Przejdź do głównej zawartości

Działaczka Janina

VIII Działaczka Janina.

 

Widzisz tę rudą w czerwonych spodniach? Na razie się nie oglądaj, potem spojrzysz, żeby nie podpadło. Znasz ją? Wiesz ile ona ma dzieci? Nie wiesz? Siedmioro! Wyobrażasz to sobie? Jak można się tak doprowadzić! Ja znam je prawie wszystkie z komitetu rodzicielskiego. Jak spojrzę w kościele to zaraz wiem kto ma dziecko w której klasie, bo w szkole dużo przebywam, interesuje się. W końcu ktoś musi. Większość rodziców uważa, że są podrzuci swoje dzieci nauczycielom, katechetom na wychowanie, a sami nie maja potem nic do roboty. Sama widzisz co się dzieje – rosnąca przestępczość, brak jakichkolwiek zasad, uczennice zachodzące w ciążę. A czyja to wina? Tylko i wyłącznie rodziców!

Moja Anka, na przykład nie wyjdzie na podwórko dopóki nie odrobi lekcji. Wiem, że to wszystko jest męczące dla dziecka – gra na gitarze, dodatkowy angielski i basen, ale tak trzeba, bo dziecku trzeba dać dobry start. Gdyby wszystkie matki to zrozumiały, to nie musiałabym ciągle chodzić do szkoły, nie byłaby potrzebna moja współpraca z pedagogiem i nie musiałabym ścigać przed lekcjami tych, którzy ciągle uchylają się od wpłat na komitet rodzicielski, albo na wycieczkę szkolna. Swoją drogą to żenujące, że muszę kogoś upominać o tak podstawowe rzeczy jak opłaty szkolne. Kiedyś myślałam, że każdy rodzic chce, by jego dziecko chodziło do teatru, albo zwiedzało piękne miejsca w kraju. Kto tak myśli, bardzo się myli, bo dla wielu rodziców najważniejszą rzeczą jest napełnienie brzucha. I potem muszę prowadnic zajęcia raz w tygodniu dla takich pasibrzuchów. Nawet sobie nie wyobrażasz jak niektórzy wyglądają, kiedy się rozbiorą do spodenek gimnastycznych. Gdyby nie sekcja sportowa dla mieszkańców miny, którą prowadzę co niektórzy dawno byliby po zawale. Bo widzisz, ja lubię pomagać i za to mnie cenią. W zeszłym roku startowałam nawet do Rady Miasta, ale nie udało się – szkoda. Na pewno byłabym lepszą radna, niż większość tych, którzy tylko kasuję pieniądze i nic nie robią. Ja to przede wszystkim wydałabym wojnę tym brudasom, takim, jak mój sąsiad – zresztą jeden i drugi. No, popatrz tylko, jak można mieć taki bałagan na swojej posesji, to powinno być karalne. że też tym ludziom nie jest wstyd. Ja tego nie mogę zrozumieć, bo spójrz tylko na mojego Mariana. Jak tylko wraca z pracy coś zje i zaraz bierze się a to za naprawę płotu, a to rynnę trzeba pomalować, albo żywopłot przystrzyc, a to gałęzie jabłonce przerzedzić, żeby lepiej owocowała – no, ciągle cos jest do roboty przy domu. A taki Pawłowski, albo ten, jak mu tam… Grygier co mieszka bliżej ulicy, przyjdzie do domu, nażre się, Az potem z mojego kluby trzeba korzystać i leży sobie do góry brzuchem. A ludzie chodzą, patrzą na ten gruz po prawej stronie, a trawa ciągle przedziera się z jego działki na moją i pokrzywy mi się sieją. I co, mam chodzić się ciągle kłócić, albo wciąż uwagę zwracać? Spójrz na mnie – w domu zawsze porządek, Ania moja zadbana, a ilez to razy w ciągu dnia musze się zrywać i przewozić ją z baseny na gitarę, albo ze szkoły na trening. I co miałabym dziecku powiedzieć:

- Idź pieszo, bo jestem zmęczona?

A komitet rodzicielski wiesz jaki jest czasochłonny? Nie mówię już nawet o treningach w klubie, do których też trzeba się przygotować i czas poświęcić. Ludzie mnie podziwiają za to, że tak potrafię sobie czas zorganizować. To wielka sztuka i jeszcze dom prowadzić zadbany, w którym kobieca rękę można wyczuć.

Komentarze

Gwara śląska najgryfniejsze wlazowania

Kuloki i hajcongi

Jak już przidzie styczyń to praje dycko je bioło za łoknym, aże bioło, autami ludzie niy poradzom wyjechać ze swojich placow skuli śniegu, a kaj człowiek sie yno niy podziwo, lotajom ludziska po szesyjach z roztomańtymi hercowami i inkszymi łopatami i łodciepujom te wielki hołdy. Wszyndzi je gładko i trza dować pozor jak sie idzie we ważnej sprawie na klachy do somsiadki, abo do roboty. A jak je zima w chałpach! Trza hajcować we wszystkich piecach, bo inakszy pazury łod mrozu ulatujom. Jo dycko myślach że nojlepszy sie majom ci, kierzi miyszkajom na blokach, bo dycko majom ciepło, niy muszom sie marasić wonglym, ani wachować piecow, coby w nich niy zagasło, ale ostatnio słysza, że i na blokach ni ma tak blank dobrze, bo bezmała som tam jakiś haje o liczniki przi tych fojercongach. A zajś jak kiery miyszko we swoji chałpie, to musi już na jesiyń sie o wongel starać, a w zimie niy umi se bez żodnej komedyje ponść z chałpy, bo zarozki we piecu zagaśnie i kaloryfer zamiast parzić po puk

Bebok - straszki śląskie

Bebok Starki i ciotki, opy i omy, somsiod i potka dobry znajomy, kożdy sztyjc straszy i yno godo, że zmierzłe bajtle, to bebok zjodo. Jak niy poschraniosz graczek z delowki, jak we Wilijo niy zjysz makowki, jak locesz, abo straszysz kamratki, jak klupiesz wieczor w dźwiyrze sąsiadki, to już cie straszom, że bebok leci. Zaroz wylezie i zeżro dzieci. Choć żejś go jeszcze niy widzioł wcale, bo sztyjc kajś siedzi som na powale, abo za ścianom szuści i klupie, abo spi w szparze w starej chałupie. Bebok w stodole, bebok je w rzece, a jak tam przidziesz, to łon uciecze. A je łoszkliwy, jak mało kiery, choć ni mo kryki, ani giwery. A jednak, bojom fest sie go dzieci, bo żodyn niy wiy, skoro przileci. Toż, kożdy dumo i rozważuje jak tyż tyn bebok sie prezyntuje. Czy łon je wielki jak kumin z gruby,   Abo, jak mrowca bebok łoszkliwy je mały, abo ciynki jak szpanga. Czy łon mo muskle i dźwigo sztanga, abo je leki jak gynsi piyrzi, abo si

Przepisy po śląsku - Pikelsznita

Pikelsznita z ajerkoniakiym Pieczymy dwa biszkopty w bratrule – jedyn bioły i jedyn kakaowy. Oba mażymy ajerkoniakiym. Bierymy liter mlyka i warzymy dwa budynie śmietonkowe, mogymy tam dosuć trocha wanilie. Do krymu dodować po troszce ubitego fajnie masła, kierego bierymy kole szterdzieści deko. Sztyjc miyszać, coby sie cfołki niy porobiły. Krym mazać hrubo miyndzy biszkopty polote ajerkoniakiym i trocha po wiyrchu. Jak kiery rod, to może se to pomazać z wiyrchu polywom szekuladowom.