, pomimo trochę obwisłych piersi. Nic nie miało już znaczenia, kiedy zaczął ją pieścić, gdy położył rozpalone dłonie na zewnętrznych krawędziach ud. A kiedy to robił skóra zaczęła ją tak parzyć, że chciało jej się krzyczeć. To było jak narkotyk, jak odpłynięcie w zaświaty. Drżała pod nim tak bardzo, że musiała go błagać, by nie przestawał, gdy zaczął obawiać się, że zemdleje. Gdyby byli o dziesięć lat młodsi pewnie zrobiliby to po raz drugi, ale i tak pewnie stwierdziliby , że też było za krótko. Chwile rozkoszy są zawsze  zbyt krótkie. Dopiero, kiedy położyła się na wznak obok niego przykrywając swoje wstydliwe miejsca kocem pomyślała o Marianie. Nie chciała o nim myśleć, przynajmniej nie w ten sposób. Nie chciała  myśleć, że nie potrafi dać jej takiej rozkoszy jak Jerzy, ale pomyślała. A kiedy to zrobiła machinalnie wyżej podniosła koc. Nie chciała też  patrzeć na Jerzego  rozciągniętego tuż obok z odstającym brzuchem i bladą twarzą, która zdradzała jego zmęczenie i wiek. Nachylił się i pocałował ją w usta, potem wstał i zaczął się ubierać prezentując przy tym swoje ciało, które, jak od razu zauważyła było mniej atrakcyjne niż ciało jej męża. Pieszczoty Jerzego były jednak o wiele bardziej gorące niż wypróbowane techniki miłosne Mariana, które znała na wylot i wydawało jej się, że nigdy już nie zdoła jej niczym zaskoczyć.
         Będziemy się zbierać. Trzeba oddać klucze i wracać do domów – bardziej stwierdził niż zwrócił się do niej. Wtedy poczuła ukłucie zazdrości.
Kiedy wchodziła do tego pokoiku wierzyła, że oto jest dla niego jedyną, najcudowniejszą, tą, o której bezustannie myśli i tylko jej jednej pragnie z całej niezliczonej rzeszy kobiet stąpających po ziemi. Te kilka zdawkowych słów, że powinni wracać do domów, które są zupełnie odrębnymi światami zrzuciły ją z obłoków na ziemię. Bo tam, gdzieś w jakimś domu, o którym ona nie wie nawet jak wygląda, ile ma pokoi, jakie znajdują się w nim meble i jacy ludzie w nim mieszkają – tam jest kobieta, którą on pieści w podobny sposób jak robił to przed chwilą z nią. Usiadła na łóżku wciąż okryta kocem i przez krótką chwilę przyglądała się Jerzemu, który poprawiał kołnierzyk żeby wyglądać schludnie kiedy stanie przed swoją kobietą, bo przecież z pewnością nie chciałby żeby się czegoś domyśliła. I kiedy tak o tym myślała przez krótką chwilę chciała wstać i wykrzyczeć mu to o czym pomyślała, zabronić mu tam wracać – do niej i do jej dzieci, które on nazywał swoimi, ale wtedy znów pomyślała o Marianie. Czyż Jerzy nie mógł pomyśleć o niej w podobny sposób? Jeśli Marian zapragnie się z nią kochać nie będzie robić mu przeszkód. Nie może więc niczego zabraniać  Jerzemu, nie powinna o nic pytać, ani niczego sugerować, powinna natomiast jak każda kochanka ubrać się i wyjść jak najszybciej na zewnątrz, powinna trzymać buzię na kłódkę i nie robić Jerzemu kłopotów, bo przecież tego samego wymaga od niego.
         Gotowa? - głos kochanka wyrwał ją z rozmyślań.
Ku swojemu zdumieniu stwierdziła, że jest ubrana i gotowa do powrotu w ramiona małżonka. Oby tylko Marian był na lekkim rauszu po spotkaniu z sąsiadem, które jak zapowiedział planowali w ich domu pod jej nieobecność. Najlepiej gdyby o nic nie pytał i niczego od niej nie chciał – przynajmniej dziś. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się pod drzwiami mieszkania. Gdy tylko znalazła się w środku i stwierdziła, że Marian śpi wyjęła z kieszeni komórkę i napisała do Jerzego: „Dobranoc, ukochany”....:”Dobranoc”. - odpowiedź przyszła w niewiarygodnie krótkim czasie. Uśmiechnęła się do telefonu, schowała go z powrotem do kieszeni, ale po chwili znów go wyjęła i ucałowała ekran komórki.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Dopóki tam jesteśmy możemy wciąż coś ulepszać, naprawiać, próbować zadośćuczynić i zmieniać to, co jeszcze można zmienić. Często jednak jest tyle przeszkód, ale te przeszkody najczęściej sami sobie wymyślamy, one piętrzą się i piętrzą, aż braknie czasu, chęci, albo odwagi. Gdybyśmy wiedzieli jak bardzo byt tutaj związany jest z bytem tam robilibyśmy wszystko, by naprawić to co zepsuliśmy. To nie jest tak, że przechodząc na drugą stronę wszystko tracimy, bo tu jest wszystko nadal z tą różnicą, że to nadal biegnie innym torem, a to, co zniszczyliśmy będąc tam tu jest o wiele trudniej naprawić. Co gorsza – tu widzimy wszystko o wiele wyraźniej, otwierają nam się oczy, ale nie w ten sposób, że potrzebują kolorów, czy piękna krajobrazu, tu oczy otwierają się prawdziwie i widzimy jak niewiele trzeba było zrobić, by doznać spokoju i szczęścia. Wtedy dopiero zwrot, który wypowiadają nasi bliscy w godzinie śmierci nabiera sensu - „Spoczywaj w pokoju”. Od tej chwili wiemy już, że tylko dobro i harmonia rodzą pokój. Potrzebujemy pokoju, na który pracowaliśmy przez całe życie. Jeśli brak ci teraz harmonii, jeśli brak ci uczciwości wobec bliskich, jeśli nie potrafisz dzielić się miłością i ciepłem nie zaznasz tego tutaj. Jeśli tam dręczą cię wyrzuty sumienia, będą dręczyły cię i tu, a tu naprawienie krzywd jest prawie niemożliwe, choć nadzieja nie zanika nigdy. Teraz śpisz i chcesz, by twój sen dał ci odpoczynek i wytchnienie, ale czy można doznać wytchnienia, kiedy niepokój rozpościerający się w twojej duszy gniecie cię od środka? Bo jedna krzywda rodzi kolejne i ty to czujesz wewnątrz mózgu, ale ciało nadal podpowiada, że to ono jest najważniejsze. Dopóki będziesz słuchać ciała zawsze będziesz jak Laura, dopóki będziesz głucha na wołanie duszy zawsze będziesz tylko ciałem, a ciało w końcu umiera. Póki jesteś tam, możesz o wiele więcej niż ktoś, kto kto jest tu – ktoś jak ja może tylko podpowiadać, ale ty nie musisz go słuchać.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

