Bajka o śwince Babuć Kulo sie po placu babuć we marasie, rod w gnojoku ryje, po pije w kalfasie, kaj je reszta wopna i stare pająki, co się przipryczyły zza płota łod łąki. Gryzie babuć wongel jak słodki bombony, po pije go wodom, kaj gebiz łod omy leżoł zmoczony. Woda zzielyniała, skuli tego bardzij mu tyż szmakowała. Zeżro wieprzek mucha, ślywki ze swaczyny, po ym se po prawi resztom pajynczyny. Godali nom oma, że nikierzi ludzie som gynau zmazani, choćby te babucie. Dejmy na to ujec, jak przidzie naprany, tyż jak wieprzek śmierdzi i je okulany. Śmiejymy sie z wieprzkow, ale wszyscy wiedzom- kożdego babucia kiedyś ludzie zjedzą.
Tajemnice wieczorem puder ślizga się po twarzy matki. uśmiech wypełza z jej ust. język rozsypuje słowa. z drobinami śliny o północy następuje koniec jęków a potem już cisza szeleści za tapetą. załamuje się pod naporem kaszlu zza ściany. matka lubi przeładowane popielniczki. układa w nich swoje tajemnice. dziecięce tajemnice ukrywa się pod łóżkiem dopóki nie zostaną zamiecione szufelką i zapomniane.