         Pośpiesz się z tymi drukami! - tego dnia kilkakrotnie już poganiała koleżankę.
Pomyślała, że może to ona robi wszystko zbyt pospiesznie, zbyt niecierpliwi ją przekładanie sterty papierów – czynność, którą musi wykonywać co dnia. Co dnia musi przebywać w tym samym biurze, oglądać przez wiele godzin tą samą twarz koleżanki, podczas, gdy chciałaby  już pobiec do samochodu, przyjrzeć się w biegu sklepowym wystawom, przygotować szybko posiłek dla męża, spać, a potem jak najszybciej odbębnić w podobny sposób kolejny dzień, byle tylko dotrwać do niedzieli, bo niedziela jest dniem świętowania ich miłości, dniem namiętności, która sprawiała, że znów czuła się jak młoda dziewczyna. To dlatego była teraz taka niecierpliwa w pracy, dlatego poganiała koleżankę, która jakby na przekór wszystkiemu pracowała coraz wolniej, jakby chciała żeby ten dzień się nigdy nie skończył.
         Co się dzieje? Czemu tak się guzdrzesz? - nie chciała być niemiła, ale słowa same wylatywały z niej, jakby nie miała nad nimi kontroli.
- Mam kłopoty w domu, nie jestem w stanie szybciej pracować, ale ty tego nie możesz zrozumieć, prawda?! - koleżanka niespodziewanie warknęła na nią.
Ta spokojna, zrównoważona kobieta nigdy nie podnosiła głosu, dlatego zatrzymała się dosłownie w pół kroku spoglądając na nią zdumionym wzrokiem.
         Ty masz dobrego i wiernego męża, nie wiesz, co to kłopoty małżeńskie.
Te słowa wstrząsnęły nią, poczuła się jak oszust, jak ktoś, kto podszywa się w skórę dobrej żony i wspaniałej matki, podczas, gdy tymczasem wcale nie powinna nazywać się żoną Mariana, bo w głębi duszy już do niego nie należy, bo pomiędzy nimi jest  tylko kłamstwo, o którym ktoś taki jak jej koleżanka nie ma zielonego pojęcia.

X

         Małgosia zaprosiła swojego chłopaka na sobotę i niedzielę. Nie masz nic przeciwko?
W pierwszej chwili poczuła ukłucie zazdrości. Dlaczego Małgosia zawsze najpierw informuje męża o swoich planach? Ona dowiadywała się na końcu, a przecież to ona jest matką, w końcu to właśnie ona ja urodziła i z pewnością spędziła z nią więcej czasu niż wiecznie zajęty pracą i swoim klubem małżonek. Gdyby to Darek z nimi mieszkał, a Małgosia byłaby mężatką wszystko byłoby inaczej.
         Dlaczego nic o tym nie wiem? - zwróciła się do męża z wyrzutem odwracając się ostentacyjnie tyłem.
Dzięki temu zabrał rękę, którą położył jej na brzuchu zupełnie, jakby zabierał się do czegoś jeszcze, niż tylko poinformowania jej o decyzji córki. Kilka chwil wcześniej odwrócił się do niej i od razu domyśliła się, że  ma ochotę się z nią kochać. Nie robili tego od kilku tygodni, za to z Jerzym kochali się regularnie w każdą niedzielę i czasem w tygodniu, kiedy udało im się wygospodarować czas przez kilka godzin. Przez to, ze coraz bardziej zbliżała się do Jerzego czuła coraz większy respekt do męża. Wieczorami długo zwlekała z położeniem się do łóżka, licząc na to, że Marian zaśnie i najczęściej jej się to udawało. Teraz jednak znów jego uparta dłoń powędrowała w stronę jej brzucha. Marian objął ją od tyłu nie zwracając uwagi na to, że sztywnieje pod wpływem jego dotyku.
         Teraz już wiesz – powiedział po prostu.
         Nie znam tego chłopaka – próbowała podtrzymać rozmowę, żeby oddalić to, co miało niechybnie nastąpić.
         I o to chodzi, żebyś go poznała – szeptał jej do ucha opuszczając dłoń coraz niżej.
Teraz poczuła ją na biodrach, jednocześnie zaczął napierać sobą na jej pośladki. Poczuła niesmak, wiedziała jednak, że nie może tego dać po sobie poznać. Wysiliła całą swoją wolę, żeby rozluźnić napięte mięśnie.
         Nie pójdę w niedzielę do klubu, uznałem, że powinniśmy spędzać więcej czasu w gronie rodzinnym. Skoro Małgosia przyprowadzi swojego chłopaka posiedzimy sobie razem, porozmawiamy.
Poczuła, że ogarnia ją groza. Byli już umówieni z Jerzym, mieli nawet zamówiony pokój w tym samym hotelu, gdzie spotykali się do tygodni. Wbrew sobie poczuła wielki żal do Małgosi. Więc ma zrezygnować z tych kilku urwanych z życia chwil przyjemności, na które czekała cały tydzień tylko po to, by rozmawiać z chłopakiem córki. Postanowiła w jakikolwiek sposób wyperswadować  Marianowi pomysł z niedzielnym popołudniem.
         Może upiekę ciasto w piątek – przyszła jej do głowy nagła myśl – Tak, upiekę ciasto. – powtórzyła głośniej, jakby bała się, że mąż nie dosłyszy – Posiedzimy sobie w sobotę, bo wtedy ciasto będzie świeże, a ty będziesz mógł w niedzielę jechać do klubu.
         Ale ja zrobiłem sobie wolne w niedzielę, myślałem o niedzieli, nie o sobocie – zabrał dłoń z jej biodra.
         Nie zawsze wszystko musi być, jak ty postanowisz. Jestem umówiona z Ewą w niedzielę. W piątek upiekę ciasto, posiedzimy w sobotę, a w niedzielę pojadę z Ewą.
         Małgosia mówiła coś o kinie. W sobotę chcieli iść do kina, dlatego pomyślałem o niedzieli – w głosie Mariana zaczynała wyczuwać złość.
         Więc dlaczego nie raczyła mnie o tym poinformować!?
         Bo poinformowała mnie! Akurat tak się złożyło, że ja odebrałem telefon, bo ty byłaś na zakupach.
         Mam komórkę, chyba wie, że może do mnie zdzwonić na komórkę!
         Zadzwoniła na telefon stacjonarny, widocznie nie pomyślała, że to będzie dla ciebie jakiś problem. Nie przypuszczała, że spotkanie z Ewą będzie ważniejsze od niej! - teraz już Marian nawet nie krył wściekłości.
Po chwili usłyszała jego głośnie chrapanie. Osiągnęła jedynie to, że dał jej spokój tego wieczora i nie domagał się małżeńskiego obowiązku.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Oni tam zwykli mówić, że nam jest już wszystko obojętne. Jakże się mylą ci, którzy są o tym przekonani. Być może byłoby tak, gdyby nie nasza pamięć. Kiedyś była bardziej zawodną, teraz wszystko jest takie przejrzyste – im głębiej patrzymy tym wszystko lepiej widać, nawet maleńkie okruszki wspomnień. Czym bardziej o nas zapominają, tym lepiej pamiętamy, im zaś lepiej pamiętamy, tym bardziej uświadamiamy sobie co mogliśmy zmienić. Jeszcze nie wiem jak powinnam pokierować swoją pamięcią – nawet umarli są niedoskonali. Wydaje mi się, że wraz z uświadamianiem sobie własnych błędów światło, które nas otacza nabiera blasku i jest to bardziej przeczucie, niż coś, co nazywaliśmy kiedyś zmysłem wzroku. Moje światło jeszcze długo nie zalśni jasnym blaskiem i jest to kara, którą muszę odbywać wciąż na nowo i na nowo do czasu, aż będę mogła zajrzeć w studnię czasu i powiedzieć, że zrozumiałam.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Usłyszała cichy odgłos kroków w przedpokoju. Uśmiechnęła się do siebie. Była pewna, że to Artur, chłopak Małgosi wymknął się z pokoju gościnnego, gdzie pościeliła mu na tapczanie do pokoju córki. Spojrzała na zegar stojący naprzeciw ich małżeńskiego łóżka tykający bezustannie sprawiedliwie odmierzając czas pozostający do świtu. Była dokładnie druga w nocy. Podziwiała wytrwałość Artura – czekał kilka godzin do czasu aż miał pewność, że rodzice jego wybrani śpią spokojnie w swoim łóżku. Być może nawet słyszał równomierne chrapanie Mariana, co upewniło go w przekonaniu, ze może już opuścić pokój. Zapewne rankiem, kiedy Marian wstanie zaparzyć swoją kawę i oddać się czytaniu wczorajszej prasy zastanie oboje śpiących jeszcze w swoich łóżkach, tam, gdzie im pościeliła późnym wieczorem, kiedy już wszyscy domownicy zmęczyli się wieczornym gawędzeniem. Rano dzieci wrócą do Krakowa, a usatysfakcjonowani ich odwiedzinami rodzice wybiorą się do pracy, jak co dzień rozpoczynając w ten sposób kolejny nudny tydzień. Nikt nie przypuszczał jakie emocje targały nią tej nocy, bezsennej nocy, kiedy smutek falami zalewał jej piersi osiadając na sercu niczym skrzydła nocnego demona. Po ścianie przeleciał szary cień rozpoczynając krótką wędrówkę w rogu pokoju, by po chwili ukryć się pod łóżkiem, na którym Marian przewracał się na drugi bok wypowiadając jakieś niezrozumiałe słowa. Nie zadała sobie trudu, by spróbować zrozumieć o czym, lub o kim śnił tej nocy. W pokoju córki zaskrzypiało łóżko, co sprawiło, że oblała się zimnym potem, a jej ciałem wstrząsnęła fala pożądania. Gdzieś tam w swoim domu Jerzy leżał obok ciepłej i miękkiej kobiety, którą nazywał żoną - to jej oddech czuł na twarzy, kiedy przewracał się w łóżku śniąc, być może o upojnych chwilach spędzonych w hotelowym pokoiku, ale to zawsze ona obejmowała go nogami, gdy robiło się chłodno w ich pokoju, ona przytulała się do niego, gdy widziała smutek w jego zielonych oczach. Otrząsnęła się ze wstrętem na taką myśl. To dlatego, że  Jerzy tak chętnie przystał na jej propozycję, żeby nie spotykali się tej niedzieli, miała nawet wrażenie, że było mu to na rękę i odetchnął z ulgą, kiedy stwierdziła, że Marian chce, żeby to popołudnie spędziła z rodziną. Okazało się, że żona Jerzego tego dnia zamierzała zorganizować jakiś rodzinny wyjazd, a po chwili namysłu jej ukochany  stwierdził , że jego małżonka stała się ostatnio jakaś podejrzliwa i dobrze byłoby, gdyby nieco ograniczyli niedzielne spotkania. Tymczasem zbliżały się święta, o których nie chciała nawet myśleć. Będzie musiała siedzieć z Marianem od rana do wieczora przez dwa dni z rzędu. Małgosia wybierała się ze swoim chłopakiem do jego rodziny, a Darek z rodziną postanowili zostać w tym roku w swoim domu. Jerzy też będzie spędzał czas z rodziną i pewnie nawet nie zadzwoni, żeby spytać jak się czuje i czy u niej wszystko w porządku. Pozostała tylko nadzieja, że uda im się spotkać w przyszłym tygodniu, będzie mogła wtedy wręczyć ukochanemu upominek – małe, srebrne serduszko do noszenia na sercu, albo schowania w jakimś najbardziej sekretnym zakamarku, by żona go nie dostrzegła i zaczęła zadawać niewygodnych pytań.


Komentarze

Gwara śląska najgryfniejsze wlazowania

Kuloki i hajcongi

Jak już przidzie styczyń to praje dycko je bioło za łoknym, aże bioło, autami ludzie niy poradzom wyjechać ze swojich placow skuli śniegu, a kaj człowiek sie yno niy podziwo, lotajom ludziska po szesyjach z roztomańtymi hercowami i inkszymi łopatami i łodciepujom te wielki hołdy. Wszyndzi je gładko i trza dować pozor jak sie idzie we ważnej sprawie na klachy do somsiadki, abo do roboty. A jak je zima w chałpach! Trza hajcować we wszystkich piecach, bo inakszy pazury łod mrozu ulatujom. Jo dycko myślach że nojlepszy sie majom ci, kierzi miyszkajom na blokach, bo dycko majom ciepło, niy muszom sie marasić wonglym, ani wachować piecow, coby w nich niy zagasło, ale ostatnio słysza, że i na blokach ni ma tak blank dobrze, bo bezmała som tam jakiś haje o liczniki przi tych fojercongach. A zajś jak kiery miyszko we swoji chałpie, to musi już na jesiyń sie o wongel starać, a w zimie niy umi se bez żodnej komedyje ponść z chałpy, bo zarozki we piecu zagaśnie i kaloryfer zamiast parzić po puk

Bebok - straszki śląskie

Bebok Starki i ciotki, opy i omy, somsiod i potka dobry znajomy, kożdy sztyjc straszy i yno godo, że zmierzłe bajtle, to bebok zjodo. Jak niy poschraniosz graczek z delowki, jak we Wilijo niy zjysz makowki, jak locesz, abo straszysz kamratki, jak klupiesz wieczor w dźwiyrze sąsiadki, to już cie straszom, że bebok leci. Zaroz wylezie i zeżro dzieci. Choć żejś go jeszcze niy widzioł wcale, bo sztyjc kajś siedzi som na powale, abo za ścianom szuści i klupie, abo spi w szparze w starej chałupie. Bebok w stodole, bebok je w rzece, a jak tam przidziesz, to łon uciecze. A je łoszkliwy, jak mało kiery, choć ni mo kryki, ani giwery. A jednak, bojom fest sie go dzieci, bo żodyn niy wiy, skoro przileci. Toż, kożdy dumo i rozważuje jak tyż tyn bebok sie prezyntuje. Czy łon je wielki jak kumin z gruby,   Abo, jak mrowca bebok łoszkliwy je mały, abo ciynki jak szpanga. Czy łon mo muskle i dźwigo sztanga, abo je leki jak gynsi piyrzi, abo si

Bajka o śwince po śląsku

Bajka o śwince                                     Babuć Kulo sie po placu babuć we marasie, rod w gnojoku ryje, po pije w kalfasie, kaj je reszta wopna i stare pająki, co się przipryczyły zza płota łod łąki. Gryzie babuć   wongel jak słodki bombony, po pije go wodom, kaj gebiz łod omy leżoł zmoczony. Woda zzielyniała, skuli tego bardzij mu tyż szmakowała. Zeżro wieprzek mucha,   ślywki ze swaczyny, po ym se po prawi resztom pajynczyny. Godali nom   oma, że nikierzi ludzie som gynau zmazani, choćby te babucie. Dejmy na to ujec, jak przidzie naprany, tyż jak wieprzek śmierdzi i je okulany. Śmiejymy sie z wieprzkow, ale wszyscy wiedzom- kożdego   babucia kiedyś ludzie zjedzą.